ciąg (nie)unikniony

Pewnego dnia podczas spaceru z żoną już prawie po zmroku zauważyliśmy młodego człowieka, który ćwiczył na podwórku przed domem coś na kształt kombinacji tańca pomieszanego ze sztukami walki, z drewnianym kijem w ręce, którym zręcznie władał. Rzadko widzi się młodych ludzi zaangażowanych w takie zajęcia, mających taką nietypową i specyficzną „zajawkę”. Widać było w tym zacięcie i pasję. Podeszliśmy zapytać co właściwie robi i okazało się, że był sztukmistrzem, który ćwiczył mieszane sztuki walki do autorskiego przedstawienia (dzisiaj mówi się performance). Wyglądało to efektownie i jakbyśmy zamienili w jego ręku drewniany kij na prawdziwy miecz samurajski, nie byłoby szansy podejścia na bliższą odległość bez szwanku na własnym zdrowiu. Pogratulowaliśmy talentu i takiego właśnie zainteresowania, które wygrało z alternatywą siedzenia na kanapie z padem lub smartfonem w ręku. Istotą tego nieplanowanego spotkania z ćwiczącym, poza wspomnieniem w mojej pamięci filmów VHS z młodych lat z kultowym „Shaolin Temple” na czele, na którym jako nastolatek byłem kilka razy w kinie było to, że podczas ćwiczeń drewniany kij co jakiś czas upadał na ziemię, niosąc głuche echo między budynkami. Właśnie to głuche echo przypominało, a może niektórym z otoczenia uświadamiało, że talent to nie wszystko, jeśli zapomni się o pracy i konsekwencji. 

 

Zawsze aktualne wydaje się powiedzenie „powtarzanie matką nauki”, bo ciężko osiągnąć mistrzostwo w jakiejkolwiek profesji bez konsekwentnej pracy i nauce na własnych błędach. Nauka jazdy na deskorolce to też upadki. Pojawia się pytanie, czy bez nich można dobrze posiąść umiejętność utrzymania równowagi. Być może niektóre z błędów są konieczne. Talent wydaje się być z reguły przyczyną, rzadziej skutkiem, co dotyczy nie tylko występów artystycznych. Dotyczy również Sprzedaży i negocjacji, bo tzw. cienka, czerwona linia może zostać przekroczona na etapie rozmowy, w którym normalnie jeszcze negocjujemy. Wspomnę w tym miejscu kultową kwestię „myślisz, że oddychasz powietrzem?” (Morfeusz do nieświadomego niczego Neo/ Matrix), który obrazuje po części, że nie nad wszystkim się panuje, a z pewnością jedynie nad częścią czynników negocjacji i Sprzedaży.

 

Sporo w życiu handlowym jest sytuacji powtarzalnych, choć nie brakuje unikalnych „smaczków” wynikających z branży i często nieprzewidywalnych. Niejednokrotnie miałem sytuację, w której Klient powoływał się na warunki specjalne jakie otrzymał w przeszłości, a choć to naturalne, bo nie dziwi raczej, że Klient próbuje uzyskać optymalne dla siebie ceny, atrakcyjność wcześniejszej oferty wynikała z reguły z działań pakietowych. Anomalią było, że przy kolejnym zamówieniu Klient rozmontowywał sobie pakiet i wymagał warunków pojedynczej usługi wyrwanej z pakietu już bez zakupu całości. Stop, drogi Kliencie. Szósta butelka w sześciopaku gratis nie oznacza możliwości wzięcia jej z półki i bez płacenia wyjścia ze sklepu. Przypadki mnożą się stapiając w doświadczenie, u każdej osoby indywidualne, unikalne i śmiem twierdzić bezcenne. Mnie nie szczędziło i wiem, że będzie tak dalej. 

 

Zawsze aktualne wydaje się powiedzenie „powtarzanie matką nauki”, bo ciężko osiągnąć mistrzostwo w jakiejkolwiek profesji bez konsekwentnej pracy i nauce na własnych błędach. Nie na wszystko ma się wpływ, choć na większość owszem i bywa, że Klient zrywa rozmowę z różnych przyczyn. Ma do tego prawo i jest to raczej pewna oraz konieczna część pracy w Sprzedaży. Świadomy tego Handlowiec strzepuje kurz ze spodni i idzie sprzedawać dalej, biorąc dla siebie z każdego zdarzenia lekcję oraz zakreślając odpowiednie słowo w ciągu zdarzeń: błąd, korekta/ poprawka, powtórka […]. Ciągu (nie)uniknionym nie tylko w nauce jazdy na deskorolce, przygotowywaniu się do własnego performance, czy w Sprzedaży, za to prowadzącym w perspektywie czasu do gromadzenia doświadczeń oraz częściowego przynajmniej (całkowite jest niemożliwe) wymazania zawartego w nawias przedrostka "nie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz