Robert był uważany za wyjątkowo efektywnego handlowca, właściwie już
od pierwszego dnia, w którym przyjął się do pracy. Sprzedawanie szło mu
znakomicie, zaspokajał potrzeby zgłaszających się do firmy Klientów, sprzedając
im dokładnie to, czego szukali i potrzebowali. Dział handlowy, w którym
pracował miał wykonany plan z naddatkiem w każdym roku, więc i w obecnym, w
którym Robert jako nowy handlowiec zaczynał swoją przygodę w sprzedaży nie było
inaczej. Nad firmą przed laty zawieszono szyld, który przyświecał wszystkim
zatrudnionym pracownikom, w tym także handlowcom: KLIENCI SZUKAJĄ I U
NAS DOSTAJĄ. Można powiedzieć, że była to prawda, bo oddawała codzienność
handlowca w tej firmie, w której niemalże nie było potrzeby zabiegania o nowych
klientów, bo ci sami zgłaszali się do firmy. Sprzedaż zawsze szła dobrze i
bardzo to wszystkim odpowiadało.
Przyszedł czas urlopów, więc i Robert udał się na
zasłużony odpoczynek wakacyjny, wybierając drogi kurort SPA nad morzem, z
licznymi atrakcjami dla turystów. Zwyczajnie było go na takie wakacje stać,
zatem nie było powodu, by nie wypocząć "na poziomie" nieco wyższym.
Drugiego dnia urlopu Robert spotkał Pawła, kolegę z podstawówki
pracującego na miejscu przy obsłudze gości hotelowych. Przyjaciele umówili się
w powitalnej, krótkiej i ekspresyjnej rozmowie na wieczór, na piwo, oczywiście
„po godzinach". Stwierdzenie "po godzinach" dotyczyło wyłącznie
Pawła pracującego w hotelu, nie wypoczywającego w nim Roberta. Podczas
wieczornej, luźnej już rozmowy okazało się, że Paweł co roku właśnie w tym
hotelu dorabia do domowego budżetu, a na co dzień, więc resztę roku pracuje
również w sprzedaży, podobnie jak urlopujący się Robert. Paweł natomiast
„siedzi" w innej branży, handlując rzeczami, które nie są zbyt popularne,
modne, czy niezbędne człowiekowi w codzienności, więc przez szereg lat w
sprzedaży nie trafił do niego dosłownie żaden Klient "z zewnątrz", o
którego to sam nie musiałby się swoimi konsekwentnymi i żmudnymi działaniami
handlowca starać. Paweł mimo wszystko nie narzekał i co roku zwiększał
ilość obsługiwanych klientów, a co za tym idzie, wzrastał i poziom uzyskiwanych
przez niego obrotów. Bardzo powoli to się odbywało, ale jednak.
Żartował natomiast z hasła, które wisiało w jego dziale
sprzedaży: NIE CHCE, CZY MOŻE NIE WIE, ŻE CHCE? Można powiedzieć,
że słowa tego hasła były prawdą w rzeczywistości Pawła, oddając istotę jego
handlowej codzienności. Sprzedaż produktu, o którym klient nie wiedział, a co
za tym idzie nie wiedział, że go "chce" była niełatwa, ale tym
samym fascynująca, co bardzo Pawłowi odpowiadało.
Pierwsze spotkanie po latach Roberta z Pawłem okazało
się być jednocześnie pierwszym i ostatnim na tym urlopie, ponieważ czas już nie
sprzyjał ponownemu umówieniu się „na piwo”. Gdy Paweł miał chwilę, Robert był
na zorganizowanym wyjeździe, a jak Robert mógł się spotkać, Paweł miał pracę
przy nowych turystach. Dni minęły szybko i nieszybko jednocześnie, jak to
zawsze podczas wakacji i urlop Roberta dobiegł końca. Nadmorski kurort Spa
okazał się jednocześnie miejscem, w którym można pieniądze wydać jak i w nim
zarobić. Nieplanowane spotkanie dwóch kolegów z podstawówki zostawiło niepisane
i niewypowiedziane zarazem pytania, z pewnością dla niektórych bez odpowiedzi,
a dla innych przeciwnie. Jak jest z tą Sprzedażą? Łatwa jest, czy
odwrotnie? Kto nadaje się bardziej do pracy w handlu, a kto mniej? Ostatnie
z pytań wybrzmiewało najmocniej, właściwie słychać je i w tym momencie, może po
części dlatego, że było wymienione ostatnie, a może z powodu wymaganej chwili
zastanowienia. Zastanowienia piszącego i czytających te słowa. Którego
z handlowców, Roberta, czy Pawła świat by nazwał skuteczniejszym? Za
każdym z nich stoją liczby, co powinno ułatwić ocenę efektywności ich
obu. Istnieje jednak opinia całkiem możliwe odosobniona, że ocena w
tym przypadku odbywa się poza liczbami i ich nie wymaga. Opinia jak brzytwa, bo
zarazem prosta i ostra, wg której tak naprawdę handlowcem jest z nich
tylko jeden.
Sprzedaż trwała dalej, bo Sprzedaż i Kupno wciąż są razem, więc trwało handlowanie zarówno w firmie Roberta, jak i Pawła. W międzyczasie odnowiono hasła przewodnie w działach handlowych w obu firmach, nie zmieniając treści, a jedynie zamieniając je na modne neony. Z upływem tygodni i miesięcy, w wolnych chwilach obaj koledzy z podstawówki zaczynali myśleć o kolejnych wakacjach, a mimo że pracowali i mieszkali w innych miejscowościach, tego dnia pomyśleli dokładnie o tym samym, choć zarazem nie o tym samym: "muszę powtórzyć urlop dokładnie w tym miejscu, co ostatnio". Słowo "muszę" miało u każdego z nich jednak inne zabarwienie, a ponieważ za oknem zrobiło się szaro, co wskazywało na zaawansowane już popołudnie, czas było zbierać się do domu. W pustoszejących pod wieczór działach handlowych obu firm, w prawie do końca ściszonych radiach na parapecie wybrzmiewał Scorpions "Wind of change".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz