ciąg dalszy [...]

Sporo lat minęło, jak proponuję w tym miejscu myśli niekoniecznie oczywiste lub tak oczywiste, że aż niezauważalne. O Sprzedaży, choć nie wyłącznie. Surowy podpis (bez hasztagu), którego używam oznacza w założeniu indywidualny tok komunikacji. Mniej lub bardziej udolny, ale mój. Wydaje mi się, że po części właśnie w takiej formie oddaje obraz tego co i w jaki sposób chcę przekazać. Trochę obok trendów i głównego nurtu. Póki co, trzymam się tej drogi, a czy warto, ocenią między innymi czytający te słowa oraz czas, nie inaczej jak po swojemu, więc po czasie. Uważam, że ten ostatni jest w wielu przypadkach jedynym uprawnionym Jurorem. Wszystkim, którzy tworzyli i wciąż tworzą ze mną wspólną przestrzeń, może namiastkę relacji, bardzo dziękuję. Chcę wierzyć, że czas choć w części nie został zmarnowany [...]. PS. Celowo urywam dygresję kwadratowym nawiasem, bo mam nadzieję ciąg dalszy nastąpi.

nie do odróżnienia

Idę o zakład, że za kilka miesięcy część obecnych hitów z pierwszych dziesiątek radiowych wyparuje w niebyt, podczas gdy wielu z nas wciąż będzie czuć podwyższone tętno słysząc "You" zespołu Ten Sharp, który to utwór kończy za kilka dni 33 lata. Trochę to smutne, bo podskórnie czuję, że powinno być inaczej. Być może jest tak dlatego, że utwór ma się przede wszystkim sprzedać, a kunszt i dobro samej Muzyki niekoniecznie musi grać w reprezentacji. Czyż ona na tym nie traci? Wspominam obraz "Jersey Boys" genialnego Clinta Eastwood'a, przypominający w pełnych humoru i dźwięku kadrach, że nie zawsze i nie wszystko w świecie Muzyki przychodzi łatwo, a mimo to można tworzyć zgodnie z własną drogą. Jak w wielu przypadkach, tak i w tym sprawdza się alegoria do naczyń połączonych. Przesuwając elementy przypisanej każdemu z nas układanki uwagi, która jest ograniczona oraz czasu, którego nie da się cofnąć, przynajmniej w niewielkim stopniu wpływamy na to co słyszymy z fal eteru i widzimy w kinie. Mamy wpływ też na to czego nie usłyszymy i nie zobaczymy. To chyba odpowiedzialność. Kto wie, być może oddając wszystkiemu sprawiedliwe i należne miejsce uda się dostrzec co jest złotem, a co tombakiem, mimo że są z daleka nie do odróżnienia.

 

PS. powyższa myśl koreluje z refleksją „czy umarło już tworzenie?” (zainteresowanych odsyłam do jego źródła na tym blogu)

tryby

Pracują tryby Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych. Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie. Praca trybów w założeniach przewidziana jest długoterminowo, choć jak wszystko inne, tak i ona podatna jest na niekorzystne oddziaływanie.

 

Sporo tu można poprawić, podobnie jak zepsuć. Sprzedaż dzisiejsza, z reguły postrzegana jako ważniejsza od jutrzejszej, w ciągu kilku godzin staje się wczorajszą, podobnie jak jutro, będąc za chwilę nowym dzisiaj, objuczone zostaje zaniechaniem dnia poprzedniego. Priorytety na dziś stają się jutro nieaktualne, a co jutro będzie najważniejsze, dziś jest mało istotne. Tryby jednak pracują i niezależnie od człowieka wymieniają się znaczeniami. Znaczeniami określonymi w założeniu. Przypomina to inne zjawiska samonaprawiające się występujące w przyrodzie. Dobrze, że takie istnieją.

Ma to miejsce również dzisiaj, choć dostrzegane jest rzadziej, niż częściej. Bywa że rutynę krótkowidza zachwyci dalekowzroczność.

 

Mimo ludzkiego oddziaływania pracują tryby Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych. Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie.

złoto

Gdyby trzymać się litery znanego powiedzenia i prawdą by było, że milczenie jest złotem, jeden człowiek byłby od dwóch tysięcy lat w czołówce TOP 100 najlepiej zarabiających, możliwe że w skali świata. Ponieważ on wciąż milczy, ja o nim wspomnę w tym niemilczącym świecie. Św. Józef w biblii nie wypowiada ani jednego słowa, zyskując tym niepisane i oryginalne jednocześnie miano "milczący święty". Zamykając dygresję pół żartem, już całkiem poważnie osadzam się w dzisiejszej rzeczywistości. Obserwuję jak konstruuje się obecnie zapowiedzi , tzw. trailery filmów oraz same filmy, w tym te kierowane do dzieci, potocznie zwane bajkami. W kontrze chcę pokazać poniższe zdjęcie, które obrazuje, uzmysławia i po części udowadnia, że do przekazania treści, sensu i emocji nie potrzeba koloru, ruchu i niemalże efektu stroboskopu klatek filmowych. Wydaje się, że niekonieczny jest także dźwięk, a tym bardziej modny, przez co szeroko stosowany ciąg, wręcz potok słów, by tak zredukowanymi prawie do końca środkami oddać możliwie najwięcej informacji. To jest wykonalne, choć nieproste i niełatwe, a prawie wszystko dzisiaj "chce" lub/ i "musi" być proste i łatwe. Skromnym jestem pomysłodawcą, ale być może któryś twórca reklamy telewizyjnej lub kreskówek (określenie dziś archaiczne) podejmie rękawicę.

Kontynuując temat milczenia i przestrzeni, w której dostrzegam jego niezagospodarowane miejsce, mam potrzebę wspomnieć przełom w kinematografii, jakim okazał się film Avatar. Wyobrazić sobie tę produkcję w opcji "level wyżej" wymaga bez wątpienia wizjonerskiego spojrzenia nielicznych jednostek, ale gdyby zatrzymać się na chwilę w pędzie za nowościami i wrócić do czegoś, co było dobre, jest sprawdzone i genialne, mógłby narodzić się Avatar w wersji kina niemego z orkiestrą "na żywo". Skromnym jestem pomysłodawcą, jak wspomniałem, ale nie damy sobie chyba "uciąć głowy", że by się właśnie taki widzom nie spodobał, a inwestycja nie okazałaby się trafiona również z punktu widzenia portfela producenta.

jednocześnie

Sporo sprzeczności istnieje symultanicznie, co da się zauważyć przełamując temat jednocześnie poważny i żartobliwy lub w tym samym czasie egzystecjalny i mało ważny. Jeśli spojrzymy na świat wzrokiem bohatera obrazu "Bogowie muszą być szaleni" (rok prod. 1980) zauważymy, że życie może być proste, jednocześnie takim nie będąc, podobnie jak potrafi być skomplikowane, pozostając prostym. Okazuje się, że czasem człowiek wybiera los, a czasem los wybiera go człowiekowi.

 

Czy dostrzegamy, a w drugim punkcie doceniamy wartość powietrza, którym oddychamy? Nie mam na myśli ogólnego podejścia do ekologii, a mikroskali, dotyczącej każdej sekundy i każdego pojedynczego oddechu. Wydaje się, że raczej powietrze traktujemy "jak powietrze", by docenić jego wartość w chwilach ekstremalnych, np. gdy wypływamy na powierzchnię wody podczas zbyt głębokiego nurkowania. Ile może w tym przypadku trwać sekunda, przeciągająca się w głowie w czas zdecydowanie dłuższy, zapewne niejeden człowiek doświadczył. Sprzeczności istnieją jednocześnie, co ukazuje także poniższe zdanie, które na pozór tylko jest jednym z wielu. Wg mnie jest genialne, być może dlatego, że stworzone przez geniusza.

 

„Czyniąc zaś to, rezygnowałem nie tylko ze stroświeckich opisów tła przyrodniczego, bądź urbanistycznego, z psychologii postaci, z tradycyjnych wątków i perypetii, zbędnych powikłań fabularnych, ale z całej anachronicznej już werbalistyki literatury, od zdań poczynając, a na przydawkach i przysłówkach kończąc; żadnych, ni starych, ni nowych, nie używałem schematów, nie cytowałem myśli trafnych, ani przekornych powiedzeń, bijąc pieczęciami, grafionem, zębatką za każdym razem w samo sedno tylko - albowiem dzięki rezygnacji tak wszechstronnej, pominięciom równie totalnym udowodniłem, że świat cały można wypowiedzieć milczeniem! [...]”. [Wysoki Zamek | Stanisław Lem].

 

Sporo sprzeczności istnieje symultanicznie i podobne odczucia potrafią towarzyszyć podczas poszerzania wiedzy, przy jednocześnie wzrastającej świadomości własnych ograniczeń. Ograniczeń na różnych polach i poziomach, których przez wspomniane ograniczenia w pełni nie dostrzegamy. Jednoczesne istnienie sprzeczności, w tym przeplatania się skomplikowanego z prostym potwierdzę pozostając celowo przy literaturze. Czy wszyscy wiedzą, że "współczucie zbiera ślimaki z chodnika", "nostalgia wącha szalik", a "nadzieja robi kanapki na drogę"? Książka "Co robią uczucia?" Tiny Oziewicz przypomina, że skomplikowane może być proste, co jest jednocześnie genialne.

 

Połączenie prostoty i genialności przypomina mi o jeszcze jednej zależności. Ponieważ nie da się wykluczyć, że nie wszystko co jest proste i genialne zostało do tej pory odkryte, pomimo (albo dlatego właśnie) że jest proste i genialne, w twórczości ludzkiej nadzieja. W roku 1971 pierwszy odcinek serii "La Linea Balum Balum" zakończył dywagacje na temat tego, że doskonałe i genialne jest poza powszechnym zasięgiem. Osvaldo Cavandoli, Franco Godi i Carlo Bonomi oraz na pozór prosty pomysł. Pomysł z kategorii tych, których część do dzisiaj czeka na przypisane im "EUREKA!”. 

 

PS. Myśl ilustruję zdjęciem twarzy, będącej skarbcem sprzeczności. Jej wyraz może świadczyć o wewnętrznym spokoju, jednocześnie nie zdradzając co ma miejsce naprawdę. Twarzy, która może przedstawiać uśmiech do złudzenia podobny, choć jednocześnie szczery lub wymuszony. Uśmiech, który bywa wyrazem życzenia rozmówcy szczęścia lub opcjonalnie satysfakcji z jego niepowodzenia. To proste i skomplikowane. Jednocześnie.

kry okazji

Skacze Sprzedaż po krach okazji jakby bała się utonąć, a ludzie podsuwają jej co rusz to kolejne, własne tratwy i pontony, by choć na chwilę zechciała nastąpić na nie swoją drogocenną stopą. Czas nie ogląda się za siebie. Gdy wakacje się kończyły z nieodzownym kompletowaniem piórników, po stosunkowo niedługim czasie znicze wszechobecnie zawitały, by po chwili zniknąć z pola widzenia i ustąpić nikomu innemu jak Świętemu Mikołajowi, który nieśmiało przeciskał się między choinkami w marketach, szukając prezentów i rozważając w myślach dziecięce na swój widok uśmiechy. Zawitał na jarmarki, między zapachy, kolory i smaki. Potrwało to czas jakiś, ale mniejszych i większych okazji zakupowych nie brakuje. Bynajmniej. Płyną jak kry po wodzie. Czas nie ogląda się za siebie, co Sprzedaż wykorzystuje bezbłędnie. Za kilka dni Tłusty Czwartek przejmie pałeczkę uwagi zakupowo-sprzedażowej konsumentów i sprzedawców zastawiając pączkami przestrzeń dostrzegalną wzrokiem, słuchem, węchem i nie wyłącznie tymi zmysłami. Pachnąco będzie i smacznie. Tłustoczwartkowo. Niemal codziennie mamy "dzień” czegoś/ kogoś, noce są anektowane sprzedażowo, pory roku zajmowane politycznie, choć lato póki co wciąż jest Muminków. Parafrazując znane powiedzenie Sprzedaż dopóty żyje dopóki ludzie są twórczy, chcąc wyróżnić produkt/ usługę i wykrzesać więcej, a czasem mniej lub celowo inaczej, bo mimo że istnieją takie opinie praktyka pokazuje, że nie zawsze "samo się sprzedaje". Kreatywność jest potrzebna w Sprzedaży, a czasem niezbędna, by wzorem Małego Księcia w kapeluszu dostrzec "boa zamkniętego". Skacze więc Sprzedaż po krach okazji jakby bała się utonąć, a ludzie podsuwają jej co rusz to kolejne, własne tratwy i pontony, by choć na chwilę zechciała nastąpić na nie swoją drogocenną stopą. Ostatnio podwinęła nogawki i zdjęła buty chcąc pokazać netto, nie brutto, choć być może buty oszczędza na kolejne lata. Wiele pamięta, sporo przetrwała, więc szanuje co ma i cieszy się z tego co ma. Powodzenia życzę, osobliwy skoczku, a szykując się do wejścia na beztroski, ozdobiony czerwonymi sercami i kwiatami walentynkowy ponton miej w pamięci, że być może uosabia jednodniową okazję, a nie Miłość na całe życie. Powodzenia życzę. Poradzisz sobie jak zawsze.