tajemnica krzyżówki

 

Homonimy wyodrębniają ze słowa zupełnie odmienne znaczenie, zastosowanie i historię. Słowo zyskuje wieloraką możliwość rozważania i to jest tajemnica oraz fenomen wspomnianych homonimów. Bez krzyżowania palców nad klawiaturą, zatem całkiem poważnie piszę kilka słów o słowie. Wyjątkowym słowie.

tajemnica krzyżówki

Słowo "krzyżówka" kryje w sobie tajemnicę. Krzyżując gatunki roślin otrzymamy nową odmianę, jak choćby porzeczkoagrest, w którym została część cech zarówno porzeczki, jak i agrestu, nie zapominając o cechach trzecich, charakterystycznych tylko dla nowego gatunku. Nowa odmiana, jako skrzyżowanie różnych gatunków daje inne owoce, ale ma też nowe, własne cechy. Wspomniany porzeczkoagrest nie ma już kolców, jak jego "tata" agrest. Podobnie jest z krzyżowaniem się ludzi o różnym pochodzeniu z innych stron świata, odmiennych stref oraz warunków klimatycznych. Dziecko przejmuje część cech obojga rodziców, nie zapominając o swoistych tylko dla siebie cechach trzecich.  

Krzyżówka to też skrzyżowanie dróg, na którym możemy lub raczej musimy wybrać dokąd dalej zmierzamy i czy dalej prosto, czy zjechać w inną drogę, a może coś innego jeszcze. Z całą pewnością skrzyżowanie wymusza w jego użytkowniku zastanowienie się „co dalej zrobię?”. Krzyżówka to też rodzaj znanej wszystkim rozrywki umysłowej, szarady, w której wpisuje się odgadnięte wyrazy krzyżując "pionowo" z "poziomo", prowadząc i przybliżając tym do rozwiązania zwanego potocznie hasłem. Krzyżować można miecze na polu bitwy w walce przeciwnych sił, mniej licznych lub bardziej, nawet potężnych armii. W walce o teren, o sprawiedliwość, o zasady, o "kobietę" (przyszłą Królową?), o "ego", czy może nawet o "focha". Krzyżowanie mieczy może zakończyć się zwycięstwem jednej ze stron, ale przecież niekoniecznie. Bynajmniej.  

Krzyżówka, oprócz tego czym jest ma w sobie coś jeszcze, o czym być może nie myślimy. Podobnie jak każdy ma swoje tajemnice również ona ją w sobie zawarła. Ową tajemnicą jest zdolność powiązania i pogodzenia ze sobą pozornie sprzecznych cech i wartości. Krzyżówka, to jednoczesny wybór i jego brak, o czym przekonujemy się rozwiązując szarady pozornie sami, a tak naprawdę dokładnie wg planu jej twórcy. Jednoczesny wybór i jego brak odczujemy również na skrzyżowaniu dróg, bo czy możemy pojechać np. w górę, albo w dół. Być może są i takie rozwiązania, ale czy pojedziemy np. ruchem szachowego skoczka? Możemy natomiast próbować "oszukać system" i zawrócić na skrzyżowaniu lub kręcić się w kółko na rondzie przez cały dzień, niczym bohaterowie filmu serii „W krzywym zwierciadle”. Krzyżówka to jednoczesny odpoczynek i praca, co potwierdzimy rozwiązując trudne, angażujące umysł (praca umysłu) i zaawansowane szarady (w tym moje ulubione "Jolki") podczas urlopu (wypoczynku). Podobnie w krzyżowaniu gatunków roślin i zwierząt w przyrodzie możemy doszukać się mieszania/ krzyżowania celu jednocześnie zamierzonego i niezamierzonego, czyli tego dokonanego "specjalnie" i tego stającego się "niecelowo", samoistnie, za sprawą nazwę to w skrócie "Matki natury". Tzw. „krzyżowanie mieczy” na polu bitwy też ma zdolność łączenia sprzeczności i jak wiemy można jednocześnie zwyciężyć i przegrać. Nawet teoretycznie zwycięskie starcie bitewne może okazać się zwycięstwem "pyrrusowym", w którym straty przewyższają swoją wielkością i sensem zysk.   

Krzyżówka w każdym swoim znaczeniu ma tajemnicę, którą jest powiązanie i pogodzenie ze sobą pozornie sprzecznych cech i wartości. Oprócz tego jednak, a może przede wszystkim pokazuje, że owo pogodzenie jest możliwe i choć nie jest to wymóg możemy o tej możliwości pamiętać kosztując porzeczkoagrest, obracając się wśród ludzi różnych kultur, rozwiązując trudniejsze lub mniej zaawansowane szarady oraz "krzyżując miecze" z oponentem, również przy stole negocjacyjnym z "poker face" na twarzy.



"niespodziewanie"

Tego roku przyszła moda na pomarańczowy. Wszystko w tym kolorze było pożądane. Z ubioru szczególnie kapelusze, szale i buty, ale też te zakryte dla ogółu, czyli mniej eksponowane części garderoby chciano mieć na sobie właśnie w kolorze pomarańczowym. Owoce pomarańczy, mimo że w umiarkowany sposób do tej pory lubiane przez Klientów teraz były kupowane dużo częściej, przez niektórych do jedzenia, ale przez część z nich na ozdobę do domów i miejsc pracy. Znikały "na pniu" też omijane do tej pory pomarańczowe piłki do koszykówki co cieszyło rodziców dzieci, które do sportu podchodziły „jak do jeża”. Można powiedzieć, że pomarańczowe szaleństwo nastało w tym sezonie w mieście z czego cieszył się Handlarz pomarańczowy w sklepie pomarańczowym, bo znikało wszystko z półek. A spadła ta sytuacja "niespodziewanie" jakby z zewnątrz, więc zacierał ręce Handlarz pomarańczowy, a właściwie to czasu nie miał na zacieranie rąk z powodu dużej ilości zamówień internetowych oraz tsunami Klientów przychodzących do sklepu osobiście. Po kilku miesiącach na parkingu pod sklepem pojawiło się luksusowe lamborghini, potem kolejne, a oba malowane na zamówienie nie inaczej jak na pomarańczowo.

 

Odmiennie było w sklepie czerwonym naprzeciwko przez drogę, w którym ubywało Klientów z dnia na dzień dość gwałtownie mimo wprowadzanych wymyślnych promocji, które przypominały uciekanie po pływających krach. Nawet czerwone róże cięte bez wątpienia najpiękniejsze w całym mieście właśnie w tym sklepie, które do tej pory schodziły do godziny 10.00 do ostatniej sztuki teraz usychały i więdły w wiadrach. Pluszowy świstak na fotokomórkę sygnalizujący wejście do sklepu czerwonego dawał sygnał już tylko dwa razy, na otwarcie oraz zamknięcie sklepu przez przygarbionego smutkiem Handlarza czerwonego. A spadła ta sytuacja "niespodziewanie" jakby z zewnątrz i po kilku tygodniach na sklepie czerwonym zawisła tabliczka NIECZYNNE DO ODWOŁANIA, a parking pod sklepem podnajęto pod foodtrucki dla Klientów, którzy zgłodnieli na zakupach w Galerii Pomarańczowej naprzeciwko przez drogę (tak, były sklep pomarańczowy stał się w międzyczasie galerią).

 

Pojawił się w okolicy Handlarz obwoźny z walizką podróżną na kółkach. Na pozór nic ta sytuacja nie zmieniła, a i nie spodziewał się nikt niczego po tym incydencie, bo powodu nie było, gdyż Handlarz obwoźny nie handlował niczym konkurencyjnym do asortymentu lokalnych sklepów. Jak się miało okazać była to tylko teoria i w praktyce miało się zmienić wszystko. Gdy Handlarz obwoźny wszedł w tłum spacerowiczów otworzył walizkę i wyciągnął gustowne, wysokiej jakości okulary z żółtymi szkłami, których kształt i wykonanie przyciągały oko stając się w ciągu sekund obiektem pożądania. Pasowały do każdego, bo i osoby starszej, ale i tej młodej, najczęściej „odciętej” od świata słuchawkami na uszach. Znalazł Handlarz obwoźny pierwszego Klienta w minutę za pomocą "gratisu", po czym poszło samo jak wirus i przybywało Klientów już za cenę bez rabatu, by w kilka godzin wyczyścić zawartość walizek podróżnych, które Handlarz obwoźny jedna po drugiej wyciągał z bagażnika dostawczaka przy parkingu. A spadła ta sytuacja na rynek lokalnego handlu "niespodziewanie" jakby z zewnątrz.

 

W ciągu kolejnych dni większość mieszkańców w modnych okularach na nosie prosiła Handlarza czerwonego o wznowienie działalności. Na nowe otwarcie sklepu czerwonego nie trzeba było długo czekać, a i promocji rabatowej nie musiał Handlarz czerwony wprowadzać, gdyż bez tego tłum ludzi udawał się na zakupy mijając pachnące jedzeniem foodtrucki na parkingu. Szli tam po modne w tym sezonie pomarańczowe produkty. W niedługim czasie owoce pomarańczy przestały się cieszyć powodzeniem, by oddać miejsce zainteresowania Klientów czerwonym jabłkom. Przyszła też moda na pomarańczowe róże cięte, w istocie oczywiście te same co do tej pory czerwone, jak zawsze najpiękniejsze w całym mieście właśnie w sklepie czerwonym. A spadła ta sytuacja "niespodziewanie" jakby z zewnątrz, więc zacierał ręce Handlarz czerwony, a właściwie to czasu nie miał na zacieranie rąk z powodu dużej ilości zamówień internetowych oraz tsunami Klientów przychodzących do sklepu osobiście. Po kilku miesiącach na parkingu pod sklepem czerwonym pojawiło się luksusowe lamborghini, potem kolejne, a oba malowane na zamówienie, jednak ich koloru narrator nie potrafił określić z powodu pewnych okularów na nosie. Objawiła się przy tym pewna zależność, a może nawet prawda, że Sprzedaż jest nie tylko wiecznie zielona, ale i kolorowa. Być może tylko wydaje nam się, że wszystkie jej barwy poznaliśmy. A spadła ta sytuacja "niespodziewanie" jakby z zewnątrz. Bo przecież niespodziewanie, prawda?