życzenia na wielkanoc

Nawiązując do przesłania tych świąt życzę czytającym te słowa, by w każdym aspekcie codziennej drogi mimo wszystko zwyciężyła nadzieja. Jeśli dzisiaj króluje śmierć, ma swój czas tylko do poranka. W życiu układa się różnie i choć wszyscy chcą, by im się powiodło w planach, często te plany otrzymują od losu inne. Wszystkim życzę niewyczerpanych pokładów siły, przywołując fragment utworu, który oprawą muzyczną i wykonaniem zasługuje na więcej, niż otrzymał. Jego przesłanie nie zwietrzało. Bądźcie zdrowi.

 

[...] Wszystko, co mam, co oczy otwiera, co daje mi znak na rozdrożach, co wiarę w cud daje nam. Nadzieja. Choćbyś został sam. Choćbyś nie umiał żyć dobrze co dnia. Wierzę, że odmieni mnie, że odmieni Cię. Nadzieja. [...] [Nadzieja moja | Mieczysław Szcześniak | album: Kiedyś | 2002].

różni tacy sami

Poniższa refleksja zrodziła się jak wiele innych. Nieplanowana. W świecie pędu za ideałem zatrzymuję się, by dostrzec coś tak oczywiste, że aż niezauważalne. Jak śpiewa Mieczysław Szcześniak, "ideałów nie ma, wiem, pogodziłem się z tym", choć z jakiejś przyczyny właśnie tacy jesteśmy. Być może dlatego, by każdy czuł się w ludzkim stadzie chciany i do reszty podobny. Nietrudno mnożyć różnic, które bez wątpienia istnieją, ale to właśnie łączy ludzkość od początków dziejów na ziemi. Jesteśmy nieidealni i w tym znaczeniu różni tacy sami. 

 

PS 1. Dziękuję za poświęconą uwagę.

PS 2. Dobrze, że bańki mydlane nie są idealne i pękają. Czyż nie na tym polega zabawa?

szukałem znalazłem

Poniżej refleksja na wskroś prawdziwa. Nie wpisuje się w pęd mojego dnia codziennego, choć paradoksalnie cały czas jest w nim obecna. Od czasu do czasu przy chodniku napotykamy ławki. Można z nich korzystać, choć równie dobrze iść dalej. Ławka, na której usiadłem stosunkowo niedawno pojawiła się w miejscu nieplanowanym, choć może była tam zawsze, a ja dostrzegłem ją po latach. Chwilowe zatrzymanie pozwoliło mi spisać poniższe wnioski, trochę porozrzucane, choć w całości tworzące coś na kształt podsumowania. To ostatnie nie musi być oczywiste. Każdy ma swoje. 

 

Szukałem przestrzeni poza tą, którą widać. Szukałem innej poza własną racją. Szukałem siły niezwiązanej z mięśniami. Szukałem aktualności niezależnej od czasu. Szukałem konieczności rutynowych czynności. Szukałem ideału w prostocie. Szukałem zasadności słów dziękuję i przepraszam. Szukałem części wspólnych w deklaracjach i czynach. Szukałem prawdy w oczach. Szukałem znaczenia i potencjału milczenia. Szukałem smaku potrawy niezależnego od jej kompozycji na talerzu. Szukałem potrzeby spotkania bez zastawionego stołu. Szukałem porządku w chaosie. Szukałem innych znaczeń tych samych wartości. Szukałem mądrości gatunków uznanych za prymitywne. Szukałem zasadności istnienia niedoskonałości. Szukałem w Sprzedaży czegoś więcej, niż tylko więcej. Szukałem szczęścia, za które się nie płaci. Szukałem światła poza świecznikiem. Szukałem talentu poza ujawnionym. Szukałem zwycięzców poza podium. Szukałem nieoczywistego w oczywistym. Szukałem nie zawsze świadomie. Znalazłem.

łąka, której potrzebowałem

Różnorodność roślin i zwierząt współgrających z potencjałem gleby i ze zmiennością warunków atmosferycznych mają możliwość stanowienia doskonałej całości. Wszystkie elementy tego ograniczonego metrami sześciennymi ekosystemu, widoczne dla oka oraz ukryte pod ziemią są równoważne i budują bogactwo łąki. Bogactwo potrzebne człowiekowi. Ja również potrzebowałem pewnego miejsca na przestrzeni ostatnich lat. Umożliwiło mi upust myśli, które z jakiegoś powodu uważam za warte spisania. Miejsce to jest celowo surowe i nieociosane, a choć cieszy się z każdej formy "poklepania po plecach" istniało od założenia do dzisiaj bez względu na nie. Trochę jakby poza i pomimo. Nie zaplanowałem w nim nowych treści, choć wciąż znajdują tu swoje miejsce. To jest dla mnie niezwykłe i w pewnym sensie ciekawe to zjawisko, bo jeśli blog jest nudny, jutro może przynieść zmianę. Ponieważ podobnie jak w przypadku łąki jest to przestrzeń ograniczona, choć nie metrami sześciennymi, a moimi ograniczeniami, nie jest doskonała. Jest natomiast moja, a wszystkie jej różnorodne elementy, widoczne i ukryte między słowami są równoważne i budują kształt całości. Łąki, której potrzebowałem. Co będzie dalej z tym bytem nie wiem, choć wiem, że będzie. Ktokolwiek ma potrzebę skorzystania z przestrzeni, której jestem gospodarzem niech czuje się jak u siebie.

zduszony żar

Unikalność myśli i wniosków jest bezcenna, a dać szansę na różnorodność we wszelkich pomysłach/ sposobach/ metodach/ wzorcach/ konstrukcjach/ instrukcjach dotyczących różnych dziedzin życia jest niezwykle istotne. Dzięki temu w kinematografii mamy możliwość oglądania stylu Tarantino, ale i Nolana. Z tego też powodu cieszy ucho muzyka Morricone, ale i Eminema oraz istnieje "kreska" Van Gogh'a na słynnych obrazach, ale również Janusza Christy na kartach komiksu. Miejmy świadomość, że stało się to możliwe dlatego, że wyżej wymienieni skierowali kroki na własną ścieżkę, często różną od narzuconych standardów. Bo bezdyskusyjnie ciężko jest zostać drugą Whitney Houston, Celine Dion, czy Eltonem Johnem, podobnie jak trudno o kolejnego Vangelis'a, Jeana-Michel'a Jarre'a, czy Van Gogh'a. Jednak może lepiej pozostać oryginalnym Janem Kowalskim w muzyce, architekturze, nauce, sztuce, modzie, a może i w Sprzedaży, niż n-tym "agentem Smith'em" w wymienionych branżach. Zamiast być produktem „fabryki klonów” można spróbować wnieść do danej dziedziny zasób świeżego powietrza, swoją wartość, jakość i osobowość. Może dzięki temu raz na jakiś czas na utworzonej latami przyzwyczajeń gałęzi powstanie nowa, jaką stworzył geniusz muzyczny zwany Królem popu. Różnorodność w każdej branży jest bezcenna, czasem wręcz konieczna. Jest natomiast zagrożona, jeśli w określającym działalność twórcy/ artysty/ rzemieślnika/ projektanta/ może również handlowca niepisanym „indywidualnym dowodzie osobistym" w miejscu "znaki szczególne" widnieje wyraz BRAK. A nie ma takiego bynajmniej dlatego, że nigdy go nie było. Istniał od pierwotnego założenia, choć został zduszony jak żar w ognisku wiadrem wody. Nie jesteśmy w stanie ocenić zakresu zmarnowanego potencjału w odniesieniu do każdej z dziedzin życia oraz czasu, który już minął i dopiero nadejdzie. Nazwę tę przestrzeń zduszonym żarem.

 

PS. Myśl pochodzi z tekstu „znak szczególny – Jan Kowalski” (zainteresowanych odsyłam do jego źródła na tym blogu).

ile potrzeba

Poza codzienną praktyką odnoszę się do Sprzedaży w bardziej lub mniej planowanych przemyśleniach. Niektóre z nich spisuję. Uważam, że Sprzedaż jest narzędziem, a "ile potrzeba" zależy od potrzeb, które bywają prawdziwe lub wykreowane. Życzę Sprzedaży jak najlepszego wykorzystywania przez ludzi, którzy na przestrzeni lat, dziesięcioleci i wieków mogą mieć intencje różne. Wg mnie rzadziej dalekowzroczne, niż doraźne. Ludzie jednak zajmują się Sprzedażą przez określony czas i odchodzą, a ona trwa. Sprzedaż jest ważna, podobnie jak człowiek z nią bezpośrednio powiązany, bez którego nie ma ona racji bytu. Konsument. W poniższej refleksji, która zrodziła się w mojej głowie wiele lat temu człowiek jest nie tylko ważny. Jest najważniejszy. Te kilka słów, w których wielkość liter nie jest przypadkowa dotyczy czasu, który już niebawem. To czas szczególny, dlatego niech w takiej surowej formie te słowa zostaną.

 

Nadchodzi Wielki Tydzień. 

Wielki Tydzień Handlu. 

Czas list Rzeczy Niezbędnych. 

Niezbędnych, jak gąbka z octem. 

 

Zostawiam tę refleksję subiektywnej ocenie. Niech ma swoją przestrzeń. Mimo że jest krótka, ma szansę wzbudzić dłuższą. Życzę każdemu, nie pomijając siebie możliwości zatrzymania się na chwilę w codziennym zabieganiu i spojrzenia na potrzeby. Być może niektóre z nich przesuną się do kategorii niekoniecznych, z jakiegoś powodu zasłaniających bardziej istotne.

 

PS. Pytanie „ile potrzeba” może być jednocześnie indywidualną odpowiedzią, stąd znak zapytania uznałem za zbędny. Zainteresowanych odsyłam do tekstu „potrzeba zakupowa” dostępnego od kilku lat na tym skromnym blogu. W miejscu, w którym z jakiegoś powodu spisuję myśli.

struny

Bywa że dotyka się pewnego tematu, trochę podobnie jak dotyka się struny. Niech i ten dźwięk trwa wg przeznaczenia. Przynajmniej chwilę.

 

Struny są inspirujące. Jednocześnie trwałe i delikatne oraz w tym samym czasie miękkie i twarde. Mimo że człowiek ma z nimi styczność od tysięcy lat, pozostają tajemnicą do tego stopnia, że co niewyjaśnione w fizyce można nazwać „teorią strun”. Struny odnajdują swoje miejsce w budownictwie, będąc kręgosłupem strunobetonu, a instrumentom muzycznym przypisanym do kategorii chordofonów umożliwiają rozwój piękna i przestrzeni o nazwie Muzyka. Całkiem możliwe, że ta ostatnia będzie towarzyszyć człowiekowi nie tylko na tonącym okręcie Titanic, a do końca istnienia jego gatunku. To wyjątkowa i ważna rola. Przejęły ją po części struny.

 

Poza dotychczasowym zastosowaniem strun, a wszystkich możliwości człowiek jak myślę jeszcze nie odkrył, istnieje szereg ich cech charakterystycznych, których nie da się nie zauważyć. Nie przejdę obok nich obojętnie. Struny mają zdolność funkcjonowania samodzielnie oraz grupie, tworząc współdziałanie i współgranie, które w Muzyce jest chyba najbardziej uprawnionym użyciem tego pojęcia. Struny mają możliwość symbiozy z używającym ich do czegoś/ w jakimś celu człowiekiem, trochę podobnie jak dłuto, które jest z pozoru prostym narzędziem, jednak umożliwia wydobycie z kamienia rzeźby. Struny w każdej sytuacji mają możliwość oddać co najlepsze ze swoich możliwości. Są wyjątkowo wytrzymałe, choć do pewnych granic. Ogranicza je wspomniana fizyka oraz zdrowy rozsądek. Czas pokaże co dobrego jeszcze wyjawi do końca z pewnością nieodkryty potencjał strun.

 

Struny są inspirujące również dla mnie. Przyczyniły się do powstania tej krótkiej refleksji, którą mógłbym opatrzyć opisem „wszelkie podobieństwo przypadkowe”. Pisząc o strunach nie dało się nie myśleć o ludziach. Mamy tu łudzące podobieństwa i analogie. Niezaprzeczalnie człowiek jest inspirujący. Patrząc na aspekt fizyczny, uczuciowy i duchowy, jest jednocześnie mocny i delikatny oraz w tym samym czasie miękki i twardy. Posiada zdolność funkcjonowania samodzielnie oraz grupie. W każdej sytuacji ma możliwość oddać co najlepsze ze swoich możliwości. Jest też wyjątkowo wytrzymały, choć do pewnych granic. Ogranicza go fizyka oraz zdrowy rozsądek. Czas pokaże co dobrego jeszcze wyjawi do końca z pewnością nieodkryty potencjał człowieka, który również dzięki strunom ma możliwość tworzenia piękna i przestrzeni o nazwie Muzyka. Całkiem możliwe, że ta ostatnia będzie towarzyszyć człowiekowi do końca istnienia jego gatunku.

nie tylko w Dzień Wody

Z racji Światowego Dnia Wody 22 marca zapewne niebawem pojawi się sporo publikacji, ale że jej "dzień" jest codziennie, bo bez niej nie byłoby ludzkości, ode mnie kilka zdań dzisiaj, trochę „po mojemu” i z lekkim akcentem sprzedażowym. Woda nie potrzebuje PR-u i reklamy. Tego potrzebuje jej sprzedawca. Niezależnie od dyskusji nt. zmniejszenia ilości plastiku w plastiku, czy eliminacji go na poczet „zero waste”, sercem każdej butelki jest niezmiennie ona i jeśli wspomniałem o znaczeniu wody dla ludzkości to dlatego, że człowiek do przetrwania nie potrzebuje oranżady, toniku, soku, nektaru, piwa i innych kombinacji smaku, procentosmaku i bezprocentosmaku w wodzie. Potrzebna jest mu woda. Tylko i aż woda. Mamy więc wodę i tzw. resztę świata, bo jest filarem w medycynie, turystyce i [...] i długo by wymieniać, a z pewnością krócej trwają napisy końcowe Gwiezdnych Wojen. Nie umniejszając Sprzedaży, bynajmniej, a raczej uwypuklając znaczenie bohaterki tych kilku zdań uważam, że to co dzieje się wokół wody, jak działania sprzedażowo-marketingowe, zmiany, liftingi, rebrandingi, które nazwę "pączkowaniem przez podział" na produkty uatrakcyjniające wodę w wersji saute, to w większości raczej szum sprzedażowy, mający skutkować niezaprzeczalnie potrzebnym szumem banknotów, co dla samej wody jednak jest raczej sztucznym szumem. Jedyny naturalny szum związany z wodą jaki odnajduję, to szum jej samej w rwącym strumieniu leśnym lub na polanie, w wartkim potoku górskim, w wodospadzie i w "morza szumie", jak zaśpiewają niezastąpione i niepodrabialne od dziesięcioleci Czerwone Gitary. Czas się napić. Tak dzisiaj, jak wczoraj i jutro. Nie tylko w Dzień Wody.

obrana droga

Kiedy zaplanowałem swego czasu fryzurę á la Piotr Cugowski i w miarę się udało, mój Wzorzec zmienił tzw. look. Postanowiłem wówczas pozostać w założeniu pierwotnym, bo gdyby mój Wzorzec zechciał wrócić do poprzedniego wyglądu, miałby Wzorzec. Ależ wszystko się zmienia, choć chyba nie wszystko, jak na przykład to, że mam potrzebę spojrzeć na dane zagadnienie z boku i z dystansu. Pomaga mi w tym poczucie humoru (stąd powyższa dygresja), bez którego ciężko. Zostawiając na chwilę półżart, kilka słów już całkiem serio. Wsłuchuję się w każdą nutę OXYMORE [2022] JMJ i zadziwia mnie kreatywność prawie 76-letniego artysty, który pokazuje (nie)chcący, że powiedzenie "im starsze, tym lepsze" nie dotyczy wyłącznie wina i aut zabytkowych. Jestem mu wdzięczny, że w czasach fastfoodowej muzyki wciąż tworzy zgodnie z obraną drogą. Mam potrzebę wyrazić szacunek dla wszystkich ludzi, którzy idą drogą swojej pasji, niezależnie od sprzyjających lub nie okoliczności. Oby wniosło to jak najwięcej różnorodnego dobra do naszej codzienności.

 

PS. Powyższe zdjęcie przedstawia człowieka, który oddala się do swojej samotni. Gdy się uważnie przyjrzymy, możliwe że tak naprawdę się dzięki temu przybliża.

psotne ulotne

Obok głównej drogi, którą codziennie idziemy istnieją ścieżki. Na jednej z nich znalazłem poniższą myśl. Zauważyłem, że trawa na ziemi była mocno wydeptana. Nie szedłem tędy pierwszy i zapewne nie ostatni.

 

Psotne bywają codzienne zdarzenia,

przybierając znaczenia intencjom odwrotne.

Nieważne decybel w priorytet zamienia,

a milczy istotne i trwa, choć ulotne.

 

|psotne ulotne| © Janusz Zacharewicz

 

PS. Zapraszam do zwiedzenia miejsca z osobliwym eksponatem. Mimo że byłem tam niejednokrotnie, za każdym razem dostrzegam coś nowego. Zainteresowanych odsyłam do refleksji „Nowa teoria względności” dostępnej od kilku lat na tym blogu. To jedyny tekst, któremu pozwoliłem ewoluować i sam nie wiem co lub kto się jeszcze w nim pojawi.

oda do Algorytmu

Wracam do tej myśli po kilku latach, by zdmuchnąć z niej kurz i pozwolić osiąść kolejnej warstwie. Zabrałem swego czasu pod rękę na spacer grę słów, moją przyszywaną bratnią duszę. Z tego milczącego spotkania zrodził się zbitek słów, w których mniej o lirykę chodzi, a o zawarte między słowami przesłanie. Zapewne nie zyskam przychylności P.T. Bohaterki tych amatorskich wersów, mimo to z jakiegoś powodu je zapisałem. W wielu miejscach i funkcjach jest dobra, w niektórych może nawet niezbędna. W pozostałych wydaje się natomiast zależeć od indywidualnej decyzji człowieka.

 

Gdy „ej-aj” wybierze,

co [chcemy] oglądać,
czym i gdzie jeździć,
gdzie odpoczywać
i z kim warto bywać.
Jak kiełbasę ręcznie robioną
i ludzką relację błędem skażoną,
jak utracimy, to docenimy.
Decyzja „humana” to jeszcze,
choć może już „bota”,
czy zwrot „ręczna robota”,
znaczy ręczna,
czy robota.

 

|oda do Algorytmu| © Janusz Zacharewicz

 

Zostawiając powyższe słowa, bo mają sporo już lat, wracam do dzisiejszej rzeczywistości. Nie da się odejść od stwierdzenia, którego często używam. Wszystko oceni czas, nie inaczej jak po swojemu, więc po czasie. W większości przypadków to on jest jedynym uprawnionym jurorem. Odnosząc się do „sztucznej”, która wyjątkowo ostatnio zajmuje ludzkość mam jedno zdanie refleksji. Wchodząc na margines tego złożonego tematu myślę, że poza podsumowaniem zysków i strat, które w perspektywie czasu może okazać się zaskoczeniem pozytywnym lub odwrotnie, mimo wszystko dobrze, że świat stara się rozwijać inteligencję, nie głupotę.