Stare dobre kino. Stary dobry reżyser. Mimo 94 lat (nie)chcący pokazuje, że powiedzenie "im starsze, tym lepsze" nie dotyczy wyłącznie wina i aut zabytkowych. Na świeżo po obejrzeniu "Przysięgły nr 2" (2024), mimo niepochlebnych opinii, wg mnie niesłusznych czekam na kolejny obraz. Na oryginalną jakość, jaką Clint Eastwood wykroił swoją twórczością z różnorodnego świata filmu, pokazując że można robić dobre kino bez greenroomu. Szczególny sentyment ulokowałem w klimatycznym i niesprawiedliwie mniej popularnym filmie "Jersey Boys" o grupie The Four Seasons. Perfekcyjny z obu stron kamery, ukazuje problem z więcej niż jednego punktu widzenia, choćby obrazami "Sztandar chwały" oraz "Listy do Iwo Jimy", realizując (być może) Misję Twórcy, pokazującą, że często nie jest tak, jak myślimy. A myślimy, że świat musi pędzić, by być dobrym, podobnie jak udowadniamy wartość wyłącznie zwróconym budżetem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz