Sól jest dobra, często niezbędna, jeśli jest używana w odpowiedniej ilości,
a sednem smaku potrawy złożonej nawet z najprostszych składników jest wyważenie
ich proporcji. Nie jestem lepidopterologiem (znawcą od motyli), ale dzięki
percepcji laika coś mi „świta”, że nie powinno się pomagać w procesie
przepoczwarzania w motyla, nawet jeśli ciężko jest stworzeniu wydostać się na
zewnątrz. Właśnie w tym ważnym czasie następuje ćwiczenie mięśni potrzebnych
motylowi do latania, zatem niezbędnych do przetrwania. Podobnie dzieje się
podczas nauki jazdy na rowerze, gdy trzymamy go cały czas, nie pozwalamy
uczącemu się złapać równowagi i zrozumieć zasad samodzielnej jazdy. Nie jestem
znawcą piosenki polskiej (chociaż swoje o niej wiem), ale zapadły mi w pamięć
słowa śpiewane przez Natalię Kukulską „im więcej ciebie, tym mniej”. Choć
kontekst tej frazy jest inny, słowa są nad wyraz prawdziwe dzisiaj, choćby w
przepływie i kierowaniu do odbiorcy informacji, w tym tej reklamowej oraz w
działaniu niektórych internetowych algorytmów. Im więcej pomagamy motylowi, tym
gorzej dla niego. Im bardziej wyręczamy młodego adepta jazdy na jednośladzie,
tym mniej się uczy. Im częściej atakujemy słuchacza/ widza/ internautę „hitem”,
informacją sprzedażową, tym szybciej powodujemy spowszechnienie przekazu,
rykoszetem wytracając jego pierworodną rolę oraz potencjalną wartość nawet
najbardziej kunsztownego i oryginalnego owocu ludzkiej kreatywności. Nieco
zaczerwienić się powinny w tym miejscu niektóre odmiany algorytmów, choć roboty
(póki co) są uczuć pozbawione. Chyba że zakłada się z góry, że adresat
informacji jest motylem nocnym, czyli ćmą i musimy go prowadzić i kierować
na spersonalizowane światło. Oby nie skończyło się to sparzeniem,
jak ma to miejsce często w naturze. Sól jest dobra, często niezbędna, jeśli
jest używana w odpowiedniej ilości, a sednem smaku potrawy złożonej nawet z
najprostszych składników jest wyważenie ich proporcji. Można pewnie napisać na
ten temat więcej, ale całkiem możliwe, że i tym razem „im więcej, tym mniej”.
Kończąc wypuszczę powietrze z balonu powagi wracając pamięcią kilka lat wstecz,
kiedy powstały poniższe wersy. Żadna to liryka, czy nawet jej namiastka, a ciąg
słów wybranych spośród innych "na ochotnika". Kupuję, kupujesz,
kupujemy wszyscy. Ale kupują i nas, choć zapewne nie wszyscy. Gdyby ktoś
tęsknił za odrobiną prywatności, opisywany bohater zachował ją dla siebie w
całości, nie potrzebując do tego klatki Faradaya.
Namierzali go po GPS-ie,
ale dobrze czuł się w lesie,
w polu, gdzie się pasą krowy.
Pozostawał anonimowy.
Namierzali po IP,
chcąc dostarczać aż "pod drzwi",
ale nie miał domu z drzwiami,
obrał sen między drzewami.
Chcieli cookies" wykorzystać,
gdyby z sieci chciał korzystać,
ale sieci się wystrzegał,
wróg śmiertelny po niej biegał.
Planowali face-2-face spotkanie,
z zaskoczenia się to stanie,
lecz minęły trzy tygodnie
i zszedł ze świata motyl godnie.
|Anonimowy| © Janusz Zacharewicz
PS: Czasem mam potrzebę w lekkim tonie o czymś ważnym powiedzieć, nie umniejszając znaczenia istoty przekazu. Tak jest i tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz