Minął miesiąc, jak przyszedł "Zegarmistrz światła" po Pana Tadeusza Woźniaka. Taka kolej rzeczy, przyjdzie po każdego człowieka. Czas zdołał przykryć tę informację innymi już kilkukrotnie. Taka kolej rzeczy. Zawsze można jednak do czegoś wrócić i się odnieść. Niech mi będzie wolno, po to mamy pamięć. Ciężko określić, co ten artysta zostawia po sobie, dlatego skupię się wyłącznie na piosence, właściwie piosence - pomniku, do tytułu której się odnoszę na wstępie. Jest inna, niż inne. Jedyna w swoim rodzaju. Prosta, choć wręcz przeciwnie. Z jakiegoś powodu blisko mi do Muzyki, a Muzyce do mnie i jeśli miałbym opisać jej kwintesencję jednym utworem, ten byłby idealny. Poza tym, że przetrwał swojego twórcę, przetrwa niejedną muzyczną woltę. Wierzę, że Tadeusz Woźniak miał, jak wyśpiewał. Był "jasny i gotowy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz