Poniżej zdjęcie frontmana zespołu muzycznego widzianego oczami ludzi, którym poświęcam tę refleksję. To sztab ludzi, których nie widać.
zespół
Muppety były i wciąż są genialne. Muppety to jednak
kawałki materiału sterowane wprawną ręką operatora, artysty, często
pomysłodawcy, a czasem ich (s)twórcy, choć to za dużo powiedziane i być może
nie do końca prawda, gdyż (s)twórców muppetów jest więcej. Jeden daje pomysł,
inny projektuje, jeszcze ktoś wykonuje, kolejny wprawia w ruch, ktoś następny
użycza głosu, inny to nagrywa, kolejny montuje, a za wszystkim, za całością
przedstawienia stoi scenograf, scenarzysta, reżyser i […]. Kwadratowym nawiasem
ucinam, ponieważ wszystkich (s)twórców muppetów nie wymienię z racji niewiedzy,
a przez to prawdopodobnie bym kogoś pominął. Niedobrze i niestosownie pomijać
tutaj kogokolwiek, więc podziwiając dzisiaj Kermita, Gonza, Zwierzaka, Miss
Piggy i innych bohaterów Muppet Show (ależ to był program!) i zatracając się w
odbiorze tego specyficznego show nie zapominajmy, że to kawałki materiału
wprawione w życie przez sztab ludzi, z ich szefem Jimem Hensonem w pierwszym
rzędzie. Przez sztab ludzi, których nie widać.
Tak już mamy, być może tak jest prościej, więc na
koncercie zespołu muzycznego większość słuchaczy zwykła wpatrywać się i
ubóstwiać frontmana. Wielu będzie wzdychać do jego wizerunku krzyczącego z
okładek magazynów. Zespół muzyczny to natomiast, jak sama nazwa wskazuje
zespół, czyli zbiór ludzi współpracujących, a w zasadzie w muzyce powinno się
określić - współgrających. Zespół to bas, perkusja, pozostali muzycy, chórki,
ale też niejednokrotnie autor tekstu (często z zewnątrz, spoza zespołu) i autor
zgrabnie ułożonych wg harmonii nut, jak i też człowiek od efektów
pirotechnicznych oraz nagłośnienia wydarzenia, dbający o tzw. kable, którego
praca kończy się kilka godzin po ustaniu ostatniego dźwięku koncertu.
Oczywiście skąd mamy o tym pamiętać, przecież wszystkich tych zaangażowanych w
efekt końcowy koncertu na okładce magazynu nie zmieszczą. Przecież to sztab
ludzi, których nie widać.
Razi czasem sytuacja, w której wywiady prasowe i
fotorelacje obracają się wyłącznie wokół frontmana zespołu. Zespołu. Gdyby
realizatorzy wizji koncertów w TV natrafili przypadkiem na ten tekst, jest
szansa, że pokazywaliby zespół Pectus jako zespół 4 osób. Osób równoważnych i
równoznaczących, bo kamera "lubi" w przeważającej mierze,
niezaprzeczalnie trzeba przyznać sympatycznego frontmana. Tymczasem podziwiam
ten bardzo dobry, utalentowany, rodzinny i rodzimy zespół nie za talent, a za
cztery talenty. Zarówno wokalisty, dwóch gitarzystów, jak i perkusisty. Za to,
że są zespołem. Ukłony należą się również dla rodziny, głownie rodziców za
umożliwienie tymże talentom wzrostu, a ta drobna uwaga, sugestia, a może po
części prośba o małą korektę w patrzeniu na zespół jako całość wynika ze
świadomości znaczenia współzależności i współistnienia wszystkich jego
elementów składowych.
logotyp i spaw
Oglądając produkcję filmową, zwłaszcza spektakularną,
zauważymy na koniec długie napisy. Niekończącą się listę osób zaangażowanych w
produkcję. Znane hollywoodzkie nazwiska wymienione na początku dużym fontem,
później reszta. Długa, niekończąca się reszta. Znamienne jest to, że na
napisach końcowych zachwyceni filmem widzowie z resztkami popcornu w zębach
wychodzą. Mało kogo obchodzi kto, co i z kim w tym dziele miał swój wkład. Bo i
po co. Film został skonsumowany, smakowało, a nawet bardzo, ale o składniki i
przyprawy użyte oraz o warunki jej przyrządzenia nikt nie pyta. Nie pyta o
sztab ludzi, których nie widać. Byłem jednak świadkiem i uczestnikiem seansu,
na którym po zakończeniu były długie brawa, a gdy ucichły, w milczeniu wszyscy
siedzieli do ostatniego wersu napisów. Dopiero wówczas wszyscy wstali i wyszli
z sali. Był to pokaz przedpremierowy jednej z części Star Wars. Bez ludzi z
napisów końcowych owa produkcja nie byłaby właśnie taka, albo w ogóle nie
mogłaby powstać i raczej rzadziej niż częściej, to da się natrafić na film, w
którym aktorzy wymieniani są w napisach w kolejności alfabetycznej, bez
klasyfikacji i segregowania stopnia ich ważności. Podkreśla się tym samym, że
wszyscy mają swój wkład, mniejszy lub większy, ale jednak ważny, podobnie jak
każdy nit i spaw w okręcie ma znaczenie. Który spaw i nit ważniejszy od którego
i czy kiedykolwiek się o tym pasażer przekona, lepiej nie sprawdzać. Ważne, że
płynie.
Piszę o tym, by zwrócić uwagę, a może wypracować świadomość,
że za sukcesem danego projektu, produktu, czy nawet człowieka, stoją przeważnie
ludzie, podobnie jak za doskonałym w smaku posiłkiem stoją wyszukane, dokładnie
takie i odpowiednie składniki, przez kogoś wybrane, dobrane oraz przygotowane.
Na postrzeganie przez Klienta wartości logotypu marki na masce auta składa się
wiele zmiennych i częściowo zależnych od siebie czynników, podobnie jak
najdrobniejszy spaw ma wpływ na całą konstrukcję podwodnego okrętu. Nie zawsze
o tym się pamięta lub chce pamiętać, choć znajdą się przypadki sukcesów
samodzielnych i oddolnych, przy jednej, raczej pewnej niewiadomej, gdyż nie
wiemy na ile rodzący się sukces nie jest wsparty przez otoczenie lub zbiór
inspiracji i okoliczności pochodzących (wychodzących) od osób trzecich.
Dobrze mieć świadomość listy napisów końcowych stojących za każdym sukcesem, nie tylko tym w powszechnym rozumieniu. Dla każdego człowieka sukces znaczyć może coś innego, może też być własny, ale i tych, którym się w życiu w jakiś sposób pomogło. Być może warto zadbać, by znaleźć się na liście napisów końcowych czyjegoś sukcesu, choćby w ostatnich jej wersach. Nieważne miejsce, na niej się liczą wszyscy, zlepiając i stapiając w zespół (s)twórców sukcesu alegorycznego frontmana. W sztab ludzi, których nie widać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz