czerpiący z natury

Dobre wzorce mogą inspirować, podobnie jak Michael Blake swoją książką „Tańczący z wilkami” zainspirował mnie do zatytułowania tego tekstu. Natura jest nie tylko wspaniała i mądra. Planując długoterminowe (współ)istnienie z uniknięciem/ wykluczeniem (samo)zagłady, może inspirować. Z jakiegoś powodu w przyrodzie po dziś dzień trwa nie tylko co najszybsze, najsilniejsze, najpiękniejsze, najinteligentniejsze, najtrwalsze i każde inne "naj". Wszystkie konie w wyścigu są równie piękne, a życie pokazuje, że gepardowi czasem umknie w bok płochliwy zając.

 

Obserwując świat handlu trochę już lat myślę, że nie da się nie zauważyć, a tym bardziej ukryć, że króluje obecnie swoisty fetysz efektywności. Wszystko zmaksymalizować, by potem uznać, że to jeszcze nie był "max". Czy ktoś zagwarantuje, że sprzedawca A, nieco mniej skuteczny dzisiaj, albo w krótkim przedziale czasowym od sprzedawcy B, w perspektywie lat "-nastu" lub "-sięciu" nie przyniesie swoim działaniem większej korzyści, choćby w utrzymaniu, czy podtrzymaniu wieloletnich relacji i zaufania do marki? Marki, która może powinna istnieć, wzrastać i rozwijać się dziesięciolecia. Czy zagwarantujemy, że sprzedający dzisiaj nieco więcej, będzie robił tak nadal za lat "n" i czy w ogóle będzie wciąż się tą czynnością zajmował? Czy oszacuje ktoś przynajmniej w zgrubny sposób straty sprzedażowe w przyszłości, spowodowane siłą nacisku na sprzedaż dyktowaną maksymalizacją wyniku dzisiejszego? Czy Sprzedaż jest sprintem na 100 m, czy może umiejętnością biegu przez całe zawodowe życie? Czy tempo pracy koła młyńskiego wciąż jeszcze dyktuje nurt rzeki? Nie oczekując odpowiedzi celowo rozsypuję te pytania trochę jak puzzle, do których pasuje jak ulał jeden specyficzny, z napisem "kto jest bez winy niech pierwszy […]". 

 

Nawet jeśli zabrzmi to niemodnie, nie na czasie, a może wręcz romantycznie, uważam że Sprzedaż istnieje również poza i pomimo ilości i liczb zamieszkujących komórki excela. Czasem liczby, na które patrzymy i analizujemy dzisiaj zostają wchłonięte paradoksem Jevonsa. Wydaje się, że Sprzedaż trwa i ma swoje tempo, podobnie jak swoje tempo ma koło młyńskie, proces wypieku cegły oraz dobrego chleba, który bez konserwantów, przez wiele dni nadaje się do spożycia. Historia nienachalnie pokazuje, że piękne i solidne mury w architekturze niekoniecznie stawiają tzw. stachanowcy, ale ludzie, których pasja broni ich w tej pasji przez lata. Może nie wyłącznie, ale to właśnie zamiłowanie jest tym, co utrzymuje i podtrzymuje wspomnianą Sprzedaż. Bo mamy trochę dzisiaj tendencję do maksymalizowania. Kucharz gotujący wyborne potrawy musi wybornie gotować na czas, więc smak, węch, kunszt i talent mistrza kuchni idą w szranki z narzuconym pośpiechem i parabożkiem w postaci efektywności. Tymczasem potrawa kucharza smakuje wybornie niezależnie od biegnącego czasu, stając wręcz okoniem trendom pośpiechu i sprawiając, że bigos niczym wino zyskuje na smaku z każdą godziną, a na dobry chleb wciąż trzeba poczekać. Niech tak zostanie. Najlepszym piekarzem niekoniecznie jest ten, który sprzedaje dzisiaj więcej, a dobry chleb, z pozoru tylko prosty owoc ręki piekarza jest dobry niezależnie od tego ile bochenków się piecze w piecu jednocześnie, a tym bardziej ile się ich sprzeda […].

 

PS 1. Refleksję ucinam w tym miejscu zostawiając jej przesłanie subiektywnej ocenie. Zrodziła się tekstów „podium”, „sprzedaż dotyka wszystkich” oraz „ku chwale efektywności” (zainteresowanych odsyłam do ich źródła na tym skromnym blogu).

 

PS 2. Myśl ilustruję zdjęciem zwierzęcia czerpiącego z natury. Człowiek może być czerpiącym z natury. Może czasem powinien. Dobre wzorce mogą inspirować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz