Nie zwracałem na to uwagi, ale pytania mnożyły się w mojej głowie od
dziecka. Nie uważam jednocześnie, żeby wyróżniało mnie to spośród ogółu. Myślę,
że to naturalna i pospolita wśród gatunku ludzkiego, choć nie wyłącznie
przypadłość. Wątpliwości uczą. Jak, ile, który, gdzie, kiedy, skąd, po co i co
jeśli [...]. Podobno "kto pyta, nie błądzi", a choć powiedzenie to
jako prognostyk ma wg mnie niską sprawdzalność, pytania uważam za więcej niż
potrzebne. Nie inaczej było, gdy zaczynałem przygodę zawodową w Sprzedaży. Ta
ostatnia trwa do dzisiaj. Od pierwszego dnia, podobnie jak w życiu na większość
pytań odpowiedź wychodziła w tzw. praniu, choć nie musiała być podana na
przysłowiowej tacy. Dostrzeżenie jej wymagało czasem chęci i uwagi. Bywało, że
odpowiedzią na pytanie było pytanie kolejne.
Czas biegnie miarowo i przewidywalnie, choć wydaje się
momentami, jakby wsiadł w jakiś rodzaj komunikacji miejskiej, by przejechać
kilka przystanków, zostawiając w człowieku wrażenie i kolejne pytanie
"kiedy to zleciało". Minęło sporo lat i po upływie tego czasu
zauważyłem pewne zjawisko. Całkiem możliwe, że istniało zawsze, tylko ja
potrzebowałem dojrzeć, by je dojrzeć. Jest trochę niezgodne z trendem, bo
niewygodne w dzisiejszej rzeczywistości, w której dobrze wszystko wiedzieć,
mieć doświadczenie, receptury, tzw. skille i sprawdzone kejsy. Dzisiaj dobrze
być ekspertem. Ten ostatni jednak, jeśli chce być w samoocenie uczciwy, nie
powinien przestać zadawać pytań, również podważających własne kompetencje. Czy
aby na pewno mam rację. Każdy ma swoją drogę i kto wie, być może znak zapytania,
zwany również pytajnikiem nie jest wyłącznie znakiem interpunkcyjnym, a również
drogowym.
Jeśli rozpoczynając pracę prawie ćwierć wieku temu
miałem pytania, mam je również dzisiaj. Nic się nie zmieniło. Po latach
niezliczonych telefonów, rozmów, spotkań, uścisków dłoni, zdartych butów, po
nieokreślonej ilości odmów, ale i podpisanych umów, w tym wieloletnich,
przypieczętowanych dobrymi relacjami, po czasie budowania mojego osobistego
spojrzenia na Sprzedaż wciąż nie znam wszystkich recept, gwarancji i
sprawdzalnych w 100% scenariuszy. Mam czasem wrażenie, że stoję na życiowej
planszy na miejscu z napisem "Start". Kolejny raz. Mimo że nie uważam
się za laika, wiem na co mogę liczyć i co sprawdziłem na własnym, póki co żywym
organizmie. Podobnie jak "n" lat temu, na większość pytań odpowiedź
wyjdzie w tzw. praniu, choć nie będzie musiała być podana na przysłowiowej
tacy. Dostrzeżenie jej będzie wymagało chęci i uwagi, a czasem odpowiedzią na
pytanie będzie pytanie kolejne. To budujące. Dostrzegam w tym pozytywną
wartość, być może nie tylko dla siebie. Wątpliwości niezmiennie uczą, również
pokory. Jeśli są pytania, znaczy świat, w tym dotyczący Sprzedaży nie jest taki
prosty. Jeśli uznamy, że to prawda, jest szansa na przyznanie w pokorze, że
człowiek nie jest gatunkiem wszechwiedzącym. Jestem tego dowodem.
Dzisiaj idę dalej, gromadząc z upływającym czasem swoje przemyślenia. Nie uważam jednocześnie, żeby wyróżniało mnie to spośród ogółu. Każdy je ma. Wiem na pewno, że chcielibyśmy myśleć inaczej, ale nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. To niemożliwe. Zawsze będą towarzyszyć człowiekowi niewiadome i przestrzenie nieodkryte. Jak, ile, który, gdzie, kiedy, skąd, po co i co jeśli [...]. Podobno "kto pyta, nie błądzi", a choć powiedzenie to jako prognostyk ma wg mnie niską sprawdzalność, pytania uważam za więcej niż potrzebne. Piszę to jako 49-latek. Mam dużo pytań.
Pytania rodzą pytania, a te kolejne pytania
OdpowiedzUsuńTak było i jest od czasów zarania
A gdy pytań zabraknie, to co nam zostanie?
Ja nie wiem, Ty nie wiesz, wszyscyśmy pytaniem;)
tym razem spróbuję być odpowiedzią :) A całkiem poważnie, nie ja powiedziałem "wiem, że nic nie wiem". Nie aspiruję do rangi umysłu tej osoby, choć zostawiam sobie przestrzeń na przemyślenia, między innymi takie, jak powyżej. Bardzo dziękuję za przeczytanie i to, że możemy o tym rozmawiać.
Usuń