scenariusz



Scenariusz życia jest znany tylko wstecz, a jego karty, które dotyczą jutra i dni przyszłych, choćby przeczytane i zapamiętane, nie mają gwarancji realizacji, mimo planów i różnych zakładanych przez „scenarzystów” alternatyw wydarzeń. Nie sądzę, że ktokolwiek/ cokolwiek/ komukolwiek, mógłby i powinien radzić w obecnej sytuacji, jaka spotkała świat/ gospodarkę/ handel/ sprzedaż i wiele innych dziedzin, bo okazało się, że bajka o "trzech świnkach", to tylko bajka, a jej scenariusz nie zdołał ochronić żadnej z jej bohaterek, w tym tej, jakby się mogło wydawać, najbardziej starannej/ rozsądnej/ zapobiegliwej/ przewidującej i dbającej o własną przyszłość. Takiego obrotu spraw, jak mamy obecnie, prawdopodobnie nie spodziewał się nikt, a i to nie koniec z tego płynących wniosków, a raczej początek. Wniosków, które przyjdą. I będąc przy analogii scenariusza wspomnianej bajki o "trzech świnkach", stwierdzam że jest to scenariusz do tego stopnia nieaktualny, że nawet wilk prawdopodobnie rykoszetem "oberwał", gdyż nie ma chyba ludzi/ obszarów, których sytuacja dzisiejsza nie dotyczy. Scenariusz wymknął się „scenarzystom” z rąk i uleciał jak liść na wietrze, by pokazać ni mniej ni więcej jak to, że scenariuszy można mnożyć bez końca, za to bez gwarancji ich realizacji. Bo nie ma żadnych gwarancji, żadnego przebiegu zdarzeń. 

Gwarancji żadnego scenariusza nie ma, a jeśli do tej pory myśleliśmy inaczej, oznacza że nie "doczytaliśmy" prawdopodobnie w stosownym do tego czasie czegoś ważnego "drobnym drukiem na dole".

„Naj”, czyli w sumie „nie wiadomo”

Wybierając najbardziej bezpieczny samochód świata, przygotowując podróż z największym pietyzmem, nie zapominając o najwyższych kwalifikacjach i najoptymalniejszej (sporo tych „naj”) ilości snu kierowcy, nie mamy gwarancji, że nie wyjedzie nam ktoś znienacka na drodze, z naprzeciwka, na tzw. "czołówkę". Nie mamy też pewności zwycięstwa, jak pokazuje walka Dawida z Goliatem, ani nie ma gwarancji pomyślności, czy sensowności przeprowadzanej bitwy, co potwierdziłby prawdopodobnie Pyrrus. Ucząc się od najmłodszych lat, nawet całymi dniami gry na instrumencie muzycznym, nie mamy gwarancji ilości sprzedanych w przyszłości płyt, a stawiając w wyścigu konnym pieniądze na najszybszego (znów „naj”) konia świata, nie mamy pewności, że wygra, gdyż kilka metrów przed metą, koń może zwyczajnie, choć bardzo nieszczęśliwie, złamać nogę. Nie ma też pewności, że za kolejne sto lat ludzkość wciąż będzie jadać wytwarzany ze zboża i pachnący chlebem chleb, który to wchodzi w skład diety człowieka od tysiącleci (dlatego wybrałem zboże, jako ilustrację niniejszego artykułu). 

A przewidywać przyszłość można z wykresów, statystyk, stymulacji typu U, V, a także innych wzorów/ wzorców, których "póki co" nie znamy z racji naszych ograniczeń. Można. Jednak nie ma nigdzie gwarancji/ pewności wydarzeń, gdyż fakty są znane tylko i wyłącznie z perspektywy historycznej, więc patrząc na osi czasu wstecz.  Oscary jak wiemy zbiera co jakiś czas film zupełnie spoza przewidywań i czarno-biały, prosty w konstrukcji obraz wygrywa z nafaszerowanym efektami specjalnymi, potencjalnym faworytem. Takich przykładów "łamania" scenariuszy możnaby przytoczyć dużo więcej, przykładów bardzo indywidualnych, tzw. "z życia", co potwierdzi być może w myślach nawet czytający w tej chwili te słowa. I ktokolwiek dzisiaj będzie stawał przed tłumem ludzi, by obwieścić coś w stylu "a nie mówiłem", czy "trzeba było tak i tak, to by...", niech najpierw poszuka i posłucha tego, co mówiono przed wyruszeniem w rejs gigantycznego, okazałego, zaawansowanego w swoich czasach i jakże "dumnego" Titanica. Przed wyruszeniem w rejs ostatni.

A czas szczególny i czas niełatwy, jaki mamy dzisiaj, ma kilka możliwości, bo może trwać przejściowo, co może być rozciągnięte w czasie mniej lub bardziej, a może się też utrwalić. Nie wiemy tego, bo scenariusza nie ma. Może też stan obecny przejść w stan lepszy, ustępując miejsca naprawie/ uzdrowieniu/ uleczeniu, a może też los potoczyć się inaczej, dokładnie odwrotnie, w przeciwną stronę. Nie może przecież dać nikt gwarancji, że jednocześnie z trwającym właśnie oddziaływaniem wirusa, nie nastanie (oby nie) czas wirusa "prim", uderzający z innej, równie niespodziewanej strony, bo ten obecnie, jak widzimy, "zaszedł" człowieka z zaskoczenia. Zupełnie znienacka. Zgodnie z tym zresztą, że scenariusz życia jest znany, ale tylko wstecz, a jego karty, które dotyczą jutra i dni przyszłych, choć przeczytane, nie mają gwarancji, mimo planów i różnych zakładanych przez scenarzystów alternatyw wydarzeń. 

Pewna gwarancja

Istnieje jednak pewna gwarancja. Gwarancja tego, że jako ludzkość "po ludzku" jesteśmy, że "po ludzku" wiemy, ale i też "po ludzku" nie wiemy. Istnieje gwarancja, że "po ludzku" przypuszczamy, że "po ludzku" planujemy, że "po ludzku" obserwujemy, "po ludzku" uczymy się i może zbyt rzadko, ale "po ludzku" wyciągamy wnioski. Istnieje gwarancja tego, że pomimo może braku czasu obecnie na "doczytanie" tego "drobnym drukiem na dole" w życiowym scenariuszu, wierzymy "po ludzku", "po ludzku" próbujemy, "po ludzku" tworzymy i "po ludzku" działamy, także w tej właśnie, dzisiejszej, a nie innej rzeczywistości. A działamy między innymi po to, by móc również "po ludzku", mimo świadomości braku gwarancji, celowo usunąć znak zapytania na końcu niniejszego zwrotu: będzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz