cienie i światła

Obserwuję świat Sprzedaży jak wszyscy ludzie, choć większość robi to bezwiednie. Przecieram co pewien czas okulary, by widzieć świadomie i dostrzegam w sprzedażowo-zakupowej przestrzeni mniej lub bardziej oczywiste prawdy. Czasem są to truizmy ważne, a przykurzone z powodu zaniedbania lub co gorsza celowo. Jedną z takich prawd jest osobliwa gra, ze świadomości której mam potrzebę zdmuchnąć kurz. Nie jest niczym nowym, można powiedzieć świat zna tę prawdę od początku istnienia ludzkiego gatunku, a jej wątek stanowi kręgosłup biblii, twórczości, w tym popkultury, między innymi literatury J.R.R. Tolkiena, czy uniwersum Star Wars. Nie da się nie zauważyć, że podobnie jak wiele innych obszarów tak i Sprzedaż miotana jest wpływem odmiennych intencji, a patrząc w kategoriach barw czarno-białych, tych zupełnie przeciwległych, jakimi są dobro i zło. To teoretyczne uproszczenie dwóch barw można rozbić na otaczające nas w codzienności odcienie.

 

Bez trudu zauważymy swoistą grę cieni i światła w pierwszym napotkanym sklepie stacjonarnym oraz internetowym, na bazarze oraz na jarmarku. Usłyszymy ją lub zobaczymy w reklamie zaszczepiającej w odbiorcy chęć i usprawiedliwienie zakupu. Będzie widoczna w praktykach sprzedażowych, począwszy od obserwacji działań osób, z których czerpiemy przykład po wdrażane zachowania własne. One również będą nacechowane ciemną i/ lub jasną stroną. Ujrzymy ją w przekazach na szkoleniach sprzedażowych, w pierwszej oraz n-tej w życiu transakcji i zawsze po obu jej stronach, w założeniach przyrostów sprzedażowych, w tabelach opłat banków, w prostych i złożonych programach lojalnościowych, w procedowaniu procesów reklamacyjnych, w graniu wielkością czcionki w umowach oraz w docierającym do oka i ucha przekazie reklamowym. Będzie zauważalna w stosowaniu technik sprzedażowych, podobnie jak w uścisku dłoni oraz w uśmiechu podczas zakupu lodówki. Planszą gry cieni i światła jest cały ciąg technologiczny Sprzedaży, od jego początku, który czasem ciężko zlokalizować po koniec, którego najczęściej nie widać. Na tzw. własnym podwórku jednoosobowej firmy, aż po wielkie koncerny.

 

Grze cieni i światła towarzyszy prognoza z wysokim prawdopodobieństwem sprawdzalności. Sprzedaż jest dobra, albo zła i będzie dobra, albo zła, dokładnie tak, jak jej powiernik człowiek, a rozgrywka trwa nawet, a może tym bardziej, gdy o tym nie myślimy. Ponieważ Sprzedaż jest tylko (i aż) narzędziem w rękach człowieka, od tego ostatniego zależy z reguły w którym kierunku ona zmierza, w skali mikro oraz makro. To jednocześnie dobra i zła informacja, bo mamy spory, a może kluczowy na Sprzedaż wpływ dobry albo przeciwnie, zarówno jako sprzedający, jak i kupujący. Wszyscy mamy w tej przestrzeni wkład i nawet odwracając od własnych czynów/ wyborów wzrok nie możemy powiedzieć, że mnie to nie dotyczy. Niezależnie od tego, czy jest to truizm zapomniany, czy na chwilę odkurzony przez literaturę, muzykę, czy film, dotyczy. Od początku istnienia ludzkiego gatunku.

w sam raz

Gdyby umiar i umiejętność dostrzegania innych towarzyszyły człowiekowi zawsze, bezwarunkowo i bezterminowo, również przy wyborach zakupowych, być może nastąpiłaby naturalna regulacja i w tym obszarze w przyrodzie. Obszarze ważniejszym, niż się wydaje. Gdyby chleb i pozostała żywność świata sprzedawała się w ilości nie za dużo i nie za mało, a w sam raz, nie dostrzegalibyśmy najprawdopodobniej zjawiska przejedzenia i marnotrawstwa, a z drugiej strony dzięki możliwości podzielenia się zasobami z innymi być może świat nie poznałby głodu. Przestrzeń "w sam raz", zawierająca się w obszarze pomiędzy "zbyt mało" i "za dużo" jest traktowana raczej jak okres przejściowy posiadania, nie jako cel. Jest w moich czasach trochę zapomniana, mimo że od zawsze istnieje. Dość często jest przykrywana (niestety?) przez Sprzedaż, która (musi?) dążyć do wzrostów bez względu na konsekwencje. Więcej, więcej, jeszcze więcej. Określeniem Sprzedaż ogarniam ludzi, którzy się nią posługują. Ludzi, którzy po drugiej stronie medalu także mają możliwość dysponowania umiarem i umiejętnością dostrzegania innych. Gdybyśmy tym wartościom dali jako kupujący i sprzedający większą szansę, bezwarunkowo i bezterminowo, do tego aż stopnia, by pozwolić sobie się przy nich zestarzeć, rozwiązałaby się być może niejedna (a choćby nawet tylko jedna) bolączka moich czasów. Używając określenia moich, lokuję odpowiedzialność również w sobie. PS. Dotykam tej myśli tylko kilkoma zdaniami. Nie za dużo i nie za mało, a w sam raz.

przed wigilią

W zakupowej krzątaninie (jeszcze tego nie kupiłem) patrzę w niebo i choć nie widzę gwiazdy, która zacznie za kilka dni wigilię wracam myślami do Narodzin, jakże dalekich od dostatku i zakupowej krzątaniny.

na wskroś

Idę, przecinam miasto na wskroś, celowo oraz bezwiednie skanując pole widzenia wzrokiem i mimo sporej ilości reklamowych placementów, czy jak się kiedyś mawiało powierzchni wypełnionych komunikatem sprzedażowym wciąż czekam na ten, który spowoduje mimowolny grymas zaskoczenia, połączonego z zadowoleniem i zdziwieniem, że to proste i genialne, więc dlaczego tak tego mało. Być może dlatego, żebym wciąż czekał i szukał, więc idę, przecinam miasto na wskroś [...].

 

Powyższa myśl jest podana nie wprost, choć na wskroś prawdziwa i osobista. Obserwując znaczną część swojego życia świat Sprzedaży i reklamy, które siłą rzeczy się wzajemnie przenikają myślę i jednocześnie wiem, że istnieją przestrzenie do dzisiaj nieodkryte, które zadziwią (jeśli zdążę być tego świadkiem) mnie, wspomnianą Sprzedaż oraz środowisko reklamy. Przede wszystkim jednak mają potencjał dobrego dotarcia do Klientów, choć ci ostatni najprawdopodobniej nie będą do tego przykładać uwagi (i wcale nie muszą). Używam sformułowania dobrego dotarcia, choć ten ma potencjał być genialnym, który nie musi kosztować (widziałem genialne logotypy oraz hasła napisane pisakiem na witrynach sklepów lub kredą na stojaku), nie musi też być wymyślny, bo wręcz prosty i nienachalny w przeciwieństwie do wielokrotnego komunikowania, czy bombardowania wręcz odbiorcy przekazem. Siła nie musi wynikać z ilości, by móc ją pamiętać, nawet latami. Niektóre hasła zostają w pamięci jak betonowe słupy będące odnośnikiem do napotkanych kolejnych.    

 

PS 1. Ilustracja myśli odzwierciedla genialny pomysł, który jeszcze śpi.

 

PS 2. Refleksję ucinam znakiem […] zostawiając miejsce na sformułowanie się indywidualnej opinii czytających. Każdy ma swoją. 

prztyczki

Kiedy wydaje się człowiekowi, że robi coś doskonale pojawia się szansa, że po czasie dostrzeże (oczywiste?) niedoskonałości. Podobnie jak lustro może pomóc skorygować nie tylko to co widać na zewnątrz, tak oprócz funkcji podstawowej ludzkiego nosa nadaje się on również do przyjmowania (niezbędnych?) prztyczków.

niedopo...

Odczujemy jego siłę czytając słynne zdanie Ernesta Hemingwaya "Sprzedam buciki dziecięce, nigdy nie używane". Niedopowiedzenie jest zjawiskiem jak wiele innych szerszym, choć skupiam się tutaj na aspekcie Sprzedaży. Bywa przypadkowe, ale i celowe. Jest niedosytem unoszącym rękę zaciekawionego po to, czego dowiem się jeszcze, czy co będzie dalej. Inicjuje w odbiorcy doładowanie wyczerpanego w znacznym już stopniu akumulatora zainteresowania. Przypomina działaniem niewidzialną przy odpowiednim oświetleniu żyłkę, sterującą drewnianą postacią w teatrze lalek. Czyż nie korzysta z niego Sprzedaż? Oczywiście, że korzysta. Dostrzegam jego wpływ na mnie już w latach dziecięcych, choćby w powtarzalnym  oczekiwaniu na kolejne kilka stron komiksu w "Świecie młodych", powodujące w myślach niewypowiedziane pytanie "co stanie się dalej". Wciąż widzę jego działanie w kolekcjach figurek LEGO, w oczekiwaniu na płytę artysty po publikacji singla, w dobrym trailerze filmu, nie przekazującym za dużo, w tajemnicy okienek adwentowego kalendarza, w wykwintnych nazwach w karcie menu restauracji oraz w niedosycie po ostatnim odcinku serialu, czy jego sezonu. Nie da się zaprzeczyć, że czytając napis "to be continued" znajdujemy się prawdopodobnie w zaawansowanej fazie zakupu dalszych emocji. Niedopowiedzenie jest kręgosłupem CTA (call to action) oraz tzw. clickbajtu, choć przy tym ostatnim zjawisku tym razem dopowiem i to z premedytacją, że nie zawsze to co dobre jest dobrze przez człowieka wykorzystywane. W świecie monetyzacji ludzkiej uwagi być może warto pamiętać o istnieniu przestrzeni poza pieniędzmi, co niech będzie nieobowiązkowym CTA dla każdego z nas. Niedopowiedzenie wymusza również zostawienie czytających te słowa z interpretacją powyższego zdjęcia oraz zakończenie tekstu w tym miejscu.

zapomniana książka

Przeglądam swój stary "Słownik racjonalny" (Hugo Steinhaus) i nie mogę nie zauważyć trafności niektórych zdań, które przypominają akty strzeliste.

 

"Do historii przechodzą zdania co najwyżej siedmiowyrazowe". Czyż nie mówi to sporo o ludziach, w tym mnie?

 

"Dzięki rozpowszechnieniu oświaty można dziś czytać, pisać i publikować, nie poprzestając być analfabetą". Czyż nie mówi to sporo o ludziach, w tym mnie?

 

"Niektóre utwory muzyczne są niepotrzebne, muzyka nie". Słucham radia dość często. Strzał w środek tarczy.

 

"Katowi płacą za robotę: może powiedzieć na swoje usprawiedliwienie - Każdy musi żyć!". Prawda, że piękne?

 

"Na zakrętach drogi życiowej powinny widnieć napisy ostrzegawcze - Nie przekraczać prędkości 24 godz. na dobę!". Ech...

 

PS. Dobrze, że wynaleziono półki, z których czasem zdejmie się zapomnianą książkę.

quo vadis

Gdybym skierował pytanie "quo vadis" do uczciwości w Sprzedaży oraz do jakości wytwarzanych produktów, gdybym zadał je czystości intencji oraz zasadom dbania o dobro wspólne, gdybym zwrócił się z nim do autentyczności bezinteresowności (tak, to nie zawsze oczywiste) oraz do wierności ponadczasowym wartościom, gdybym spytał o to sprawiedliwość w ocenach oraz rozsądek w płaceniu za to, co na to zasługuje, gdybym przyszedł z tym pytaniem do dalekowzroczności wizji/ projektów oraz do spójności deklaracji z czynami, gdybym wreszcie zwrócił się z nim do zasad fair play, bardziej zaszytych w ludzkiej naturze, niż spisanych za porozumieniem stron chciałbym usłyszeć w większości przypadków "nigdzie się nie wybieram" lub "jestem we właściwym miejscu". Nie zrobię tego, choć być może właśnie się to stało, podobnie jak nie usłyszę niczego, choć to nie jest konieczne. Istnieją pytania ważne, choć niewypowiedziane, które przynoszą ważne, choć niewypowiedziane odpowiedzi. Podczas gdy deklaracje wypatrują odzwierciedlenia w rzeczywistości, skutki odczytują swoje pierwotne zamiary. Szukam ich w pierwszej kolejności w sobie.

do wyczerpania zapasów

Czytając sprzedażowe hasło "do wyczerpania zapasów" wiem, że dotyczy również rozsądku jego odbiorcy.

co wyrośnie

Całkiem możliwe że moje to tylko wnioski, ale dostrzegam dzisiaj pewną konieczność na tle leciwej już wagi (ma lat tyle, co dzieje człowieka na ziemi). Konieczność zbudowania zainteresowania/ wyrzucenia gotowej odpowiedzi od ręki, powodująca we wspomnianej wadze przeciążenie szali z napisem ILOŚĆ kosztem tej opisanej słowem JAKOŚĆ. Pobieżność zbierania informacji przez odbiorcę i powierzchowność informacji dostarczanych to dwie odnogi tego samego organizmu, a może zjawiska. Są jak naczynia połączone i w 100% współzależne, w których niestety jakkolwiek mocno to zabrzmi, jedno warte jest drugiego. Wymagania tworzą impulsy, podobnie jak dokładnie odwrotnie. W każdej chwili jednak, nawet jeśli nie przykładamy do tego tym razem innej już wagi ma to swoje konsekwencje. Podobnie jak zauważając w lesie grzyba z prawej strony mijamy tego po lewej, to co zajmuje uwagę w danej chwili odciąga ją od czegoś innego. Czy mamy na to wpływ i czy zawsze szybciej znaczy lepiej? Czy w walce podmiotowość vs. przedmiotowość ta pierwsza się jeszcze podniesie zanim doliczą do 10? Łatwo by było uznać, że doliczono nokaut już dawno, ale tak łatwo nie jest. Walki są indywidualne, więc jest ich tyle ile ludzi. W świecie pędu za wygodą i klikalnością/ monetyzacją myślę o inwestycji czasu, która może okazać się dobrą lub przeciwnie. Żołądź go potrzebuje, by stać się dębem i nie staje się to od ręki. Jeśli ktokolwiek chce jeszcze zobaczyć co z niego wyrośnie. 

nawet jeśli


Choć nie zawsze to widać w repertuarze, wciąż istnieje rzeczywistość, w której widzowie/ pieniądze szukają filmu, a nie odwrotnie. Podobnie jest w przypadku Muzyki, nawet jeśli trudno o takie wrażenie na co dzień. Dotyczy to także literatury i innych możliwości realizacji ludzkiej pasji oraz specyficznego rodzaju przekazu, często intymnego, indywidualnego, przez to unikalnego kontaktu twórca - odbiorca. W tym wszystkim jest człowiek, po jednej i drugiej stronie "transakcji" i podczas gdy miliony tworzą dla jednostek, a jednostki dla milionów warto nie zapominać o niezmiennej prawdzie. Co piękne i wartościowe takim zostaje, nawet jeśli za to piękno i tę wartość nie otrzyma zapłaty.

czy, kiedy, co i ile

Matematyka jest matką nie tylko nauki. Niezależnie od zasobności portfela proces zakupu zawiera się w przedziale od 0 do +∞. Nie da się nabyć wszystkiego, jednocześnie zawsze możemy nie kupić nic i odejść. Sprzedaż jest funkcją uzależnioną od sytuacji, której pochodną (znów matematyka) są potrzeby, choć raczej, a może przede wszystkim zależy od woli kupującego. Bynajmniej nie tylko, a co najwyżej również, o czym nie zawsze mamy świadomość. Jeśli więc miałbym wymienić to, co uważam za fascynujące w Sprzedaży znalazłoby się sporo punktów/ podpunktów, choć dzisiaj chcę zwrócić uwagę na jedną, szczególną właściwość procesu/ zjawiska przenikającego codzienność człowieka, nawet jeśli odbywa się bezwiednie. W dobie automatyzacji i wyręczania ludzi w różnych aspektach, z pewnością nie we wszystkich przypadkach, jednak z reguły to wciąż człowiek ma (powinien mieć?) władzę i kontrolę nad tym czy, kiedy, co i ile kupić. Nie jest to właściwość zagrożona wyginięciem, nawet jeśli przyzwyczajenie, wygoda oraz komunikat sprzedażowy mają za cel wybrzmiewać inaczej.

 

PS. Na zdjęciu człowiek i alegoria mnogości komunikatów sprzedażowych.

części pierwsze

Trzymając w rękach produkt (odnosi się to także do usług) obcuję z całością i jednocześnie z każdym detalem z osobna. Jako konsument/ Klient często bardziej lub mniej świadomie biorę pod uwagę historię, która doprowadziła wspomniany produkt/ usługę do aktualnej wersji. Czy stan ulegał/ uległ w drodze modyfikacji do systematycznego polepszenia walorów oraz części składowych produktu/ usługi, czy może przeciwnie. Biorę pod uwagę obsługę reklamacyjną, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie użytkowanie. Sporo elementów wpływa na decyzję kupić, czy odłożyć na półkę. Oprócz ceny, która jest najgłośniejszym pisklęciem w gnieździe. Czasem uda się przywiązać Klienta do marki na lata i choć nie jest to łatwe, warto. Trochę podobnie jest z Muzyką, która ma zdolność ubogacania potrzebnej człowiekowi przestrzeni. Ja jej potrzebuję. Rozbierając na części pierwsze utwór "You" (Ten Sharp) słyszę ludzki głos ubarwiony kamerą pogłosową, organy Hammonda, syntezator, pianino, gitarę basową, ksylofon oraz perkusję. Wszystko doskonałe i zespolone w około 3-minutową całość, która pokonała 33 lata istnienia, a to myślę dopiero początek tej historii. Historii, której jako słuchający jestem częścią. Wymienione części składowe utworu uważam za równoważne i dopełniające się, bo nie jestem w stanie powiedzieć z której mógłbym zrezygnować. Każdy element ma niezbędny wkład, ma też swoją historię związaną z konkretnym człowiekiem, być może od obserwacji innych, poprzez wzrastanie zainteresowania i żmudne szlifowanie muzycznej umiejętności. Zespół Ten Sharp nie komponował "You" z myślą o mnie, choć jednocześnie dla mnie. W całości i przez wszystkie jego części pierwsze.

wciąż tam jestem

Wiem, że wciąż tam jestem. Ja w wersji saute. Bez „must have” docierającego wzrokiem, słuchem i węchem od kiedy pamiętam. Przez marki, zwyczaje, nowinki techniczne, gadżety, przez to co i jak wypada względem otoczenia. Myślę o tym co wypada dla mnie. Otoczony kablami i mnożącymi się ładowarkami patrzę na góry. Gołe, piękne, doskonałe. Doskonałości nic nie trzeba dodawać, nawet jeśli znajdziemy powód i nazwiemy go koniecznym. Czy pokuszę się we własnych wymaganiach oraz filtracji bodźców docierających do mnie wzrokiem, słuchem i węchem uruchomienia przycisku „ustawienia fabryczne”, nie wiem. Wiem, że wciąż tam jestem. Ja w wersji saute.

wprzód i wstecz

Czas jest przestrzenią względną, co dotyczy również Sprzedaży. Można sprzedawać/ kupować coś czego jeszcze nie ma, jak mieszkanie w budynku, który ukaże się w pełnej gracji za rok lub dwa. Można sprzedawać/ kupować to co widzimy, dotykamy, wąchamy, smakujemy tu i teraz. Można sprzedawać/ kupować przedmioty z przeszłości, jak płyty, książki, obrazy, czy ewoluujące w kształcie i wykonaniu klocki. Sprzedaż ma możliwość sięgania na osi czasu zarówno wprzód i wstecz, o czym dobrze wie inwestor oraz kolekcjoner. Ze związku czasu i Sprzedaży narodziło się potomstwo, jak powiedzenie "stare dobre", o którym przypomnimy sobie kupując obecne sprzęty AGD, jak też określenie "innowacyjny", wprowadzające do stanu obecnego danej branży coś nowego. Piszę te słowa w roku 2024 mając świadomość, że to tylko punkt na osi czasu, a spoglądając na oś Y odnotowującą aktualną wartość Sprzedaży wiem, że dzisiejsza zostanie określona wstecznie, po zaksięgowaniu wszystkich transakcji „w trakcie” oraz zwrotów wadliwych produktów. Świadomość sięgania Sprzedaży wstecz oraz wprzód pieczętuje w mojej głowie również Muzyka, między innymi utworem „Cold Heart” [Elton John, Dua Lipa], serwując wysmakowane Kiedyś połączone z Dzisiaj, przy okazji przywołując wspomniane wcześniej potomstwo, czyli określenie "stare dobre". A ja? Choć pamiętam co nieco całkiem dobrze z osi czasu za mną i spoglądam przed siebie, obserwuję, sprzedaję i żyję dzisiaj, wpływając na wartość Sprzedaży określoną na osi Y. Czy zaliczy mnie ktoś kiedyś do kategorii "stare dobre", czas pokaże, a tymczasem rozglądając się na boki dostrzegam przy sobie czytających te słowa. Czas jest przestrzenią względną. 

wybieram ciebie

Tak jak Christopher Nolan wybiera do kolejnego projektu Hansa Zimmera i tych samych aktorów, podobnie Tarantino, lgniemy celowo i podświadomie do ludzi sprawdzonych, którzy pasują naszym wartościom, poglądom, wizjom i planom na dzisiaj oraz tym odleglejszym. Gdzie tylko mamy możliwość, bo świat nie jest idealny wymieniamy sprzęty z tym a nie innym fachowcem, naprawiamy fleki u tego a nie innego szewca. W przywiązaniu do marki samochodu oraz w przyjściu po raz n-ty po usługę do tego samego człowieka istnieje niewypowiedziany i bezcenny komplement zawarty w dwóch słowach. Wybieram ciebie. To krótkie stwierdzenie, nawet jeśli zawoalowane w inne nazwy, mierniki i wskaźniki jest celem wielu firm oraz marzeniem ludzi, choć oprócz pozytywnego znaczenia niesie zagrożenia. Podobnie jak zbyt duża ilość balastu na łodzi lub w balonie ma zdolność zatopienia lub uniemożliwienia lotu w wymarzonym kierunku. Pewność skupienia na sobie uwagi oraz zadowalająca prognoza na wykresie sprzedaży zawiera pokusy zachowań monopolisty i popadnięcia w pychę, zacierających powód pierwotnego przyciągania innych do firmy, marki, a może ludzkiej osobowości. Czy pamiętam dlaczego n lat temu pojawiło się skierowane do mnie ze strony Klienta, a może najbliższej osoby niewypowiedziane "wybieram ciebie"? Czy doceniam ten fakt, bo może stał się oczywisty jak powietrze. Czy wciąż jako firma, usługodawca, człowiek chcę te dwa słowa usłyszeć i czy magnes z tamtych dni/ lat wciąż ma siłę, czy może obrócił go czas o tyle stopni, że zamiast przyciągać odpycha. Kierunek deklaracji/ zwrotu "wybieram ciebie" ma dwa wektory i tak jak lgniemy celowo i podświadomie do ludzi sprawdzonych, którzy pasują naszym wartościom, poglądom, wizjom i planom na dzisiaj oraz tym odleglejszym, tak inni lgną do nas. Jeśli wciąż ma to miejsce. Nie usłyszymy ich, bo są niewypowiedziane, choć gdy wyostrzymy uwagę zauważymy w reakcjach ludzkich dwa szczególne słowa. Będą widoczne w wyborach zakupowych, w ustaleniach przy negocjacyjnym stole, w przypadkowych spotkaniach w tramwaju oraz w milczącym spojrzeniu małżonka.

niememorandum

Nie napiszę memorandum w stylu Jerrego Maguirea, choć jak on zawrę w słowach i między nimi własne zdanie. Trochę o niej wiem, udało mi się dotknąć części tajemnic Sprzedaży i mam swoje miejsce w tym fascynującym zajęciu, czy jak kto woli nazwać zawodzie. Jest do dyspozycji sporo książek sprzedażowych, dużo przeczytałem, choć część uważam nie pasuje do realiów naszego kraju i specyfiki unikalnej rzeczywistości. Każdy ma inną. Inaczej sprzedaje się jednorazowo na zasadzie handlarza w Egipcie, inaczej przez lata tym samym Klientom, proponując po raz kolejny i n-ty ten sam lub podobny produkt, czy usługę, inaczej działa się na rynku wysyconym, niż przy braku konkurencji. Nie da się przełożyć/ stosować jeden do jednego wszystkich technik z niewątpliwie potrzebnych książek, choć przesiać przez sito własnego ogródka owszem. Co zostanie, każdy sprawdzi na żywym organizmie, od 8 do 16, choć Sprzedaż nie zna się na zegarku. Zauważyłem, że inspirację można czerpać z książek niekoniecznie sprzedażowych, choćby z biografii ludzi, którym udało się zostawić pozytywny ślad na osi czasu, w tym na sprzedażowym wykresie. Polecam choćby biografię Astrid Lindgren pokazującą, że nie jest łatwo, a mozolnie trudno dojść do tego, w którym znalazła się miejscu. Stało się tak z uporu i osobowości, które w sprzedaży są kluczowe. Inspirować może i film, jak choćby wspomniany Jerry Maguire, czy wiele innych, a także obserwacja cyklu życia filmu, bo wnioski czy opłaca się/ jest zasadne robić kolejne części Piły, czy Matrixa tylko dlatego, że "jedynka" wypaliła każdy oceni indywidualnie. Sprzedaży uczę się słuchając rozmów dzieci oraz ich negocjacji z rodzicami, uczę się jej widząc szyldy reklamowe, z których znaczna część zrobiona odręcznie jakby "na chwilę" przewyższa sprzedażowo te wysokobudżetowe. Sporo wokół nas Sprzedaży, być może da się zauważyć ją wszędzie i niezależnie od tego czy nazwiemy coś lejkiem, czy prospectingiem wiem że będzie istniała zawsze. Towarzyszyła człowiekowi w biedzie i w dostatku, więc jestem o nią spokojny. Sprzedając już prawie ćwierć wieku uważam też, że nigdy nie przestaną mieć znaczenie ludzkie relacje. Tak jak zawsze były, tak pozostaną kluczowe, a kończąc to niememorandum chciałbym, by pozostała po nim nieobowiązkowa refleksja zawarta w ostatnim zdaniu. Dotyczy mnie, choć może nie wyłącznie. Tak jak wielu z nas, zjem dzisiaj chleb, niezależnie od tego, czy mąkę do wypieku Sprzedaż nazwie poznańska, wrocławska, tortowa, czy babuni. Użyję przy tym soli, którą Sprzedaż nazwie morska, kamienna, jodowana, niejodowana, niskosodowa, himalajska, grubo i drobnoziarnista […]. Stół oświetli światło, które Sprzedaż nazwie naturalne, sztuczne, zimne, ciepłe, ostre, łagodne, intensywne, słabe, retro, nowoczesne […]. Tak jak minęły poprzednie miesiące i lata, tak mam nadzieję przyszłość przyniesie kolejne. Będę się temu przyglądać. Będę też wyciągać wnioski i odkurzać co pewien czas znaczenie słowa pokora.

ujarzmienie

Czasem ujarzmienie jest możliwe. Oby inspiracją działań były dobre intencje. Gdybym miał wskazać najbardziej spektakularną reklamę, która krzyczy w mojej pamięci niczym najgłośniejsze pisklę w gnieździe wskazałbym Red Bull Stratos, mimo że to po części reklama, bo raczej zbiór okoliczności, znaczeń i zdarzeń, które dzięki pracy, wyobraźni ludzkiej oraz „budżetowi” dokładnie 12 lat temu (14.10.2012) dopełniły podprogowo lub wprost obietnicy zaciągniętej u obserwatorów trzymających kciuki za powodzenie oraz tych pozostałych osób, obojętnych, sceptyków i niedowiarków. Gdybym miał wymienić bohatera/ów tego projektu mógłbym wskazać głównego "aktora", bo Felix Baumgartner skoczył mimo nieprzewidywalności zdarzeń, ale mógłbym też mówić o sponsorze/rach, czy o naukowcach, bo dla nauki był czas istotny. Mógłbym wspomnieć o konstruktorach specjalistycznego skafandra, który przetrwał ponad 4 minuty ekstremalnej temperatury i tarcia przy prędkości "obiektu" dochodzącej do 1342 km/h. Postawię jednak na "jedynce" tego podium pomysłodawcę/ów wydarzenia i jego/ich umysł oraz wyobraźnię przesuwającą granice. Gdybym miał też opisać po swojemu co myślę o Red Bull Stratos 2012 (data z braku gwarancji, że był to skok ostatni), skupię się na tym co po upływie czasu zostało. Poza wyeksponowaniem odwagi, nauki, roli przekazu medialnego, technologii i pieniądza, bo bez tych elementów by się to nie udało wskazałbym znaczenie ludzkiej chęci rozwoju, bo zespoliła całość przedsięwzięcia. Chęć rozwoju doprowadza tlen do organizmu każdej branży. 

PS. Myśl ilustruję zdjęciem piłki ujarzmionej przez człowieka w pożytecznym celu. Do złudzenia przypomina kulę ujarzmianą przez człowieka od początków jego dziejów. Oby inspiracją działań były dobre intencje.

zajęta bez reszty

Jesień bez reszty zajęta jest przypisanej sobie roli. Nie waha się pokazać swoich możliwości i w miarę przewidywalnie, jak to w przyrodzie ochłodzenie nastało. Skoro jest chłodniej, być może potrzeba bliskości drugiej osoby. Oby nie nastało ochłodzenie w relacjach międzyludzkich, w tym tych szczególnych - sprzedażowych. Niezależne od pogody wydają się gesty i wartości od zawsze towarzyszące człowiekowi. Spojrzenie w oczy, podanie ręki, życzliwość, rozmowa lub wspólne milczenie, przejście przez powodzenie, ale i sprawę kłopotliwą razem. Uczciwość patrząca dalej, niż na dzisiaj. To co proste i ważne, a może najprostsze i najważniejsze w życiu oraz w Sprzedaży jest czasem tak oczywiste, że aż niezauważalne. Z jakiegoś powodu część z tych spraw przykrywa kurz, choć nie jest temu winna jesień. Ona bez reszty zajęta jest przypisanej sobie roli.

powiernik

Sprzedaż ma różne twarze. Widzę ją w zawiłości zdań umowy oraz w treści na wskroś przejrzystej. Zawiera się w abuzywnej klauzuli oraz uścisku dłoni i słowie honoru. Obserwuję ją w płatności na czas oraz w przeciąganiu jej do upadku podwykonawcy. Jest obecna w logotypie globalnej marki oraz usłudze sąsiedzkiej bez identyfikacji wizualnej. Daje się poznać w celowym zmniejszeniu wagi produktu bez zmiany jego ceny oraz w kilkudziesięcioletniej stałości i przewidywalności producenta. Dostrzegam ją w podbijaniu ceny produktów bez uzasadnienia oraz w odstąpieniu nieodpłatnie tych samych produktów potrzebującym. Przejawia się w oficjalnej informacji o promocji z wykorzystaniem wielkich napisów oraz równie oficjalnych warunkach skorzystania z promocji z ledwo widocznym drukiem. Występuje w komunikacie z megafonu informującym o otwarciu marketu oraz w milczącym wzroku starszej osoby proponującej czosnek z własnego ogrodu. Odnajduje swoje miejsce w codziennym bytowaniu człowieka. W uczciwości i oszustwie, w szczerości spojrzenia oraz pogardliwym uśmiechu. Niewinna jak nóż jest w ludzkich rękach wyłącznie narzędziem. Z definicji dobrym, bądź przeciwnie. W całości sprzężona z jej powiernikiem ma różne twarze. Jeśli sprzedajesz, ma także twoją.

chciałbym się mylić

Obserwując przekorę natury ludzkiej mam czasem wrażenie, że gdyby oznaczenie nutri-score na paczkach pożywienia odwrócić, skutkiem czego mus owocowy otrzymałby notę E, a chipsy A, dałoby to efekt bardziej pożądany od obecnego. Napis "palenie wydłuża życie twoje oraz palaczy biernych" też ma potencjał niestety, podobnie jak "nie dotykać" na wartościowej książce. Błądzić jest rzeczą ludzką (Errare humanum est, Seneka Starszy), choć bardzo chciałbym się w powyższych przypadkach mylić.

forma

Działo się to lata temu, choć możliwe że wczoraj. Przechadzała się Sprzedaż nie pierwszy raz bez celu, a ten ostatni zwykle czekał w miejscu nieumówionym. Obserwowała budynki różnych epok, z których część wykonano solidnie wg dopracowanego projektu, a resztę jakby tylko na chwilę. Forma konstrukcji bardzo często uzależniona była od jego zastosowania i przeznaczenia. Sprzedaż spojrzała w niebo, na którym okazały balon transportował kogoś z punktu A do punktu B. Nie planowała żadnych rozmyślań, a tym bardziej działań, ale przechadzka zostawiła w Sprzedaży jakby w zawieszeniu sporo pytań, które co pewien czas kiełkowały. Ukazała też jej drzwi, których wcześniej nie widziała. Forma dostrzeżona w budynkach przysłużyła się Sprzedaży. Wskutek pojawiających się po spacerze myśli Sprzedaż postanowiła próbować co pewien czas proponować klientom ten sam produkt/ usługę w innej formie. Zastosowana czcionka w logotypie, użyty materiał, rozmieszczenie i pomysł instalacji zmieniały wiele, a bardzo często wszystko. Odpowiednio zaprojektowany napis GARBARNIA mógł zdobić zakład obróbki skór, choć równie dobrze sprawdzał się w innych branżach, odległych od podstawowej, wynikającej z pierwotnej nazwy i domyślnej. „Hmm, a jeśli wyraz podświetlić?”, pomyślała Sprzedaż chwilę przed powstaniem neonów. Balon sprawdzający się jako środek transportu na niebie w innej formie mógł uatrakcyjnić dekorację pokoju lub sali podczas urodzin. Ten sam strój gangsterski w innej, lekko zmienionej formie mógł być sprzedawany jako indywidualne przebranie na szkolną zabawę lub jako obowiązkowy outfit na 18. urodziny i imprezę integracyjną. Sprzedaż zauważyła, że odpowiednie opakowanie prezentu mogło przynieść wyraźnie inny i pożądany efekt, mimo że obdarowana osoba otrzymywała w nim dokładnie ten sam podarunek. Z formą wykonania książki było podobnie, a że umożliwiało to wpływ na jej cenę, było bardzo intrygujące. Kończąc spacer, podobny jak wiele innych bez celu, choć ten ostatni zwykle czekał w miejscu nieumówionym Sprzedaż zauważyła grupkę ludzi przy sklepie z banerem JUŻ OTWARTE. Patrząc na logo zainstalowane na szyldzie pomyślała, że gdzieś już je widziała. Spojrzała w górę i zrozumiała, że balon, którego już tam nie było nie stanowił tym razem środka transportu ludzi, a reklamy. Obrandowany tym właśnie logotypem przybrał niecodzienną formę promocji. Mimo że tego nie planowała, zainspirowała się Sprzedaż tego dnia do czegoś jeszcze. Ona sama mogła przybrać różne formy, od przedsprzedaży po wyprzedaż, od dotarcia aktywnego po bierne, od transakcji jednorazowej po powtarzalną, nawet wieloletnią, połączoną z przywiązaniem do marki. Forma dostrzeżona w budynkach przysłużyła się Sprzedaży, a drzwi których wcześniej nie widziała można było otwierać, z czego co pewien czas postanowiła korzystać. Do kilku jeszcze nie podeszła. Zrobi to podczas kolejnej przechadzki.

biegiem

W jednej z nadmorskich miejscowości w Polsce do toalety przy plaży kieruje znak z napisem "WC 100m, biegiem 20m". Dobry to przykład zakrzywienia czasoprzestrzeni, choć mniej imponujący, niż zbliżanie się w okolice czarnej dziury. Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że ta sytuacja w pewnym stopniu przypomina hołdowanie sukcesu widoczne w wielu miejscach. Z pewnością łatwiej się mówi o tym co wyszło, choć jeśli nie ma w tym równowagi całego tła i większości nie tyle niepowodzeń, co zwykłej, codziennej i nie bójmy się stwierdzić niezbędnej szarości, wychodzi że biegiem jest 20m. 

recepta

Podobno twórca techniki sztuki walki Aikido, Sensei Morihei Ueshiba miał tylko jednego ucznia. Ten ostatni (zarazem pierwszy) osiągnął najwyższy poziom wtajemniczenia, 10. stopień dan. Próba znalezienia w dzisiejszej rzeczywistości schematu/ sytuacji skupienia na jednym człowieku całości własnej uwagi nie jest może jak Aikido sztuką walki, ale z pewnością sztuką. W świecie fikcyjnym, np. w filmie jest łatwiej, przykładowo Mistrz Jedi (Star Wars) może jednocześnie uczyć tylko jednego adepta, właściwie pozostając w konwencji i nomenklaturze tego wspaniałego uniwersum - padawana. Wychodząc w rzeczywistość, nie jest to już takie proste. Sporo poświęca się uwagi, by czyjąś, w tym naszą uwagę zająć, jeśli nie w całości, to w jej znaczącej części. Swój tzw. kamyczek do ogródka dorzuca niestety i Sprzedaż. Sensem reklamy bezpośredniej, jak outdoor, druk, radio, TV, czy reklama display online oraz pośredniej, jak np. content marketing jest zwrócenie uwagi Klienta i skierowanie jej na usługę/ produkt/ markę. Reklama kosztuje, co najmniej czas przez co domaga się efektu, skuteczności dotarcia, przełożenia się na kliknięcia, telefony, zamówienia. Takie są prawa rynku. Patrząc na drugą stronę medalu natomiast pojawia się pytanie, ile w człowieku/ Kliencie zostanie jego przydzielonej naturą i niezagłuszonej przekazem zewnętrznym przestrzeni. Tej ostatniej nie da się (póki co) precyzyjnie określić żadnym wzorem z błahego i najważniejszego zarazem powodu (sporo w codzienności rzeczy powszechnie uważanych za błahe, które są jednocześnie ważne). Mimo że komunikat reklamowy/ sprzedażowy można z większym lub mniejszym powodzeniem kierować/ targetować do grup odbiorców wprost lub podprogowo, człowiek to wciąż podmiot. Zostaje indywidualnością i jednostką unikalną, którą nie jest łatwo zaszufladkować w 100% poprawnie. Oby nigdy to nie uległo zmianie. Taki stan jest pożądany dla Klienta i paradoksalnie, dla samej Sprzedaży. Choć o tę ostatnią się nie obawiam, bo istniała niemal od początków dziejów człowieka (odsyłam do tekstu „genesis” skromnego autorstwa piszącego te słowa) i poradzi sobie bez „psucia” jej ludzkim wsparciem, zostaje w tej handlowej relacji wciąż człowiek i jego autonomiczna przestrzeń. Pytam więc w imieniu swoim, Klienta i czytających te słowa, czy istnieje recepta na zachowanie jak największej części swojej uwagi dla własnych upodobań, zainteresowań, czy myśli. Wg mnie tak, choć nie mam jej spisanej w formie fizycznej. Łatwa do zastosowania nie jest, choć niech wystarczy, że jest możliwa. Być może i ona należy do gatunku błahych i jednocześnie ważnych? Nie mam możliwości zapytać o tę sprawę Senseia Moriheia Ueshiby, choć całkiem możliwe, że odpowiedź zostawił po sobie dość czytelną, w świecie rzeczywistym, kilka lat przed narodzinami sagi Star Wars. Nie zadbał jedynie, by trafić z tym subtelnym przekazem do ludzi, bezpośrednio lub przynajmniej nie wprost. Chociaż? 

wsparcie

Obserwując dwoje starszych ludzi, którzy idą przez przejście dla pieszych trzymając się za rękę wiem, że tak samo potrzebne są im wskazania zewnętrzne w postaci zielonego światła, co wzajemne wsparcie w drodze.

tabela mistrzów

Poniższa refleksja jest być może mało znacząca, jednak z jakiegoś powodu tzw. kropla w morzu do złudzenia przypomina tę drążącą skałę. W słowniku języka polskiego znajduje się wytłumaczenie znaczenia przedrostka "para", jako "[...] pierwszy człon wyrazów złożonych, oznaczający: niby, prawie, wyrażający podobieństwo do tego, co jest określane drugą częścią złożenia [...]". Nie rozumiem, bynajmniej oczywiście tej prostej definicji, a użycia tego przedrostka w wyrazie paraolimpiada. Trwająca obecnie dyskusja dotycząca stosowania słowa paraolimpijskie vs. paralimpijskie, spowodowana różnicą w tradycji oraz wynikającą z tłumaczenia języków nie wyklucza i nie tłumaczy pytania, które postawię w kolejnym zdaniu. Dlaczego "niby" oraz z jakiej przyczyny "prawie". Sam nie wiem co bardziej tu nie pasuje. Patrzę na współzawodnictwo w wykonaniu ludzi sprawnych oraz z niepełnosprawnością i nie dostrzegam różnicy w pasji, w zaangażowaniu, w woli walki, w chęci rywalizacji, wiec w tym co stanowi istotę Sportu w najczystszej jego formie. Wydaje się to przejrzyste i widoczne. Jeśli kryterium jakiejkolwiek tutaj kategoryzacji jest jak najlepsza liczba w tabeli wyników, to w każdej olimpiadzie mają miejsce najlepsze. Idąc konsekwentnie dalej, być może wszystkiemu czym się zajmujemy na co dzień w różnych sferach i dziedzinach życia, co nie ląduje ostatecznie w alegorycznej tabeli mistrzów należy nadać przedrostek "para". Również w tym przypadku, mimo braku różnic w tradycji oraz wynikających z tłumaczenia języków nie wyklucza i nie tłumaczy nikt pytania dlaczego "niby" oraz z jakiej przyczyny "prawie". Mam wrażenie, że nie jest tak jak być powinno, a ponieważ życie przeciętnego człowieka jakim jestem odbywa się zdecydowanie poza wspomnianą tabelą mistrzów, należałoby mu nadać ten sam przedrostek. PS. Wielki szacunek dla wszystkich sportowców. Wszystkich.

wspólne organy

Patrzę na wiatrak dzisiaj, w zaawansowanym już XXI. wieku i myślę, czy jest tym, do którego zdążał Don Kichot z La Manchy, zakochany bez pamięci w Dulcynei z Toboso. Nie mam możliwości ich zapytać, podobnie jak wiernego niczym Samwise Gamgee, Sancho Pansy. Postrzegam w tym pięknym obiekcie ludzkiej myśli inżynieryjnej symbol stałości i aktualności wartości oraz prawdy, która nie poddaje się próbie czasu, podobnie jak myśli Lucjusza Anneusza Seneki.

 

„Ustawiczne pijaństwo powoduje zdziczenie umysłów.”

 

„Nie spuszczamy z oczu cudzych błędów, a własne chowamy za plecami.”

 

„Obawiacie się wszystkiego jako śmiertelni, a pożądacie wszystkiego, jakbyście byli nieśmiertelni.”

 

„Owoce są najsmaczniejsze, kiedy się kończą. Dzieciństwo najpiękniejsze jest, kiedy się z niego wyrasta. Pijakom największą przyjemność sprawia ostatni kielich wina, ten, który ich pogrąża, który wieńczy pijaństwo. Wszelka rozkosz odsuwa na sam koniec to, co ma w sobie najmilszego. Najprzyjemniejszy jest wiek już podeszły, ale jeszcze nie podupadły. A nawet i ów, uważam, stojący na samej krawędzi życia, ma swoje przyjemności. Albo już samo to zastępuje przyjemności, że wcale się nie odczuwa ich braku.”

 

Nie da się nie zauważyć, że powyższe, wybrane losowo myśli Seneki nie uległy dezaktualizacji. Trochę jak wiatrak, na który patrzę dzisiaj, w zaawansowanym już XXI. wieku. Z ostatnią myślą dość mocno się identyfikuję, zapewne z racji zaawansowania mojej osobistej osi czasu, która zakończy się w dniu dla mnie zakrytym. W wiatraku widzę jeszcze siłę i stałość Miłości, nawet tej bez pamięci, cechującej Don Kichota. Dostrzegam też znaczenie wierności wspomnianych towarzyszy drogi, jak Samwise Gamgee i Sancho Pansa. Nie wiem, czy wierność i Miłość są jednym organizmem, ale mają wspólne organy. Wspólne, jak codzienność z ludźmi idącymi z nami krok w krok, których być może spycha na dalszy plan uwagi rutyna oraz sprawy pozornie ważniejsze […]. PS. myśl urywam celowo, niech ma szansę trwać, przynajmniej chwilę. Trochę jak wiatrak, na który patrzę dzisiaj, w zaawansowanym już XXI. wieku.

spalone mosty

Czasem przychodzi refleksja nieplanowana. Bywa zbiorem pojedynczych myśli, które pojawiały się na przestrzeni lat, choć innym razem przypomina akt strzelisty, w postaci samodzielnego samorodka. Poniższa jest czymś pomiędzy, zawierając cechy ich obu. Wyciągam z szuflady zapomniany przez 40 lat ołówek. Działa, jakbym kupił go wczoraj, choć patrząc na dostępne dzisiaj w sklepach, nie wiem czy taki bym kupił. Podobnie jest z młotkiem i większością narzędzi z mojej narzędziowej skrzyni. Działają. W piwnicy w domu dziadka jest imadło, które pół wieku istnienia obchodziło szmat czasu temu. Działa. Otwieram laptopa sprzed 10 lat, by zaobserwować brak oznak życia. Płyt z grami na CD sprzed kilku zaledwie lat nie mam gdzie włożyć. Nie będę udawał, że układają się w tym kontekście dość wyraźne pytania, nawet jeśli ktoś bardzo stara się je ukryć. Czy konieczne jest palenie mostów w pędzie za zmianą. Zapewne nie wszystkich, ale aż tylu. Czy rozwój musi zostawiać za sobą aż tyle alegorycznego gruzu i odpadu, którego ostatnią destynacją jest półka w muzeum. Dziadka nie mam możliwości zapytać, planuję zrobić to po tamtej stronie. Po tej zostało imadło, które poza tym że wciąż działa, mam wrażenie swoim milczeniem daje odpowiedź wyraźną, nawet jeśli miała być w zamierzeniu ukryta. Jeśli istnieją wynalazki ludzkiej myśli i potrzeby, być może istnieje potrzeba myśli o wynalazkach. Myśli dalekowzrocznej i uwzględniającej coś więcej, niż doraźną wygodę, czy zysk. Dzisiaj także mamy przypisane naszym czasom mosty. Myślenie człowieka wciąż działa.

nie rób, czyli rób

Na trawniku przy placu zabaw zainstalowano w niedalekiej od siebie odległości dwie tabliczki, „zakaz wyprowadzania psów” oraz „posprzątaj po swoim psie”. Nie da się nie zauważyć w przekazie niekonsekwencji, choć przypomina do złudzenia instalowanie popielniczek w samolotach, w których nie wolno palić. Komunikację tego typu nazwałem schematem "nie rób, czyli rób", a przypadkowa obserwacja sprzed lat pokazała mi, że można taką wykorzystać w reklamie. Slogan, który zobaczyłem na naklejce wiele lat temu na stacji benzynowej z jakiegoś powodu zapadł mi w pamięć i był dokładnie tego przykładem. "Jeśli już musisz pić i jechać, pij Pepsi”. PS: treść nie zawiera lokowania produktu, raczej idei, a kończąc życzę wszystkim, nie pomijając siebie przewagi wzajemnych zachowań międzyludzkich biorących pod uwagę dobro wspólne. Niezależnie od komunikatów i schematów.

ona tego nie chce

Spotkałem ją na zakupach, trochę z zaskoczenia, choć jak się zastanawiam, nieświadomie widzimy się dość często. Rozmawialiśmy chwilę, choć słów nikt nie wypowiadał. Zapytała dlaczego promocyjną cenę produktu widzi z odległości kilku metrów, a jak podejdzie do napisu, dopiero z bliska dostrzega warunki skorzystania, niekoniecznie łatwe do spełnienia. Przy kupowaniu kuchenki zobaczyłem w jej oczach coś jakby zawód i kolejne niewypowiedziane pytanie, dlaczego kupuję. Odpowiedź była najprostsza z prostych - w mojej dotychczasowej po 20 latach przepaliły się grzałki. To powód oczywisty. Zrozumiałem jednak drugie dno tej sytuacji, gdy od sprzedającego usłyszałem "już takich nie robią”, a nowa kuchenka z pewnością tak długiego okresu nie wytrzyma. Pytań było więcej, choć słów nikt nie wypowiadał. Usłyszałem kilkukrotnie z jej ust wypowiedź, że ona tego nie chce. Wierzę, bo dostrzegam na co dzień podobne zjawiska, niekoniecznie kupując. Obserwacja Sprzedaży odbywa się w sposób czynny i bierny często w sytuacjach nieplanowanych. Zastanawiam się jednak, czy stwierdzenie „ona tego nie chce” nie było analogią dużego napisu promocyjnego, który widzę z odległości kilku metrów, a jak podejdę bliżej, dostrzegam drobny druk na dole. Czyżby i tutaj zainstalowano drugie dno, a Sprzedaż z którą rozmawiałem, choć słów nikt nie wypowiadał należała do gatunku „już takich nie robią”? Uwiodła mnie wnioskami łudząco podobnymi do moich, choć być może i ona chciała mi coś sprzedać. Nie pierwszy raz. Spotkamy się niedługo na zakupach, trochę z zaskoczenia, w sposób czynny lub bierny, więc zapytam. Słów zapewne nie wypowiem, bo choć mam uzasadnione wątpliwości podskórnie czuję, że ona tego nie chce.

nieświadomie

Czas płynie tak samo, jak zawsze, choć nieraz wrażenie człowieka wskazuje inaczej. W codziennej rutynie czasem przychodzą inne, niż rutynowe myśli. Kwiaty kaktusa Echinopsis kwitną tylko jeden dzień, co po ludzku, w świecie kultury efektywności uznalibyśmy za błąd. Nie wszystko jest wytłumaczalne logiką, co uważam jest informacją po części pozytywną. Być może zbyt często chcielibyśmy wiedzieć, jeśli nie wszystko, to zbyt wiele. Wspomniany kwiat kwitnie nieświadomie i myślę, że sporo w życiu tak się właśnie odbywa.

gdybym był, nie będę

Sporo spraw w życiu odbywa się między słowami, a czasem możemy mieć wrażenie, że samo życie umyka między palcami. Nie ma gwarancji, że to co dzieje się niejako przy okazji lub obok spraw głównych, uznanych za najważniejsze nie ma równoważnego znaczenia do spraw pozostałych. Gdybym miał ubrać w zwięzłe słowa to co uważam za ważne i pożądane dzisiaj, w roku 2024, musiałbym dotknąć sprzeczności. Po pierwsze byłaby to opinia moja, przez to z definicji niewiele dla ogółu znacząca. Każdy ma też indywidualną wizję oraz definicję tego co ważne i pożądane. Ma do tego prawo. Świat płaci dzisiaj niekoniecznie za to co naprawdę cenne. To kolejna sprzeczność. Piszę te słowa siedząc przy biurku, choć Ziemia, cała nasza galaktyka i wiele innych pędzą z niewyobrażalną prędkością w kierunku niezbadanego do tej pory przez człowieka Wielkiego Atraktora. To także sprzeczność. Poniższa refleksja jest podana nie wprost, choć wg mnie na wskroś czytelnie. I to jest sprzecznością między słowami. Gdybym był marką, jedną z tych najdroższych na świecie, miałbym słuszne powody prężyć się z dumy, choć znając siebie obejrzałbym się za siebie. Mam nadzieję ujrzałbym ludzi i ich decyzje, te kluczowe, niczym kamienie milowe rozwoju, ale i te codzienne, w pewnym sensie mechaniczne. Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich odzwierciedlałaby ciężką pracę, systematyczność, uczciwość i dbałość o dobro wspólne. Wartości stanowiące podwaliny wspomnianych milowych kamieni rozwoju. W idealnym świecie. Nie będę taką marką, a oglądając się za siebie spektakularnych kamieni milowych nie dostrzegam. Widzę natomiast ludzi i wartości. W nieidealnym świecie. Niczego się też póki co nie wstydzę. Ja, w roku 2024, mając nadzieję, że nie jest to sprzecznością.

"experienced"

Potocznie przyjęte pojęcie "zjeść na czymś zęby" ma wiadome znaczenie, sugerujące doświadczenie w określonej dziedzinie życia. Chcę zaprosić czytających te słowa do zaznajomienia się z drugim sensem tego stwierdzenia, zdecydowanie rzadziej używanym od potocznego. Być może nie wszyscy mamy świadomość, że słonie nie tyle umierają z tzw. starości, co z powodu braku uzębienia, co prowadzi w prostej drodze do niemożności spożywania przez nich pokarmu. Oto słoń, który mógłby pożyć jeszcze życiem słonia, bo pozwala mu na to jego postura, siła i umiejętności niestety szóste z rzędu zęby już starł i okazało się, że to były ostatnie. Więcej nie będzie zębów, więc ich właściciel osłabnie, doprowadzając się do wycieńczenia i przewidzianej naturą śmierci. W tym kontekście stwierdzenie "zjeść na czymś zęby" jest mniej pozytywne i smutniejsze, niż w znaczeniu zawodowym u ludzi, w którym "zjeść na czymś zęby" znaczy być znawcą tematu, czyli ekspertem, może nawet unikalnym, czy nawet tym jedynym. Słoń oprócz "zjedzenia” własnych zębów, zgryzienia ich przez lata, robi to również w tym drugim znaczeniu. Słoń jest doświadczony życiowo, potrafiąc wykorzystywać mądrość, którą nabywa, a jakby mógł i chciał (bo przecież mógłby móc i nie chcieć), na profilu własnym w social mediach napisałby o sobie "experienced", choć przez skromność, bo należałby się mu opis "very experienced" lub "extremely experienced". Poniżej kilka słów dlaczego. Słoń potrafi wyczuć burzę oddaloną o 100 km, a któż z nas ma taką zdolność bez patrzenia w aplikację w smartfonie, sprawdzalną tylko z ograniczonym prawdopodobieństwem. Słoń wie, że jest odpowiedzialny za stado i mimo grubej skóry nie jest "gruboskórny". Nie jest bynajmniej, bo wie co to czułość, wierność i stałość. Potrafi bawić się, a także płakać i śmiać się oraz przeżywać w cichości swoje wyjątkowe oczekiwanie na macierzyństwo, w najdłuższym okresie ciąży u ssaków, tj. ok. 22 miesięcy. Słoń przeżyje niejeden atak drapieżników i wie co to strata, podobnie również wie jak smakuje głód ("smak głodu" to dość dobra mutacja oksymoronu). Słoń w swojej cichej inteligencji potrafi, będąc rannym udać się po pomoc do ludzi, świadomy, gdzie może znaleźć ratunek. Wie też co znaczy solidarność, gdyż jakimś sposobem wywalczył w kalendarzu 12 sierpnia (to dzisiaj) Światowy Dzień Słonia, mimo że nie potrzebuje takiego dnia w naturze. Kto wie, zrobił to być może dla swoich braci w ZOO. Słoń uda się też sam na miejsce, w którym zamknie oczy po raz ostatni. Słoń "zjada zęby" w obu opisanych znaczeniach, a czyni to przez całą długość swojego długiego życia, nie myśląc o tym nic. Myślenie zostawił człowiekowi, by myślał, że "zjadł na czymś zęby".

jaskółka

Trafiam dzisiaj w radiu mainstreamowym na "Lubię wracać, tam gdzie byłem" [Wojciech Młynarski/ Zbigniew Wodecki]. W innej znanej stacji również. Cieszę się, prawie wszystkimi zmysłami. Czy to może coś oznaczać? Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, choć również podobno nadzieja umiera ostatnia. Moja wciąż żyje. Dziękuję niezastąpionym twórcom tego utworu, nie zapominając o wynalazcach/ konstruktorach instrumentów muzycznych w nim użytych. Prostych i nieprostych, bo wymagających znacznie więcej, niż dzisiaj chce się poświęcić. Być może zwrot "lubię wracać" da o sobie jeszcze znać, w postaci innej jaskółki. Być może moja nadzieja nie będzie jedyną. Życie jest zaskakujące.

"jasny i gotowy"

Minął miesiąc, jak przyszedł "Zegarmistrz światła" po Pana Tadeusza Woźniaka. Taka kolej rzeczy, przyjdzie po każdego człowieka. Czas zdołał przykryć tę informację innymi już kilkukrotnie. Taka kolej rzeczy. Zawsze można jednak do czegoś wrócić i się odnieść. Niech mi będzie wolno, po to mamy pamięć. Ciężko określić, co ten artysta zostawia po sobie, dlatego skupię się wyłącznie na piosence, właściwie piosence - pomniku, do tytułu której się odnoszę na wstępie. Jest inna, niż inne. Jedyna w swoim rodzaju. Prosta, choć wręcz przeciwnie. Z jakiegoś powodu blisko mi do Muzyki, a Muzyce do mnie i jeśli miałbym opisać jej kwintesencję jednym utworem, ten byłby idealny. Poza tym, że przetrwał swojego twórcę, przetrwa niejedną muzyczną woltę. Wierzę, że Tadeusz Woźniak miał, jak wyśpiewał. Był "jasny i gotowy".

rosną od wieków

Rosną kłosy zboża od wieków dając chleb i milczący sygnał, że co dobre się nie dezaktualizuje. Wszystko przemija, choć niektóre wartości jakby wolniej. Jest jedno afrykańskie przysłowie "Gdy umiera starzec, płonie cała biblioteka". To krótkie, choć wyjątkowo mocne zdanie posiada zapalnik (auto)refleksji (potrzebnej/ niepotrzebnej - niepotrzebne skreślić). Bez względu na to czy prędzej, czy później to się stanie - czy będzie tak w moim przypadku? Życzę wszystkim, nie pomijając siebie możliwości zatrzymania choćby na chwilę w zabieganej codzienności. W takim zatrzymaniu zauważyłem kłosy, choć rosną od wieków.

docierają do mnie

Coraz więcej spotów reklamowych z muzyką mojej młodości. Chcę tego czy nie, docierają do mnie. Obracam tabliczkę czekolady i widzę napis 80g, zastępujący poprzedni 90g, który przed laty odesłał w niepamięć 100g. Niepamięć nie moją. Jestem targetem, jednym z milionów, choć jednocześnie człowiekiem, odbierającym informacje świadomie. Chcę tego czy nie, docierają do mnie. Bodźce sprzedażowe i zakupowe bywają zamierzone oraz te drugie, podobnie jak trafione i te drugie. Plan - przekaz - Klient. Kupi teraz, kupi jutro, a może ominie. Sporo bodźców w codziennej rzeczywistości, gdzie się rozejrzeć, bardziej lub mniej świadomie. Pod osłoną nocy, ale i w biały dzień sprzyjają planowanym bardziej lub mniej decyzjom. Póki co jestem, póki co myślę - jeden z milionów, człowiek - target. Trafiony, póki co niezatopiony.

przypadkiem

Trafiam czasem przypadkiem na hasło reklamowe, które potwierdza niewidzialną pieczęcią, że co genialne, niekoniecznie sygnowane jest nazwiskiem celebryty, nie musi być wyszukane w formie, a napisane często flamastrem lub kredą, jakby tylko na chwilę, oddaje w tej skromności miejsce swoim następcom. Sporo tego "na mieście", jak się rozejrzeć, nawet przypadkiem. Jedno z ostatnich haseł ["Za dużo książek, czy za mało półek..."] dostrzegłem na szybie księgarni. Trafiło tam, gdzie miało. Nie dziwi mnie to, choć jednocześnie trochę tak. Kilka słów to tak niewiele, a jednocześnie wszystko. Być może również ktoś z czytających te słowa spotkał napis sprzedażowy z kategorii "tylko na chwilę", choć przerastający w wielu aspektach te, nazwijmy to oficjalne. Ja często nieświadomie szukam. Przypadkiem.

aż się [...]

Niniejszą myśl ilustruję zdjęciem szklanki wody, która jest niezbędna człowiekowi do życia. Oprócz tej oczywistości jednak doskonale sprawdza się w studzeniu emocji oraz jako toast, do czego wrócę kilka zdań poniżej. Co jakiś czas w kontaktach handlowych spotykamy się z sytuacją, w której zmuszeni jesteśmy do "świecenia oczami" niekoniecznie za siebie, a za sprawy od nas niezupełnie lub w ogóle niezależne. To nas jednak Klient kojarzy w pierwszej kolejności z negatywnym zdarzeniem przy użytkowaniu produktu, czy korzystaniu z usługi, która sprzedajemy. Jesteśmy na pierwszej linii frontu i na nas spada odium sprawy źle wystawionej faktury, nieterminowej dostawy, awarii w działaniu usługi itp. Sporo tego może się wydarzyć. Bywa jednak, że udaje się przy okazji rekompensowania czegoś Klientowi uszczknąć coś dla siebie. Jest tym wartość dodana w postaci zażyłości, gdy Klient zapamięta sytuację, od której się nie uciekło schować „za firankę”, podając pomocną rękę.

 

Trochę podobnie jest w przypadku otarcia się o śmierć w wypadku. Zdarzenie takie uzmysławia poszkodowanemu, co tak naprawdę jest w życiu ważne i jak być może marnotrawił do tej pory czas. Wydaje się, że do dobrego poznania spektrum zagadnień związanych z pogodą, należy poznać wszystkie zjawiska atmosferyczne, a jakbyśmy czasem nie złapali tzw. gumy, nie dowiedzielibyśmy się jak działa lewarek, pompka nożna i klucz to śrub, które to cały czas wozimy w bagażniku. Kto wie, być może zauważymy, że opony, które służyły nam wiele lat, wypadałoby wymienić. Chcemy czy nie, sporo prawdy jest we fraszce „Na zdrowie” Jana Kochanowskiego, którą wszyscy znamy. Była aktualna od zawsze. „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się […]”. No właśnie, oby jak najmniej tego, co zastąpiłem kwadratowym nawiasem.

 

Zauważam w tym jednak szansę, która zdążyła otrzymać kilka pieczątek potwierdzenia w moim handlowym życiu. Dzięki niefortunnemu incydentowi, który nie powinien się zdarzyć (oby ich było jak najmniej), Klient docenia, jak dobrze jest traktowany/ obsługiwany przez miesiące, a może długie lata. Znam swoje miejsce w zestawieniu z Janem Kochanowskim, choć dopiszę swoją sprzedażową dygresję do wiadomej fraszki. Jeśli Klient może na nas liczyć nie tylko wtedy, gdy jest dobrze, to jest dobrze. A skoro jesteśmy przy tym ostatnim, niezmiernie ważnym, bo nieodzownym w świecie Sprzedaży - Kliencie, warto nie zapominać, że też jest człowiekiem, bynajmniej nieomylnym. Niech tak zostanie, z pewnością nie czuję się kompetentnym, by to zmieniać. Zdarzają się niefortunne pomyłki po tej drugiej stronie, czyli u mojego Klienta i za takie sytuacje powinienem być w pewnym sensie wdzięczny, może wręcz za nie dziękować. Nie dlatego, by Klient poczuł się dobrze lub nie czuł się niestosownie. Takie zdarzenia przypominają, że mam do czynienia z człowiekiem. Niech mi będzie wolno wznieść osobliwy toast, do którego szklanka wody nada się idealnie, bo w pracy, poza nią i praktycznie wszędzie. Świadom własnej niedoskonałości, z którą borykają się na co dzień ludzie obcujący ze mną chciałbym zacytować Ryszarda Rynkowskiego jego melodyjną zachętą "wypijmy za błędy". Ludzkie błędy.