"to samo" nie istnieje

Jeśliby pożyczyć na chwilę od Królowej Nauk ołówek z kartką i pokusić się o małe doświadczenie można spróbować dowieść, że "to samo" nie istnieje. Nakładając rozumowanie, tok myśli i przekazu człowieka mówiącego jako wirtualny obszar nr 1 na podobny obszar nr 2 doświadczeń, rozumowania i odbioru człowieka słuchającego, raczej częściej, niż rzadziej zaobserwujemy tzw. zbiór pusty. Odbiór słów i treści, a czasem przekazu bez słów, więc trzon i kręgosłup kontaktów międzyludzkich ma przełożenie na wszystkie chyba dziedziny życia, nie pomijając Sprzedaży, świadczenia usług oraz wielu obszarów relacji. Dotykając tym tekstem tematu odbioru przekazu niejako z definicji mam świadomość, że będzie odebrany przez Czytających w różny sposób. Dlaczego tak jest wyjaśnia już sam jego tytuł. O ile wyjaśnia. 

 

Nie wszystko co słyszymy da się przełożyć „jeden do jednego”, a za każdą receptą, wskazówką, poradą stoi kontekst historyczno-geograficzny oraz predyspozycje i doświadczenia jej autora. Podczas gdy w jednych warunkach kwiat doniczkowy stoi latami, w innych, choćby był nawet identyczny, by ominąć stwierdzenie "ten sam", uschnie lub spleśnieje po miesiącu. Podobnie "te same" dźwięki otrzymują indywidualny charakter, czy jak mawiają niektórzy "sznyt", gdy są odgrywane przez różnych muzyków. Sytuacja jest podobna, choć nie "ta sama", gdy będziemy oglądać ten sam film z opracowaniem różnych lektorów, czytających te same dialogi na swój oryginalny sposób, dających przez to inny częściowo lub zupełnie odbiór. Spora czasem różnica, wręcz nie do nie zauważenia się okaże, a przecież "to samo" zostało zagrane z "tych samych" nut partytury oraz "to samo" zostało przeczytane z "tego samego" skryptu scenariusza. Dwoje zakochanych i nie widzących świata poza sobą ludzi podczas pożegnania w Meksyku mogą powiedzieć sobie "to samo", co Arnold Schwarzenegger w swojej kultowej kwestii. Mówiąc "Hasta la Vista, Baby" bynajmniej "to samo" uzyskują co wspomniany T-800 i jakże różne znaczenie otrzymują „te same” słowa. 

 

Teoretycznie "to samo" gwizdanie, które być może usłyszymy od wracającego z zakrapianej imprezy jej uczestnika wykorzystał Ennio Morricone w kultowym utworze "A fistful of dollars" wynosząc wspomniane gwizdanie na rejestry odbioru tworzące nową kategorię, którą roboczo nazwę „gwizdaniem w smokingu”. Teoretycznie "ta sama" butelka wody ma jak wiemy różną cenę w zależności od miejsca i sytuacji, bo inną na uginającej się pod ciężarem tzw. zgrzewek na półce w markecie, a inną, gdy jest to ostatnia opcja ratująca życie na środku pustyni. Teoretycznie "ten sam" czarny ubiór może celowo kwalifikować noszącego do określonej grupy popkulturowej, a także ten sam może być podyktowany trendem mody, by wreszcie nie zapomnieć, że "ten sam" może być wyrazem przeżywanej żałoby. "Te same" łzy mogą pojawić się na twarzy przez skrajnie różne uczucia, bo rozpacz i radość zajmują różne, a może przeciwległe bieguny ludzkiego odczuwania. W branży reklamowej "te same" 15 sekund w bloku "primetime" znaczy coś innego, niż te same 15 sekund w czasie niższej słuchalności, a żeby nie być rozrzutnym, zejdę do znaczenia 5 sekund, które to przy naciskaniu "drzemki" w budziku po raz n-ty znaczą niewiele, podczas gdy "te same", teoretycznie mało istotne 5 sekund mogłyby zapobiec niejednemu wypadkowi komunikacyjnemu. 

 

Przejaskrawiając myśl znajdą się w życiu sytuacje, w których wartościowy banknot oraz listek papieru toaletowego uzyskają „tę samą” wartość, nawet jeśli brzmi to absurdalnie. Prawdopodobnie wychodzi na to, że "to samo", to nie "to samo", więc stosowane określenie porównawcze w pewnym sensie nie istnieje (cbdu) i pokazać, wykazać, udowodnić można to na większej ilości płaszczyzn i przykładów, bo w motoryzacji, w medycynie, w sporcie, w edukacji, w kulturze, w sztuce, w rozrywce, ale i w dziedzinie życia, której nie wymieniłem, a może czytającym te słowa właśnie ta przyszła na myśl jako pierwsza. Niechcący niejako właśnie to również dowodzi, że "to samo", to nie "to samo", bo innym schematem pisze piszący, niż czytający czyta.

 

Jest spora szansa, że każdy człowiek doświadczył w jakiejś sytuacji i w jakimś stopniu, że "to samo" napisane/ powiedziane nie znaczy "to samo" przeczytane/ usłyszane, mimo że to "te same" słowa, a skoro jesteśmy przy tych ostatnich okaże się, że "to samo" słowo można wyrazić na kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt sposobów za pomocą synonimów ubarwiających nasz piękny język. Zastanawia dodatkowo na ile rozmawiając z kimś docieramy z przekazem w sposób zamierzony, bo słowa wychodzące z ust mówiącego mogą znaczyć coś innego po wejściu do umysłu słuchającego. Ten ostatni przepuszcza je przez indywidualny "filtr" doświadczeń i cechy charakteru, który ewoluuje w różnych kierunkach wraz ze wspomnianymi doświadczeniami. Kończącą się myśl ilustruję zdjęciem mężczyzny w garniturze, który to ubiór doskonale nada się panu młodemu na wesele, a opcjonalnie "ten sam" może okazać się dobrym wyborem na tzw. ostatnie pożegnanie, by zadbać o godny wygląd zmarłego w trumnie.

 

PS. Pisząc mam świadomość i niemal pewność, że w relacji piszący - Czytający może dojść do niezrozumień, czy nieporozumień oraz indywidualnych, unikalnych, przez co różnych interpretacji. Różnych, natomiast zawsze (znów zapożyczając określenie od Królowej Nauk) ze wspólnym mianownikiem: "to samo" nie istnieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz