Sporo lat minęło, jak proponuję w tym miejscu myśli niekoniecznie oczywiste lub tak oczywiste, że aż niezauważalne. O Sprzedaży, choć nie wyłącznie. Surowy podpis (bez hasztagu), którego używam oznacza w założeniu indywidualny tok komunikacji. Mniej lub bardziej udolny, ale mój. Wydaje mi się, że po części właśnie w takiej formie oddaje obraz tego co i w jaki sposób chcę przekazać. Trochę obok trendów i głównego nurtu. Póki co, trzymam się tej drogi, a czy warto, ocenią między innymi czytający te słowa oraz czas, nie inaczej jak po swojemu, więc po czasie. Uważam, że ten ostatni jest w wielu przypadkach jedynym uprawnionym Jurorem. Wszystkim, którzy tworzyli i wciąż tworzą ze mną wspólną przestrzeń, może namiastkę relacji, bardzo dziękuję. Chcę wierzyć, że czas choć w części nie został zmarnowany [...]. PS. Celowo urywam dygresję kwadratowym nawiasem, bo mam nadzieję ciąg dalszy nastąpi.
Janusz Zacharewicz - blog o Sprzedaży, reklamie, ludzkim potencjale, tworzeniu i nie tylko. Nie wszystko MOŻNA mówić wprost, ale i nie wszystko TRZEBA. Obserwacje przynosi codzienność, która jak się przyjrzeć jest niecodzienna. Wszystkie treści na blogu © Janusz Zacharewicz
nie do odróżnienia
Idę o zakład, że za kilka
miesięcy część obecnych hitów z pierwszych dziesiątek radiowych wyparuje w
niebyt, podczas gdy wielu z nas wciąż będzie czuć podwyższone tętno słysząc
"You" zespołu Ten Sharp, który to utwór kończy za kilka dni 33 lata.
Trochę to smutne, bo podskórnie czuję, że powinno być inaczej. Być może
jest tak dlatego, że utwór ma się przede wszystkim sprzedać, a kunszt i dobro
samej Muzyki niekoniecznie musi grać w reprezentacji. Czyż ona na tym nie
traci? Wspominam obraz "Jersey Boys" genialnego Clinta
Eastwood'a, przypominający w pełnych humoru i dźwięku kadrach, że nie zawsze i
nie wszystko w świecie Muzyki przychodzi łatwo, a mimo to można tworzyć zgodnie
z własną drogą. Jak w wielu przypadkach, tak i w tym sprawdza się alegoria
do naczyń połączonych. Przesuwając elementy przypisanej każdemu z nas układanki
uwagi, która jest ograniczona oraz czasu, którego nie da się cofnąć,
przynajmniej w niewielkim stopniu wpływamy na to co słyszymy z fal eteru i widzimy
w kinie. Mamy wpływ też na to czego nie usłyszymy i nie zobaczymy. To chyba
odpowiedzialność. Kto wie, być może oddając wszystkiemu sprawiedliwe i należne
miejsce uda się dostrzec co jest złotem, a co tombakiem, mimo że są z
daleka nie do odróżnienia.
PS. powyższa myśl koreluje z refleksją „czy umarło już tworzenie?” (zainteresowanych odsyłam do jego źródła na tym blogu)
tryby
Pracują tryby
Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych.
Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak
sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie. Praca trybów
w założeniach przewidziana jest długoterminowo, choć jak wszystko inne, tak i ona
podatna jest na niekorzystne oddziaływanie.
Sporo
tu można poprawić, podobnie jak zepsuć. Sprzedaż dzisiejsza, z reguły
postrzegana jako ważniejsza od jutrzejszej, w ciągu kilku godzin staje się
wczorajszą, podobnie jak jutro, będąc za chwilę nowym dzisiaj, objuczone
zostaje zaniechaniem dnia poprzedniego. Priorytety na dziś stają się jutro
nieaktualne, a co jutro będzie najważniejsze, dziś jest mało istotne. Tryby
jednak pracują i niezależnie od człowieka wymieniają się znaczeniami.
Znaczeniami określonymi w założeniu. Przypomina to inne zjawiska
samonaprawiające się występujące w przyrodzie. Dobrze, że takie istnieją.
Ma
to miejsce również dzisiaj, choć dostrzegane jest rzadziej, niż częściej. Bywa że
rutynę krótkowidza zachwyci dalekowzroczność.
Mimo ludzkiego oddziaływania pracują tryby Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych. Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie.
złoto
Gdyby trzymać się litery znanego powiedzenia i prawdą by było, że milczenie jest złotem, jeden człowiek byłby od dwóch tysięcy lat w czołówce TOP 100 najlepiej zarabiających, możliwe że w skali świata. Ponieważ on wciąż milczy, ja o nim wspomnę w tym niemilczącym świecie. Św. Józef w biblii nie wypowiada ani jednego słowa, zyskując tym niepisane i oryginalne jednocześnie miano "milczący święty". Zamykając dygresję pół żartem, już całkiem poważnie osadzam się w dzisiejszej rzeczywistości. Obserwuję jak konstruuje się obecnie zapowiedzi , tzw. trailery filmów oraz same filmy, w tym te kierowane do dzieci, potocznie zwane bajkami. W kontrze chcę pokazać poniższe zdjęcie, które obrazuje, uzmysławia i po części udowadnia, że do przekazania treści, sensu i emocji nie potrzeba koloru, ruchu i niemalże efektu stroboskopu klatek filmowych. Wydaje się, że niekonieczny jest także dźwięk, a tym bardziej modny, przez co szeroko stosowany ciąg, wręcz potok słów, by tak zredukowanymi prawie do końca środkami oddać możliwie najwięcej informacji. To jest wykonalne, choć nieproste i niełatwe, a prawie wszystko dzisiaj "chce" lub/ i "musi" być proste i łatwe. Skromnym jestem pomysłodawcą, ale być może któryś twórca reklamy telewizyjnej lub kreskówek (określenie dziś archaiczne) podejmie rękawicę.
Kontynuując temat milczenia i przestrzeni, w której dostrzegam jego niezagospodarowane miejsce, mam potrzebę wspomnieć przełom w kinematografii, jakim okazał się film Avatar. Wyobrazić sobie tę produkcję w opcji "level wyżej" wymaga bez wątpienia wizjonerskiego spojrzenia nielicznych jednostek, ale gdyby zatrzymać się na chwilę w pędzie za nowościami i wrócić do czegoś, co było dobre, jest sprawdzone i genialne, mógłby narodzić się Avatar w wersji kina niemego z orkiestrą "na żywo". Skromnym jestem pomysłodawcą, jak wspomniałem, ale nie damy sobie chyba "uciąć głowy", że by się właśnie taki widzom nie spodobał, a inwestycja nie okazałaby się trafiona również z punktu widzenia portfela producenta.
jednocześnie
Sporo sprzeczności
istnieje symultanicznie, co da się zauważyć przełamując temat jednocześnie
poważny i żartobliwy lub w tym samym stopniu egzystencjalny co teoretycznie nieistotny.
Jeśli spojrzymy na świat wzrokiem bohatera obrazu "Bogowie muszą być
szaleni" (prod. 1980) zauważymy, że życie może być proste jednocześnie
takim nie będąc, podobnie jak potrafi być skomplikowane pozostając prostym.
Okazuje się, że czasem człowiek wybiera los, a czasem los wybiera go
człowiekowi.
Czy
dostrzegamy, a w drugim punkcie czy doceniamy wartość powietrza, którym
oddychamy? Nie mam na myśli ogólnego podejścia do ekologii, a mikroskali
dotyczącej każdej sekundy i pojedynczego oddechu. Wydaje się, że raczej
powietrze traktujemy "jak powietrze", by docenić jego wartość w
chwilach ekstremalnych, gdy np. wypływamy na powierzchnię wody podczas nurkowania
bez uzbrojenia w butlę tlenową, mając do dyspozycji wyłącznie zawartość płuc.
Ile może w tym przypadku trwać sekunda przeciągająca się w czas zdecydowanie
dłuższy zapewne każdy doświadczył.
Sprzeczności
istnieją jednocześnie, co ukazuje między innymi poniższe zdanie, które na pozór
tylko jest jednym z wielu. Wg mnie jest genialne, być może dlatego, że
stworzone przez geniusza.
„[…]
Czyniąc zaś to, rezygnowałem nie tylko ze stroświeckich opisów tła
przyrodniczego, bądź urbanistycznego, z psychologii postaci, z tradycyjnych
wątków i perypetii, zbędnych powikłań fabularnych, ale z całej anachronicznej
już werbalistyki literatury, od zdań poczynając, a na przydawkach i
przysłówkach kończąc; żadnych, ni starych, ni nowych, nie używałem schematów,
nie cytowałem myśli trafnych, ani przekornych powiedzeń, bijąc pieczęciami,
grafionem, zębatką za każdym razem w samo sedno tylko - albowiem dzięki
rezygnacji tak wszechstronnej, pominięciom równie totalnym udowodniłem, że
świat cały można wypowiedzieć milczeniem! [...]”. [Wysoki Zamek | Stanisław
Lem].
Sporo
sprzeczności istnieje symultanicznie i podobne odczucia potrafią towarzyszyć
podczas poszerzania wiedzy przy jednocześnie wzrastającej świadomości własnych
ograniczeń. Ograniczeń na różnych polach i poziomach, których przez wspomniane
ograniczenia w pełni nie dostrzegamy. Jednoczesne istnienie sprzeczności, w tym
przeplatania się skomplikowanego z prostym potwierdzę pozostając celowo przy
literaturze. Czy wszyscy wiedzą, że "współczucie zbiera ślimaki z
chodnika", "nostalgia wącha szalik", a "nadzieja robi
kanapki na drogę"? Książka "Co robią uczucia?" Tiny Oziewicz
przypomina, że skomplikowane może być proste, co oprócz tego dowodu jednoczesności
jest jednocześnie genialne.
Połączenie
prostoty i genialności przypomina mi o jeszcze jednej zależności. Ponieważ nie
da się wykluczyć, że nie wszystko co jest proste i genialne zostało do tej pory
odkryte, pomimo (albo dlatego właśnie) że jest proste i genialne, w twórczości
ludzkiej nadzieja. W roku 1971 pierwszy odcinek serii "La Linea Balum
Balum" zakończył dywagacje na temat tego, że doskonałe i genialne jest
poza powszechnym zasięgiem. Osvaldo Cavandoli, Franco Godi i Carlo Bonomi oraz
na pozór prosty pomysł. Pomysł z kategorii tych, których część do dzisiaj czeka
na przypisane im "EUREKA!”.
PS. Myśl ilustruję zdjęciem twarzy, będącej skarbcem sprzeczności. Jej wyraz może świadczyć o wewnętrznym spokoju, jednocześnie nie zdradzając co ma miejsce naprawdę. Ma zdolność przedstawiania uśmiechu, do złudzenia podobnego w szczerości, co w wymuszeniu. Uśmiechu, który bywa wyrazem życzenia rozmówcy szczęścia lub opcjonalnie satysfakcji z jego niepowodzenia. To proste i skomplikowane. Jednocześnie.
kry okazji
Skacze Sprzedaż po krach okazji jakby bała się utonąć, a ludzie podsuwają jej co rusz to kolejne, własne tratwy i pontony, by choć na chwilę zechciała nastąpić na nie swoją drogocenną stopą. Czas nie ogląda się za siebie. Gdy wakacje się kończyły z nieodzownym kompletowaniem piórników, po stosunkowo niedługim czasie znicze wszechobecnie zawitały, by po chwili zniknąć z pola widzenia i ustąpić nikomu innemu jak Świętemu Mikołajowi, który nieśmiało przeciskał się między choinkami w marketach, szukając prezentów i rozważając w myślach dziecięce na swój widok uśmiechy. Zawitał na jarmarki, między zapachy, kolory i smaki. Potrwało to czas jakiś, ale mniejszych i większych okazji zakupowych nie brakuje. Bynajmniej. Płyną jak kry po wodzie. Czas nie ogląda się za siebie, co Sprzedaż wykorzystuje bezbłędnie. Za kilka dni Tłusty Czwartek przejmie pałeczkę uwagi zakupowo-sprzedażowej konsumentów i sprzedawców zastawiając pączkami przestrzeń dostrzegalną wzrokiem, słuchem, węchem i nie wyłącznie tymi zmysłami. Pachnąco będzie i smacznie. Tłustoczwartkowo. Niemal codziennie mamy "dzień” czegoś/ kogoś, noce są anektowane sprzedażowo, pory roku zajmowane politycznie, choć lato póki co wciąż jest Muminków. Parafrazując znane powiedzenie Sprzedaż dopóty żyje dopóki ludzie są twórczy, chcąc wyróżnić produkt/ usługę i wykrzesać więcej, a czasem mniej lub celowo inaczej, bo mimo że istnieją takie opinie praktyka pokazuje, że nie zawsze "samo się sprzedaje". Kreatywność jest potrzebna w Sprzedaży, a czasem niezbędna, by wzorem Małego Księcia w kapeluszu dostrzec "boa zamkniętego". Skacze więc Sprzedaż po krach okazji jakby bała się utonąć, a ludzie podsuwają jej co rusz to kolejne, własne tratwy i pontony, by choć na chwilę zechciała nastąpić na nie swoją drogocenną stopą. Ostatnio podwinęła nogawki i zdjęła buty chcąc pokazać netto, nie brutto, choć być może buty oszczędza na kolejne lata. Wiele pamięta, sporo przetrwała, więc szanuje co ma i cieszy się z tego co ma. Powodzenia życzę, osobliwy skoczku, a szykując się do wejścia na beztroski, ozdobiony czerwonymi sercami i kwiatami walentynkowy ponton miej w pamięci, że być może uosabia jednodniową okazję, a nie Miłość na całe życie. Powodzenia życzę. Poradzisz sobie jak zawsze.