talent i jego koszty

Ponieważ nie da się wykluczyć, że nie wszystko co jest proste i genialne zostało do tej pory odkryte, pomimo (albo dlatego właśnie) że jest proste i genialne, w twórczości ludzkiej nadzieja. W roku 1971 pierwszy odcinek serii "La Linea Balum Balum" zakończył dywagacje na temat tego, że doskonałe i genialne jest poza "powszechnym" zasięgiem. Osvaldo Cavandoli, Franco Godi i Carlo Bonomi oraz na pozór "prosty" pomysł. Pomysł z kategorii tych, których część do dzisiaj czeka na przypisane im "EUREKA!".   


"prostota" i „niepozorność”

Podstawowe narzędzia często w swojej „niepozorności” i „prostocie" kryją tajemnicę. Są w stanie wydobyć np. z „twardego jak kamień" (oczywiście, bo to kamień) marmuru ponad 5-metrowego biblijnego Dawida. Jedynym warunkiem jest to, by używający tych narzędzi był Michałem Aniołem. Michał Anioł miał tylko (a może aż) dłuto, a ja o nim wspominam po 500 latach i patrząc na posąg Dawida stwierdzam, że talent dosłownie i w przenośni jest „nagi”. Proszę dać mi najlepszy program graficzny świata, a nie uczynię tego co Wiktor Zinn kruchym kawałkiem węgla. Talent jest „nagi” i ponieważ nie da się wykluczyć, że nie wszystko co jest proste i genialne zostało do tej pory odkryte, pomimo (albo dlatego) że jest proste i genialne, w twórczości ludzkiej nadzieja. Samo tworzenie jednak oraz wspieranie talentów jest tym za co są odpowiedzialni wszyscy jego odbiorcy, nie pomijając czytających i piszącego te słowa. Poniżej posąg Dawida ze szczegółowym odwzorowaniem między innymi naczyń krwionośnych, wykonany pięć wieków przed powstaniem druku 3D.  


Zadam w tym miejscu pytanie nie oczekując odpowiedzi. Czy zastanawiamy się nad tym, że kupując/ odbierając choćby "kliknięciami" czyjąś twórczość nagradzamy trud wielu lat żmudnych ćwiczeń i odwrotnie, bo brakiem tego zainteresowania/ zauważenia (nie)chcący ją zabijamy? 
   
paradoks talentu

Tworzenie samo w sobie nie „musi" mieć wielu rzeczy, a w zasadzie niczego nie „musi" mieć poza lepiącym ów "garnek". Tworzenie jedyne co "musi", to musi mieć swojego Twórcę, zgodnie z przyjętym powiedzeniem "mało sprzętu, dużo talentu" i jego mutacjami. Doskonałość miecza Katana (nihon-tõ) można uzyskać odpowiednio użytymi „powszechnymi” narzędziami. Mózg ludzki jest narzędziem jak najbardziej „powszechnym” (mamy go wszyscy) i można go użyć „odpowiednio” w sprzężeniu z innymi narzędziami „powszechnymi”, rzecz jasna wraz z poświęceniem czasu i cierpliwości. 


Najciekawsze i fascynujące, bo nieodkryte w tworzeniu i jego owocach jest to, że codziennie, a właściwie w każdej chwili otwiera się na tym polu czysta karta, a sposób jej wypełnienia/ zapełnienia/ wykorzystania zawsze będzie tajemnicą. Wszystko co człowiek do tej pory osiągnął na płótnie malarskim, na kliszy filmowej, na pięciolinii i w innych obszarach realizacji ludzkiej pasji nie ma granicy i raczej jej nie będzie miało. Paradoksem i jednocześnie pozytywnym stygmatem talentu ludzkiego i pójścia jego drogą jest to, że jest bezcenny, a oprócz zaangażowania czasu nic nie musi kosztować. Zawsze będzie tak, że ktoś zagra na szklankach z różną ilością wody ekstremalnie trudną etiudę lepiej, niż ktoś inny na profesjonalnym fortepianie. Jest natomiast jedno "ale", bo tworzenie oraz wspieranie talentów ludzi jest tym, za co są odpowiedzialni wszyscy jego odbiorcy. 

Z jakiejś przyczyny temat muzyczny "You" [Ten Sharp] jest mimo wielu już lat zgodnie z jego fragmentem "always on my mind", a większość "hitów" (mała litera niech zostanie) kilku ostatnich lat wyparowało w niebyt, mimo że w swojej chwili istnienia miały miliony odtworzeń, czy powinienem określić odsłon. Być może dlatego, że kunszt muzyczny poznaje się niekoniecznie po ilości wyświetleń w internecie ale lat, po których utwór wciąż wywołuje na plecach "ciarki". Mimo więc, że wiara iż nadejdzie dzień, w którym warsztat i talent ludzki na powrót zatriumfują w starciu z hołdowanymi powszechnie kliknięciami/ odwiedzinami/ odsłonami wydawać się może na tę chwilę utopią mam cichą prośbę nieobligatoryjną/ obligatoryjną (niepotrzebne skreślić). Nie mówmy o tym ludziom ćwiczącym latami z zamiłowania/ powołania własny warsztat wg różnych odmian talentu i pasji. Nie mówmy, że osiągając po latach/ dziesięcioleciach ćwiczenia na instrumencie muzycznym poziom perfekcji będą musieli mierzyć się w "rankingu odsłon" być może z kimś spoza kategorii muzycznej. Częściej też kliknijmy/ odsłuchajmy/ zobaczmy TO, CO NA TO ZASŁUGUJE, gdyż "bańka" ma jedną podstawową i pierworodną właściwość. Pęka. Być może to dobrze, może odwrotnie, być może to nieistotne, tutaj każdy ma prawo do oceny własnej, może nawet oceny twórczej. W wyniku podobnej oceny, choć w innym kontekście stworzono przed laty muzyczny pomnik "Dziwny jest ten świat".   

umiejętności-wątpliwości, czyli kosy się nie tankuje

Pamiętam ze studiów opowieść jednego z wykładowców o naukowcach z Polski, którzy pojechali na międzynarodowy projekt inżynieryjny za granicę. Gdy pewnego dnia zabrakło prądu i wszystkie urządzenia liczące „padły” z braku zasilania, a wiadomo było, że awaria się może przeciągnąć, inżynierowie z Polski jeden po drugim zaczęli wyciągać ołówki, papier i obliczać wszystko "ręcznie". Stąd użyte wyżej stwierdzenie "kosy się nie tankuje". Pracę zawsze można wesprzeć i to dobrze. Kombajnem jest bez wątpienia szybciej, ekonomiczniej i bardziej racjonalnie. Jednak w życiu może rzadko, ale bywa, że trzeba umieć rozpalić ogień bez zapałek. Jeśliby więc pozwolić (na chwilę) na brak wygód i pójście drogą trudniejszą? Pasja i talent wymagają zaangażowania ze strony osoby, z której wychodzą, jednak to tylko część tej (ważnej) sprawy, bo tak samo są za nią odpowiedzialni odbiorcy "owoców" ludzkiego talentu, więc - my wszyscy. Pasja i talent wymagają zaangażowania twórcy, ale również otoczenia, więc mogą być (i są) przez nie postrzegane jako koszt, choćby koszt pójścia niepopularną i mniej przyjemną, a przez to trudniejszą drogą spędzania własnego czasu.    

Umiejętności oraz talent ludzki przeważnie wymagają zaangażowania i poświęcenia czasu dlatego dzisiaj, w świecie wyrzucania w ciągu milisekund gotowych rozwiązań przez "wyszukiwarki" są tak niemodne. Pojawia się jednak pytanie czy auto, które „zrobi” większość "za kierowcę" nie nauczy go prowadzić zbyt pewnie, zbyt szybko i brawurowo. Czego się w końcu obawiać, skoro i tak automat poprzez zaawansowane systemy wybroni kierowcę z poślizgu. Co się jednak stanie, gdy nauczony "wspomagaczami" kierowca będzie zmuszony jechać autem mniej zaawansowanym. Co się stanie z nim, a co z innymi uczestnikami ruchu. Być może istnieją jednak umiejętności, które pomimo, że można "łatwiej i szybciej" nie powinny być zostawiane na pastwę niewiedzy i niepoznania, zwłaszcza przez dzieci. Mimo że mapa w smartfonie doprowadzi nas do celu, a wręcz "pod same drzwi", może warto kupić dziecku kompas i pokazać jak działa, albo nauczyć tego choćby w domu, z pomocą miski z wodą i igły.  [- Mamo, co to jest? / - Maszynka do mielenia mięsa. Uważaj na palce! / - Aha]   

Zostawiam wszystko subiektywnej ocenie, ale być może istnieją umiejętności, które nie powinny być zostawiane na pastwę niewiedzy i niepoznania przez dzieci, ale też pastwę zapomnienia przez te "duże dzieci", czyli dorosłych. Może warto napisać czasem tradycyjny list, zamiast kolejnego SMS-a, o którym i tak się powoli zapomina, ponosząc przy tym ryzyko szczerości podczas wypełniania pismem kilku kartek papieru „od siebie”, zruszając ubitą ziemię własnego wnętrza i otwierając się na dłuższą relację. Bo całkiem możliwe, że adresat odpisze. Kolejne ryzyko w tym doświadczeniu jest takie, że kupując znaczek pocztowy "duże dziecko" przypomni sobie pasję z dzieciństwa i wyciągnie z pawlacza zakurzony klaser sprzed X lat. Co się wydarzy jak pokaże znaczki dzieciom. Zapewne nic. Chociaż?  

na koniec - szacunek  

Podsumowując ten zbiór myśli łączę całość klamrą, bo zdobywanie umiejętności, pasja i rozwój talentu wymagają zaangażowania i poświęcenia czasu, który był też potrzebny/ niezbędny Michałowi Aniołowi do wydobycia posągu tkwiącego w kamieniu. Mimo że poświęcanie czasu jest dzisiaj "nie na czasie" warto może pamiętać, że kosy się nie tankuje, kompas nie potrzebuje baterii, a od wyprostowanej dłoni do łokcia u dorosłego człowieka jest bez kilku centymetrów pół metra (kolejny wykładowca namawiał, by znać takie podstawowe wartości, bo ten "zgrubny" pomiar może czasem okazać się przydatny). A pisząc "na koniec - szacunek" mam cichą nadzieję, że znajdzie się na niego miejsce również na początek oraz w pozostałym czasookresie. Na szacunek dla ludzi nauki/ sportu/ kultury/ sztuki i innych obszarów rozwoju człowieka oraz (a może przede wszystkim) dla rodziców za umiejętność wydobycia/ zauważenia w człowieku potencjału oraz zaszczepienie w sobie i innych chęci zostawienia drogi szybszej i wygodniejszej na rzecz tej wymagającej.

jedna litera


Jedna litera różni słowa „efektownie” od „efektywnie”, kierując ich znaczenia na strony zupełnie innych "bajek". I można „palić gumy” stojąc tak naprawdę w miejscu, na zahamowanym przednim kole, a można tym samym pojazdem, z wiatrem we włosach, "efektywnie" pokonywać kilometry.
Wg powiedzenia "krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje”, a wtrącę, że czynności życiowe (niezbędne), jak bicie serca i oddech, następują niemal w zupełnej ciszy. I ludzie trochę podobnie, potrafią "robić show" i inne z gatunku "zróbcie hałas", w istocie stojąc w miejscu, na tzw. "zahamowanym kole". Oczywiście istnieje więcej niż "jeden worek", żeby wszystkich w nim bynajmniej nie umieszczać, bo potrafią ludzie w cichości "robić swoje", co zauważy ktokolwiek po latach lub nikt nie będzie tego świadom.
"Efektownie" i "efektywnie" - jedna litera ma możliwość zmienić wszystko. Stwierdzeniem "ma możliwość" wykluczamy "pewność", więc zostało pole do działań, by uzyskać część wspólną znaczeń "efektowny" i "efektywny", bo choć "mogą", wcale nie "muszą" się wykluczać (bingo!).
Mamy przykłady inicjatyw/projektów jednocześnie "efektownych i efektywnych" oraz istnieją ludzie "efektowni i efektywni". A łatwo poznać ich po tzw. "owocach", które zostaną (lub nie), gdy wiatr rozwieje dym spalonej gumy.

Oda do Starości

Jeśli wyłączą światową sieć zwaną potocznie "internetem", tak zwyczajnie,

nie nastąpi zagłada ludzkości. Nie.

Będą tacy, którzy tego nie zauważą.

W dalszym ciągu rumienić się będą w piecach bochny chleba pieczone z pamięci.

Lekarz osłucha i przepisze lek z pamięci.

Starsza Pani w kościele zaśpiewa kolędę do końca, do ostatniej zwrotki z pamięci.

Rolnik wyjdzie w pole, zaorane i obsianie z pamięci i zaplanuje dalsze czynności.

Z pamięci.

Gdy owe "z pamięci" zawiedzie

zwrócimy się do tych z resztką pamięci,

być może dotkniętych demencją starczą,

za to nieskażonych wszechobecnym "wsparciem" wyszukiwarki.

Zwrócimy się do Starców po ostatnie bastiony zapamiętanych przez nich

przepisów kulinarnych,

zasad współzależności międzyludzkich,

szacunku do człowieka i przyrody,

"babcinych" metod leczenia oraz "dziadkowych" sposobów napraw i użytkowania prostych (czyżby?) narzędzi codziennego użytku.

Zwrócimy się do tych, co słyszeli od świata "jesteś za stary".

Starość będzie atutem, a "stary" komplementem.

Jeśli wyłączą światową sieć zwaną potocznie "internetem", tak zwyczajnie,

nie nastąpi zagłada ludzkości. Nie.

Będą tacy, którzy tego nie zauważą.

 

|Oda do Starości| © Janusz Zacharewicz