Czasem mam wrażenie,
że to co napisałem było tam zawsze, a ja jedynie odsłoniłem okna, wpuściłem
światło i wytarłem kurz. Poniżej opisałem po swojemu pewne zjawisko. Być może
ktoś zobaczy w nim siebie. Oby co dobre było płodne nieco bardziej od
przeciwległej konkurencji. Chcemy czy nie, w którejś z tych przestrzeni
istniejemy.
Wybrałem się na grzyby,
wyprawą trochę nieplanowaną,
choć była ona w planie "wyśnionym",
w czasie bliżej nieokreślonym.
Ile czasu zleciało tam, nie wiem,
zegarek (nie)chcący został w domu,
a i bez niego, z jakiejś przyczyny,
godziny trwały dokładnie godziny.
Minuty minutami zostały,
choć bardzo inaczej się chciało,
jedynie w zapachu runa leśnego,
"dużo" mi się z "mało" zmieszało.
Wracając napotkałem wskaźniki i sugestie
zwiększenia skuteczności i efektywności.
Nie ta ilość grzybów w stosunku do czasu,
plus ten czas na odległość z domu do lasu.
Zakładając zegarek na rękę nie myślałem,
o grzybów ilości, podobno zbyt małej,
o zużyciu butów i stracie czasu.
Idąc na grzyby, chciałem do lasu.
|moja wyprawa| © Janusz Zacharewicz