jak dorosnę, będę latać

Upominam się o szacunek dla tych, którzy Historii nie powtarzali i nie robią tego i dzisiaj. Dla pionierów, prekursorów, pasjonatów i marzycieli różnych branż eksplorujących nieznane obszary i nieprzebyte chaszcze ludzkiego intelektu, z jednym jedynym być może alegorycznym planem jak dorosnę, będę latać.

To jest niesamowite, ponieważ wiemy, że wiele nie wiemy albo za wiele nie wiemy co aktualnie się tworzy nowego na świecie, nie tylko w technologii, ale i w medycynie, kulturze, sztuce i w zasadzie skończę już wymieniać, by sprowadzić to wymienianie do wspólnego mianownika - w ludzkim mózgu. Świat z ciekawością obserwuje losy Cybertrucka o kształcie jakby ciosanym siekierą na pniaku (bo czemu nie). Wiemy też o projekcie ludzi w firmie z nadgryzionym jabłkiem tworzących futurystyczne auto bez kierownicy (bo czemu nie). Prace nad kodem origami, tzw. kodem wszystkiego pokazują, że możliwy jest być może algorytm/ wzór, dzięki któremu złożymy dowolny przedmiot z odpowiedniej wielkości kartki papieru, bez cięć i doklejeń, a jedynie za pomocą zgięć (bo czemu nie). To fascynujące, bo obserwujemy tym samym połączenie prostoty papieru z geniuszem ludzkim i wieloletnim poszukiwaniem przez człowieka rozwiązania. A poniżej pokazuję nic innego, jak bardzo przyziemną możliwość wykorzystania origami do zabawy. Do powszechnego wśród dzieci, ale i wśród czytających te słowa puszczania statków na wodzie. Któż z nas tego kiedyś nie robił. 

„czemu nie”, czyli wiedza, niewiedza, potencjał i marzenia

Dlaczego podczas odliczania po "dwadzieścia dziewięć" jest "trzydzieści", a nie "dwadzieścia dziesięć". Tak się umówiono, tak to ktoś wymyślił i kropka. Czasem jednak ktoś przychodzi i robi inaczej pomimo ustalonych zasad. I mamy świat Minecrafta bez grawitacji, w którym usuniemy pień drzewa, a korona zostanie sama, zawieszona niejako w powietrzu i nie robiąca sobie nic z grawitacji, więc mająca się w tej pozycji bardzo dobrze. Albert Einstein miał rację mówiąc, że "wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić i przychodzi taki jeden, który nie wie że się nie da i on to właśnie robi”. A żeby spuścić powietrze z „balonu powagi” ale nie za bardzo, bo temat jest jednak ważny podam przykład gołębia z obręczą z kromki chleba na szyi, który obala na moich oczach stwierdzenie, że "nie da się jednocześnie zjeść ciastka i go mieć". Można jednocześnie, bo chleb znajduje się zarówno w żołądku gołębia, ale wciąż pozostał na szyi i to w wersji dwa w jednym, stanowiąc posiłek przygotowany "na później" oraz ozdobę dla gołębia "gangsta", gdyby akurat gołąb zajmował się tzw. brudną robotą. Z całą pewnością zakładam jednak, że przywołany gołąb "gangsta" nie wie, co Albert Einstein kiedyś sobie stwierdził wypowiadając wspomniane wyżej słowa, ale i mało się tym przejmuje. A samo to, że „mało się przejmuje” ma znaczenie, bo jak potocznie się mawia "niewiedza jest błogosławieństwem", choć powstało to powiedzenie w innym kontekście. Bo wydaje się, że w świecie nauki, wynalazków, postępu, ale i świecie przedsiębiorczości niewiedza może być zgubna, ale może też na odwrót, prowadzić do nowatorskich i twórczych rozwiązań. Niewiedza może okazać się również ważna, podobnie jak wiedza, bo niewiedza nie hamuje umysłu i nie mówi "stop, tutaj nie można". Niewiedza daje pole do popisu pytaniom niezaprzeczalnie potrzebnym w rozwoju różnych dziedzin, w tym rozwoju firm. Bo czym są innowacje, jak nie pytaniem "czemu nie" i szukaniem odpowiedzi.

Nieraz słyszeliśmy stwierdzenie, a może nawet je wypowiadaliśmy, że artysta/ geniusz wyprzedził swoje czasy, swoje pokolenie, gdyż był pionierem i robił coś inaczej niż pozostali w branży, a czas ocenił dopiero, że było to genialne i ponadczasowe. Takie wrażenia mamy oglądając twórczość Otto Müller’a, wielkiego malarza i mentora swoich uczniów, który wprowadził do obrazu element znany z naszego komiksu i kreskówek, czyli kontur. Niby takie proste i oczywiste, ale jakże odważne w jego czasach, by malować inaczej i jak w rysunku dla dzieci, dopiero właśnie w taki sposób niejako ujarzmiając sztukę pod swoje nowatorskie spojrzenie, narzucające nawet kolorom przedmiotów i postaci ich niestandardowe oblicze. Tego uczył swoich uczniów, którzy mimo niebywałych zdolności niemal fotograficznego odwzorowywania ołówkiem i pędzlem rzeczywistości świadomie wybierali coś innego, oryginalnego, własnego, co po latach byłoby ich niepisanym „zastrzeżonym znakiem towarowym”, choć o to być może niekoniecznie dbali. Dbali natomiast o bycie artystą zgodnym ze „swoją drogą”, o wybór świadomy tego „czego chcę i jak chcę” oraz o wytrwanie w obranym kierunku, bo jest jeszcze sprawa chęci i nie poddawania się niepowodzeniom i nieprzychylności otoczenia. W tym miejscu notuję na marginesie przykład Nicka Vujicica, by pokazać, że można nie mieć „łatwo” i się nie poddać. Wspomnę też Grigorija Jakowlewicz Perelmana, współczesnego wirtuoza, by nie powiedzieć Michała Anioła matematyki, nie zawsze dbającego o przyziemność, jak choćby własny wygląd i odżywianie, mającego natomiast przed oczami cel wyższy, czasem tylko dla siebie, a może (nie)świadomie również dla innych.

to be continued

Dzisiaj mamy dzisiaj, więc w wieku XXI., zgodnie z zasadą Alberta Einsteina, ale także w myśl idei kodu origami (bo czemu nie) przychodzę "taki jeden" i mówię, że można liczyć "dwadzieścia dziesięć" zaraz po "dwadzieścia dziewięć", a wiem to, bo tak liczą dopiero uczące się małe dzieci. Przychodzę dziś "taki jeden" i mówię, że można "jednocześnie zjeść ciastko i je mieć", bo nic innego jak to właśnie pokazał mi gołąb "gangsta". Przychodzę "taki jeden" i mówię, że grawitacja i odwzorowanie rzeczywistości nie są najważniejsze w grach, podobnie jak i najwyższej próby grafika, bo liczy się bardziej tzw. grywalność i pomysł na "świat", który "chwyci". Przychodzę "taki jeden" i mówię, że powiedzieć "niewiedza jest błogosławieństwem" można w różnych kontekstach i konfiguracjach, nie tylko w tym jednym, dla którego owo powiedzenie powstało. Wreszcie by spuścić powietrze z "balonu powagi", ale nie za bardzo, bo temat jest jednak ważny przychodzę dziś "taki jeden" i mówię, że można spróbować zrealizować pomysł, który kiełkuje w tajemnicy, możliwe że czytającego te słowa. Kto wie, może jutro, za rok, w bliżej nieokreślonym „kiedyś” przyjdzie i zadziwi świat „taki jeden”. Czemu nie.

Nie wiemy co powstaje obecnie, a z całą pewnością tak jest w wielu miejscach na ziemi, nie tylko w krajach zaawansowanych technologicznie. Nie wiemy wszystkiego co od lat, od roku, od wczoraj, od dzisiaj kiełkuje w ludzkich umysłach uruchamiających pokłady śpiącej być może kreatywności, by wzorem Małego Księcia w kapeluszu dostrzec "boa zamkniętego". Niezależnie bowiem od tego, czy mamy tego świadomość właśnie dzisiaj ktoś tworzy. I byle to były nowości dobre.

ciąg (nie)unikniony

Nauka jazdy na deskorolce to też upadki i pojawia się pytanie, czy bez nich można dobrze posiąść umiejętność utrzymania równowagi. Pewnego dnia po zmroku, podczas spaceru z żoną zauważyliśmy młodego człowieka, który ćwiczył na podwórku przed domem coś na kształt kombinacji tańca pomieszanego ze sztukami walki, z drewnianym kijem w ręce, którym zręcznie władał. Rzadko widzi się młodych ludzi zaangażowanych w takie zajęcia, mających taką nietypową/ specyficzną jak się mówi zajawkę. Widać było w tym pasję. Podeszliśmy i zapytaliśmy co właściwie robi. Okazało się, że był to sztukmistrz, który ćwiczył mieszane sztuki walki do autorskiego przedstawienia (dzisiaj mówi się performance). Wyglądało to efektownie i jakbyśmy zamienili w jego ręku drewniany kij na prawdziwy miecz samurajski, nie byłoby szansy podejścia na bliższą odległość bez szwanku na własnym zdrowiu. Pogratulowaliśmy talentu i takiego właśnie zainteresowania, które to wygrało z alternatywą siedzenia na kanapie z padem lub smartfonem w ręku.

Istotą tego nieplanowanego spotkania z ćwiczącym, poza wspomnieniem w mojej pamięci filmów VHS z młodych lat z kultowym „Shaolin Temple” na czele, na którym jako nastolatek byłem kilka razy w kinie było to, że podczas ćwiczeń drewniany kij co jakiś czas upadał na ziemię, niosąc głuche echo między budynkami. Właśnie to głuche echo przypominało, a może niektórym z otoczenia uświadamiało, że talent to nie wszystko bez pracy i konsekwencji. 

ciąg (nie)unikniony 

Zawsze aktualne wydaje się powiedzenie „powtarzanie matką nauki”, bo ciężko osiągnąć mistrzostwo w jakiejkolwiek profesji bez konsekwentnej pracy i nauce na własnych błędach. Może być też tak, że niektóre z błędów są konieczne. Dotyczy to również Sprzedaży i negocjacji, bo tzw. cienka, czerwona linia może zostać przekroczona na etapie rozmowy, w którym normalnie jeszcze negocjujemy. Wspomnę w tym miejscu kultową kwestię „myślisz, że oddychasz powietrzem?” (Morfeusz do nieświadomego niczego Neo/ Matrix), który obrazuje po części, że nie nad wszystkim się panuje, a z pewnością jedynie nad częścią czynników negocjacji i Sprzedaży. Nie na wszystko ma się wpływ, choć na większość owszem i bywa, że Klient zrywa rozmowę z różnych przyczyn. Ma do tego prawo i jest to raczej pewna oraz konieczna część pracy w Sprzedaży. Świadomy tego Handlowiec strzepuje kurz ze spodni i idzie sprzedawać dalej, biorąc (oby) dla siebie z tego lekcję oraz zakreślając odpowiednie słowo w ciągu zdarzeń: błąd, korekta/ poprawka, powtórka […]. Ciągu (nie)uniknionym z pewnością nie tylko w Sprzedaży, za to prowadzącym w perspektywie upływającego czasu do częściowego przynajmniej wymazania zawartego w nawias przedrostka "nie".