Szmat czasu minął odkąd zbierało się etykiety z butelek po oranżadzie. Ech, cóż to była za kolekcja. Pocztówki, oczywiście znaczki pocztowe, pieniądze falsyfikaty ze słonecznika, żołnierzyki z lizaków, historyjki z "donaldów" i wiele innych oryginalnych rzeczy. Robiło się to dla rozrywki oraz zaspokojenia potrzeby społecznej integracji, ponieważ rozmawiało się o tym z rówieśnikami, których nazwę jak wówczas kolegami. Większość kolekcji miała cechę wspólną, bo nie kosztowała niczego oprócz zaangażowania oraz inwencji w pozyskiwaniu kolejnych etykiet, znaczków, kartek, puszek itp. Zero pieniędzy, może prawie zero, a jedynie czas i chęć powiększania osobistych i chyba unikalnych zbiorów, w których każdy element był ważny i potrzebny. Czas nie ogląda się za siebie, ale dzisiaj dzieci kolekcjonują podobnie jak ja kiedyś, jedynie stwierdzenie "zero pieniędzy" jakby z czasem wyblakło. Czas sprawił coś jeszcze, bo z czasem właśnie pojawiły się tzw. wspomagacze kolekcjonowania i (niekiedy, bo nie zawsze) wydawania przy tym pieniędzy. Mamy dzisiaj w kolekcjach kategorie ich części składowych, stopniujące chęć i potrzebę posiadania. Niektóre zbierane elementy są „zwykłe”, ale inne mają przymiot „srebrne”, „rzadkie", „ultrarzadkie", „złote", „epickie", „legendarne", „mityczne", czy [...]. Kwadratowym nawiasem ucinam, bo za chwilę coś tam zapewne „wskoczy". Jeśli nie istnieją te kategorie oficjalnie, to w rozmowach między kolekcjonerami już jak najbardziej. Weszły również do świata wirtualnego, w komputerowych spotkaniach graczy, bo jak wiemy „online" i „real" się przenikają. Dzisiaj też niezmiennie, mimo że upłynęło kilka dekad robi się to wszystko dla rozrywki oraz zaspokojenia potrzeby społecznej integracji, ponieważ rozmawia się o tym z rówieśnikami, których nazwę jak kiedyś kolegami. Szmat czasu minął odkąd zbierało się etykiety z butelek po oranżadzie. Ech, cóż to była za kolekcja.