co warte ceny

Obserwacja codzienności bywa bezwzględna. Nie wszystko, co wartościowe jest opłacalne i opłacane, a nawet bezcenne wartości bywają zasłaniane ich imitacją. Poświęcenie się człowiekowi, bezinteresowność, czy dobro jednak istnieją, trochę jakby poza i pomimo. Właściwie wartości te nigdy nie zniknęły z ludzkiego życia, niezależnie od tego, czy bardziej lub mniej celowo o nich zapominamy. Wszystkie też są dostrzegalne w różnych okolicznościach, ale mają zdolność skupić się w jednym znaczeniu i słowie, z jakiejś przyczyny rozpoznawalnym na całym świecie i podobnym w wielu językach. Mama. Piszę o tym w okolicach dnia im poświęconego, choć przesłanie tej myśli wydaje się aktualne niezależnie od stopnia zaawansowania biegu kalendarza. Codziennie. Obserwacja codzienności bywa jednak bezwzględna, podobnie jak nadawanie wartości temu, co może na to nie zasługuje. Życzę wszystkim, nie pomijając siebie umiejętności nie tylko dostrzeżenia, co odsunięcia imitacji, która potrafi przesłonić to, co warte ceny.

przestrzenie niezdobyte

Nie wszystkie dobre i pożądane książki zostały napisane, choć mogły. Sporo z nich zasila potencjał niewykorzystany. Nie wszystkie dobre i potrzebne słowa padły, choć mogły. Być może zatrzymały się na zamkniętych ustach. Nie wszystkie piękne i kojące nuty już wybrzmiały, mimo że ich zapis na pięciolinii jest możliwy. Być może odkrycie pełni Muzyki nigdy nie nastąpi. Istnieją przestrzenie niezdobyte i chcemy czy nie, w ktorejś z nich na co dzień istniejemy. Oby co dobre i piękne było płodne nieco bardziej od przeciwległej konkurencji, która zagospodarowuje swoją przestrzeń ambitnie. Niech ta ostatnia zachowa swój potencjał w stanie niewykorzystanym. Ponieważ wszystko opisane wyżej ma związek z indywidualnym, choć bardziej lub mniej świadomym wyborem człowieka, być może niezdobyte okaże się wyzwaniem.

połącz kropki

Z domykaniem Sprzedaży nie zawsze jest łatwo. Być może dlatego, że sporo w przyrodzie wymaga pracy, samozaparcia i konsekwencji. Słyszy się czasem, co potwierdza życie, że co dobre, może rodzić się w bólach. Nie czuję się kompetentny, by to zmieniać.

 

Nie bez przyczyny użyłem w pierwszym zdaniu stwierdzenia domykania Sprzedaży, nie zamykania, gdyż nie uważam za najbardziej oddające sens Sprzedaży sformułowanie “zamykania”. Proces Sprzedaży się nie zamyka i powinien (a przynajmniej może) trwać ciągle, niemal nieprzerwanie w Sprzedaży długoterminowej i wielokrotnej, często temu samemu Klientowi. To jest możliwe lata i dziesięciolecia. Domknięcie podświadomie powoduje możliwość otwarcia i wrócenia do rozmowy raz jeszcze. Użyłbym więc jako bardziej pasującego w tym kontekście stwierdzenia “zamknięcia Schrödingera”, które jednocześnie jest i go nie ma (odsyłam myślami do paradoksu “Kot Schrödingera”).

 

Z procesem domykania Sprzedaży, przez który przeprowadzany jest Klient jest trochę jak z malowanką typu "połącz kropki", która prowadzi rysującego przez kolejne punkty na kartce. W tym miejscu wypada powiedzieć, że niekoniecznie musi to być dziecko, bo widzimy potrzebę rynku w segmencie malowanek dla dorosłych. Być może między innymi dlatego stosuję tę analogię w jak najbardziej dorosłym świecie Sprzedaży. Istota zabawy jest prosta. Jest nią przeprowadzenie rysującego przez poszczególne punkty, w ciekawości i oczekiwaniu na finał, aż do celu, odsłaniającego przed „autorem” pracy, czyli przed trzymającym ołówek, całość obrazka. Wraz autor napisałem w cudzysłowie, ponieważ rzeczywisty autor to ten, który tworzył malowankę, a nie ten co właśnie dociera do ostatniej kropki, wieńcząc całość.

 

Proces Sprzedaży, podobnie jak rysującego z ołówkiem w ręku, może (wg mnie powinien) prowadzić Klienta przez sprzedażowe “kropki”, przy wsparciu Handlowca. By każdy kolejny krok wynikał z poprzedniego i kierował w krok następny. By “dzisiejsze” wynikało z “wczorajszego” i co zdarzyło się podczas poprzedniej rozmowy handlowej, spotkania, czy zobowiązań telefonicznych, przechodziło w ustalenia uściślające, wyjaśniające, korygujące i domykające. Tzw. follow up też jest jedną z “kropek”, a musi ich być często więcej, by doszło do sprzedaży (jak wspominałem, nie zawsze jest łatwo). Pożądaną sytuacją jest, gdy wykonujący “sprzedażowy rysunek” Klient, na końcu, więc po dotarciu do ostatniego punktu powie, że mu się efekt podoba. Jeszcze lepiej jednak, jeśli nie tylko efekt go zadowoli, a cała droga przez poszczególne “kropki”, którą przechodził razem z Handlowcem. To idealna sytuacja, stanowiąca otwarcie na sprzedaż kolejną i kto wie, być może zażyłość na lata.

 

Przy ostatnim punkcie warto postawić znak z napisem "ciąg dalszy nastąpi", co jest polem indywidualnej inwencji i aurą, która pozostała z przebiegającego procesu Sprzedaży. By Klient wiedział, że będzie (a przecież tak być może) kolejny „obrazek”, gdy tylko będzie go potrzebował. Czyż dobrze jest mówić o zamknięciu? Domknięcie podświadomie powoduje możliwość otwarcia i wrócenia do rozmowy raz jeszcze. Bo jest możliwe, że pozostanie uczucie tęsknoty za następnym "połącz kropki", podobne do tego, jakie mamy po wyjściu z kina, po seansie który pozytywnie przeorał nasz mózg. Coś na kształt „ale jak?! Chcę jeszcze raz".

 

PS 1. Refleksję ilustruję zdjęciem pięknej kobiety w sukience w kropki. Życzę wszystkim Handlowcom oraz ich Klientom jak najlepszych relacji i wielu wspólnych „połącz kropki”.

 
PS 2. Tekstem tym niechcący rozpoczęliśmy pewien rysunek, którego autora znam najbardziej jak się da osobiście. Kolejnych “kropek” można się doszukać w innych, niekoniecznie oczywistych myślach sprzedażowych na tym skromnym blogu. To zajęcie wyłącznie dla chcących dokończyć “obrazek”.

przyziemna/ górnolotna

Nie wszystkie obserwacje muszą być górnolotne, zresztą jak śpiewa Stare Dobre Małżeństwo, "dla wszystkich starczy miejsca". Mimo że kontekst piosenki dotyczy ludzi, ich właśnie pochodną są osobiste myśli i płynące z nich wnioski. Ponieważ chodzimy po ziemi i nasze życie jest z nią ściśle związane, przyziemność również uważam za potrzebną. Niech ma swoją przestrzeń. Pocieszające jest, że w świecie zachwytu technologią, na spotkaniach rodzinnych większą atencją od najnowszego [...]fona nadal cieszy się chleb mojej żony. Kolejny raz, kolejny model, kolejną klasę wyższy, a przepis na chleb ten sam. Tak jest od wielu lat i nieśmiało, choć w miarę pewnie prognozuję, że zestawienie z ostatniego zdania pozostanie aktualne dłużej niż myślimy, mimo że już nie nam będzie dane to obserwować, a mnie o tym pisać. 

 

PS 1. Obserwacja miała być przyziemną, a wyszła łamana przez górnolotną, jakby chciała jej autorowi i być może czytającym dodać coś od siebie.

 

PS 2. Myśl ilustruję zdjęciem pingwinów, które bez wsparcia technologii odnajdują najbliższych w tłumie.

MIEJSCE NA REKLAMĘ

Stworzył człowiek w przypływie weny sprzedażowej napis MIEJSCE NA REKLAMĘ i szukał wariantu instalacji, by zachęcić potencjalnych zainteresowanych do nabycia czegoś, za co mógłby uzyskać możliwie najwięcej kapitału. Rozglądając się wokół siebie doszedł jednak do wniosku, że wszystko co posiada jest albo nadszarpnięte czasem, przez co mało sprzedażowo atrakcyjne, albo nowe i stare jednocześnie, bo nieużywane, a już passé. Przeszło mu przez myśl, że ma tendencję do otaczania się rzeczami bez wartości. Jedyne co zostało potencjalnie cenne, a nieoszacowane w jego zgrubnej rachubie było czoło, które z powodu przerzedzonego wiekiem owłosienia było stosunkowo wysokie. "Tak, to pokaźne miejsce reklamowe", pomyślał, by następnego dnia, z przyklejonym na czole napisem MIEJSCE NA REKLAMĘ szukać reklamodawcy, patrona, sponsora, mecenasa, partnera [...]. Kogokolwiek, kto zapłaciłby za cenny i bezdyskusyjnie unikalny w skali światowej „placement”. Szukał od rana, przez skwar w południe i nie ustawał, gdy zachodziło słońce. Bezowocnie. Na koniec dnia spojrzał w lustro, by ujrzeć zmęczone oblicze. W nieplanowanym zapatrzeniu znalazł sens swoich starań. Zrozumiał, że twarz, którą widzi jest jednocześnie naznaczona bruzdami doświadczeń i paradoksalnie przez lata niezmienna. Okazała się miejscem sprzężonym być może z najważniejszą w życiu reklamą. Kapitał ten budował od pierwszego świadomego zachowania, kroku, słowa, wyboru, aż do dzisiaj. Twarz, której nigdy nie stracił. 

czerpiący z natury

Dobre wzorce mogą inspirować, podobnie jak Michael Blake swoją książką „Tańczący z wilkami” zainspirował mnie do zatytułowania tego tekstu. Natura jest nie tylko wspaniała i mądra. Planując długoterminowe (współ)istnienie z uniknięciem/ wykluczeniem (samo)zagłady, może inspirować. Z jakiegoś powodu w przyrodzie po dziś dzień trwa nie tylko co najszybsze, najsilniejsze, najpiękniejsze, najinteligentniejsze, najtrwalsze i każde inne "naj". Wszystkie konie w wyścigu są równie piękne, a życie pokazuje, że gepardowi czasem umknie w bok płochliwy zając.

 

Obserwując świat handlu trochę już lat myślę, że nie da się nie zauważyć, a tym bardziej ukryć, że króluje obecnie swoisty fetysz efektywności. Wszystko zmaksymalizować, by potem uznać, że to jeszcze nie był "max". Czy ktoś zagwarantuje, że sprzedawca A, nieco mniej skuteczny dzisiaj, albo w krótkim przedziale czasowym od sprzedawcy B, w perspektywie lat "-nastu" lub "-sięciu" nie przyniesie swoim działaniem większej korzyści, choćby w utrzymaniu, czy podtrzymaniu wieloletnich relacji i zaufania do marki? Marki, która może powinna istnieć, wzrastać i rozwijać się dziesięciolecia. Czy zagwarantujemy, że sprzedający dzisiaj nieco więcej, będzie robił tak nadal za lat "n" i czy w ogóle będzie wciąż się tą czynnością zajmował? Czy oszacuje ktoś przynajmniej w zgrubny sposób straty sprzedażowe w przyszłości, spowodowane siłą nacisku na sprzedaż dyktowaną maksymalizacją wyniku dzisiejszego? Czy Sprzedaż jest sprintem na 100 m, czy może umiejętnością biegu przez całe zawodowe życie? Czy tempo pracy koła młyńskiego wciąż jeszcze dyktuje nurt rzeki? Nie oczekując odpowiedzi celowo rozsypuję te pytania trochę jak puzzle, do których pasuje jak ulał jeden specyficzny, z napisem "kto jest bez winy niech pierwszy […]". 

 

Nawet jeśli zabrzmi to niemodnie, nie na czasie, a może wręcz romantycznie, uważam że Sprzedaż istnieje również poza i pomimo ilości i liczb zamieszkujących komórki excela. Czasem liczby, na które patrzymy i analizujemy dzisiaj zostają wchłonięte paradoksem Jevonsa. Wydaje się, że Sprzedaż trwa i ma swoje tempo, podobnie jak swoje tempo ma koło młyńskie, proces wypieku cegły oraz dobrego chleba, który bez konserwantów, przez wiele dni nadaje się do spożycia. Historia nienachalnie pokazuje, że piękne i solidne mury w architekturze niekoniecznie stawiają tzw. stachanowcy, ale ludzie, których pasja broni ich w tej pasji przez lata. Może nie wyłącznie, ale to właśnie zamiłowanie jest tym, co utrzymuje i podtrzymuje wspomnianą Sprzedaż. Bo mamy trochę dzisiaj tendencję do maksymalizowania. Kucharz gotujący wyborne potrawy musi wybornie gotować na czas, więc smak, węch, kunszt i talent mistrza kuchni idą w szranki z narzuconym pośpiechem i parabożkiem w postaci efektywności. Tymczasem potrawa kucharza smakuje wybornie niezależnie od biegnącego czasu, stając wręcz okoniem trendom pośpiechu i sprawiając, że bigos niczym wino zyskuje na smaku z każdą godziną, a na dobry chleb wciąż trzeba poczekać. Niech tak zostanie. Najlepszym piekarzem niekoniecznie jest ten, który sprzedaje dzisiaj więcej, a dobry chleb, z pozoru tylko prosty owoc ręki piekarza jest dobry niezależnie od tego ile bochenków się piecze w piecu jednocześnie, a tym bardziej ile się ich sprzeda […].

 

PS 1. Refleksję ucinam w tym miejscu zostawiając jej przesłanie subiektywnej ocenie. Zrodziła się tekstów „podium”, „sprzedaż dotyka wszystkich” oraz „ku chwale efektywności” (zainteresowanych odsyłam do ich źródła na tym skromnym blogu).

 

PS 2. Myśl ilustruję zdjęciem zwierzęcia czerpiącego z natury. Człowiek może być czerpiącym z natury. Może czasem powinien. Dobre wzorce mogą inspirować.

niczego nie kończy

Nieprawda, że Muzyka brzmi tylko w dźwiękach. Bynajmniej. Pauza tworzy ją na takich samych prawach i ma znaczenie równie istotne w muzycznym przesłaniu oraz kontakcie twórca-odbiorca. Potwierdza to etiuda Chopina, szlagier Eminema i cały przekrój stworzonej Muzyki. W zaplanowanym milczeniu na pięciolinii zawarta jest tęsknota, zespolona z nutami poprzedzającymi i tymi, które nastąpią po pauzie. O ile nastąpią. W oczekiwaniu na kolejny dźwięk trwa rytm muzycznego tematu. Jest miejsce na interpretację dyrygenta, zobrazowaną ruchem batuty. W pauzie nie tylko tli się, co trwa w najlepsze życie utworu, trochę podobnie jak serce organizmu bije nieprzerwanie, niezależnie od wykonywanej czynności. Jakże dużo tu analogii do ludzkiej codzienności. Nieprawda, że żyjemy tylko w nasyconej adrenaliną aktywności. Bynajmniej [...].

 

PS. Myśl ilustruję zdjęciem teoretycznej bezczynności. Celowo ucinam ją też znakiem obrazującym pauzę. Ta ostatnia, jak każda zawiera rytm, a być może oczekiwanie i potencjał indywidualnego odbioru czytających. Niczego nie kończy.

topowy

Topowy serwis online informuje, że kolejna odsłona topowego filmu okazała się klapą i możliwe, że topowy aktor już takim, jak kiedyś nie jest. Kto wie, być może widz/ odbiorca obrazu również nie jest już topowym jego odbiorcą. Względne jest wszystko, choć ocena człowieka bezwzględna. W czasach analiz zysków mam potrzebę wyrazić własną opinię, że bezwzględnie to wspomniany aktor jest ikoną kina i nią zostanie. Informacja, którą czytam oraz przestrzelone założenia budżetowe tego nie zmienią. Inspiracja i pęd do czegoś większego nie zawsze rozpoczynają się z tzw. kasowego sukcesu. Biorą początek również w odrzucanej jak w przytoczonym przykładzie kruchości. To wartość niezastąpiona. Pik sprzedaży nie jest jedyną i bynajmniej nieomylną wyrocznią, podobnie jak analiza popularności bułki z parówką i kiełków. Tęsknię za czasem, choć częściowo go odczuwam, w którym jako dziecko oceniałem co czuję, co widzę, co słyszę i co przeżywam bez względu na słupki i liczby. To był czas topowy.

życzenia na wielkanoc

Nawiązując do przesłania tych świąt życzę czytającym te słowa, by w każdym aspekcie codziennej drogi mimo wszystko zwyciężyła nadzieja. Jeśli dzisiaj króluje śmierć, ma swój czas tylko do poranka. W życiu układa się różnie i choć wszyscy chcą, by im się powiodło w planach, często te plany otrzymują od losu inne. Wszystkim życzę niewyczerpanych pokładów siły, przywołując fragment utworu, który oprawą muzyczną i wykonaniem zasługuje na więcej, niż otrzymał. Jego przesłanie nie zwietrzało. Bądźcie zdrowi.

 

[...] Wszystko, co mam, co oczy otwiera, co daje mi znak na rozdrożach, co wiarę w cud daje nam. Nadzieja. Choćbyś został sam. Choćbyś nie umiał żyć dobrze co dnia. Wierzę, że odmieni mnie, że odmieni Cię. Nadzieja. [...] [Nadzieja moja | Mieczysław Szcześniak | album: Kiedyś | 2002].

różni tacy sami

W świecie pędu za ideałem zatrzymuję się, by dostrzec coś tak oczywiste, że aż niezauważalne. Jak śpiewa Mieczysław Szcześniak "ideałów nie ma, wiem, pogodziłem się z tym [...]", choć z jakiejś przyczyny właśnie tacy jesteśmy. Być może dlatego, by każdy czuł się w ludzkim stadzie chciany i do reszty podobny. Nietrudno mnożyć różnic, które bez wątpienia istnieją, ale to właśnie łączy ludzkość od początków dziejów na ziemi. Jesteśmy nieidealni i w tym znaczeniu różni tacy sami. 

 

PS. Dobrze, że bańki mydlane nie są idealne i pękają. Na tym polega zabawa.

szukałem znalazłem

Szukałem przestrzeni poza tą, którą widać. Szukałem innej poza własną racją. Szukałem siły niezwiązanej z mięśniami. Szukałem aktualności niezależnej od czasu. Szukałem konieczności rutynowych czynności. Szukałem ideału w prostocie. Szukałem zasadności słów "dziękuję" i "przepraszam". Szukałem części wspólnych w deklaracjach i czynach. Szukałem prawdy w oczach. Szukałem znaczenia i potencjału milczenia. Szukałem smaku potrawy niezależnego od jej kompozycji na talerzu. Szukałem potrzeby spotkania bez zastawionego stołu. Szukałem porządku w chaosie. Szukałem innych znaczeń tych samych wartości. Szukałem mądrości gatunków uznanych za prymitywne. Szukałem zasadności istnienia niedoskonałości. Szukałem w Sprzedaży czegoś więcej, niż tylko więcej. Szukałem szczęścia, za które się nie płaci. Szukałem światła poza świecznikiem. Szukałem talentu poza ujawnionym. Szukałem zwycięzców poza podium. Szukałem nieoczywistego w oczywistym. Szukałem nie zawsze świadomie. Znalazłem.

łąka, której potrzebowałem

Różnorodność roślin i zwierząt współgrających z potencjałem gleby i ze zmiennością warunków atmosferycznych mają możliwość stanowienia doskonałej całości. Wszystkie elementy tego ograniczonego metrami sześciennymi ekosystemu, widoczne dla oka oraz ukryte pod ziemią są równoważne i budują bogactwo łąki. Bogactwo potrzebne człowiekowi. Ja również potrzebowałem pewnego miejsca na przestrzeni ostatnich lat. Umożliwiło mi upust myśli, które z jakiegoś powodu uważam za warte spisania. Miejsce to jest celowo surowe i nieociosane, a choć cieszy się z każdej formy "poklepania po plecach" istniało od założenia do dzisiaj bez względu na nie. Trochę jakby poza i pomimo. Nie zaplanowałem w nim nowych treści, choć wciąż znajdują tu swoje miejsce. W pewnym sensie ciekawe to zjawisko, bo jeśli blog jest nudny, jutro może przynieść zmianę. Ponieważ podobnie jak w przypadku łąki jest to przestrzeń ograniczona, choć nie metrami sześciennymi, a moimi ograniczeniami, nie jest doskonała. Jest natomiast moja, a wszystkie jej różnorodne elementy, widoczne i ukryte między słowami są równoważne i budują kształt całości. Łąki, której potrzebowałem. Co będzie dalej z tym bytem nie wiem, choć wiem, że będzie. Ktokolwiek ma potrzebę skorzystania z przestrzeni, której jestem gospodarzem, niech czuje się jak u siebie.

zduszony żar

Unikalność myśli i wniosków jest bezcenna, a dać szansę na różnorodność we wszelkich pomysłach/ sposobach/ metodach/ wzorcach/ konstrukcjach/ instrukcjach dotyczących różnych dziedzin życia jest niezwykle istotne. Dzięki temu w kinematografii mamy możliwość oglądania stylu Tarantino, ale i Nolana. Z tego też powodu cieszy ucho muzyka Morricone, ale i Eminema oraz istnieje "kreska" Van Gogh'a na słynnych obrazach, ale również Janusza Christy na kartach komiksu. Miejmy świadomość, że stało się to możliwe dlatego, że wyżej wymienieni skierowali kroki na własną ścieżkę, często różną od narzuconych standardów. Bo bezdyskusyjnie ciężko jest zostać drugą Whitney Houston, Celine Dion, czy Eltonem Johnem, podobnie jak trudno o kolejnego Vangelis'a, Jeana-Michel'a Jarre'a, czy Van Gogh'a. Jednak może lepiej pozostać oryginalnym Janem Kowalskim w muzyce, architekturze, nauce, sztuce, modzie, a może i w Sprzedaży, niż n-tym "agentem Smith'em" w wymienionych branżach. Zamiast być produktem „fabryki klonów” można spróbować wnieść do danej dziedziny zasób świeżego powietrza, swoją wartość, jakość i osobowość. Może dzięki temu raz na jakiś czas na utworzonej latami przyzwyczajeń gałęzi powstanie nowa, jaką stworzył geniusz muzyczny zwany Królem popu. Różnorodność w każdej branży jest bezcenna, czasem wręcz konieczna. Jest natomiast zagrożona, jeśli w określającym działalność twórcy/ artysty/ rzemieślnika/ projektanta/ może również handlowca niepisanym „indywidualnym dowodzie osobistym" w miejscu "znaki szczególne" widnieje wyraz BRAK. A nie ma takiego bynajmniej dlatego, że nigdy go nie było. Istniał od pierwotnego założenia, choć został zduszony jak żar w ognisku wiadrem wody. Nie jesteśmy w stanie ocenić zakresu zmarnowanego potencjału w odniesieniu do każdej z dziedzin życia oraz czasu, który już minął i dopiero nadejdzie. Nazwę tę przestrzeń zduszonym żarem.

 

PS. Myśl pochodzi z tekstu „znak szczególny – Jan Kowalski” (zainteresowanych odsyłam do jego źródła na tym blogu).

ile potrzeba

Poza codzienną praktyką odnoszę się do Sprzedaży w bardziej lub mniej planowanych przemyśleniach. Niektóre z nich spisuję. Uważam, że Sprzedaż jest narzędziem, a "ile potrzeba" zależy od potrzeb, które bywają prawdziwe lub wykreowane. Życzę Sprzedaży jak najlepszego wykorzystywania przez ludzi, którzy na przestrzeni lat, dziesięcioleci i wieków mogą mieć intencje różne. Wg mnie rzadziej dalekowzroczne, niż doraźne. Ludzie jednak zajmują się Sprzedażą przez określony czas i odchodzą, a ona trwa. Sprzedaż jest ważna, podobnie jak człowiek z nią bezpośrednio powiązany, bez którego nie ma ona racji bytu. Konsument. W poniższej refleksji, która zrodziła się w mojej głowie wiele lat temu człowiek jest nie tylko ważny. Jest najważniejszy. Te kilka słów, w których wielkość liter nie jest przypadkowa dotyczy czasu, który już niebawem. To czas szczególny, dlatego niech w takiej surowej formie te słowa zostaną.

 

Nadchodzi Wielki Tydzień. 

Wielki Tydzień Handlu. 

Czas list Rzeczy Niezbędnych. 

Niezbędnych, jak gąbka z octem. 

 

Zostawiam tę refleksję subiektywnej ocenie. Niech ma swoją przestrzeń. Mimo że jest krótka, ma szansę wzbudzić dłuższą. Życzę każdemu, nie pomijając siebie możliwości zatrzymania się na chwilę w codziennym zabieganiu i spojrzenia na potrzeby. Być może niektóre z nich przesuną się do kategorii niekoniecznych, z jakiegoś powodu zasłaniających bardziej istotne.

 

PS. Pytanie „ile potrzeba” może być jednocześnie indywidualną odpowiedzią, stąd znak zapytania uznałem za zbędny. Zainteresowanych odsyłam do tekstu „potrzeba zakupowa” dostępnego od kilku lat na tym skromnym blogu. W miejscu, w którym z jakiegoś powodu spisuję myśli.

struny

Bywa że dotyka się pewnego tematu, trochę podobnie jak dotyka się struny. Niech i ten dźwięk trwa wg przeznaczenia. Przynajmniej chwilę.

 

Struny są inspirujące. Jednocześnie trwałe i delikatne oraz w tym samym czasie miękkie i twarde. Mimo że człowiek ma z nimi styczność od tysięcy lat, pozostają tajemnicą do tego stopnia, że co niewyjaśnione w fizyce można nazwać „teorią strun”. Struny odnajdują swoje miejsce w budownictwie, będąc kręgosłupem strunobetonu, a instrumentom muzycznym przypisanym do kategorii chordofonów umożliwiają rozwój piękna i przestrzeni o nazwie Muzyka. Całkiem możliwe, że ta ostatnia będzie towarzyszyć człowiekowi nie tylko na tonącym okręcie Titanic, a do końca istnienia jego gatunku. To wyjątkowa i ważna rola. Przejęły ją po części struny.

 

Poza dotychczasowym zastosowaniem strun, a wszystkich możliwości człowiek jak myślę jeszcze nie odkrył, istnieje szereg ich cech charakterystycznych, których nie da się nie zauważyć. Nie przejdę obok nich obojętnie. Struny mają zdolność funkcjonowania samodzielnie oraz grupie, tworząc współdziałanie i współgranie, które w Muzyce jest chyba najbardziej uprawnionym użyciem tego pojęcia. Struny mają możliwość symbiozy z używającym ich do czegoś/ w jakimś celu człowiekiem, trochę podobnie jak dłuto, które jest z pozoru prostym narzędziem, jednak umożliwia wydobycie z kamienia rzeźby. Struny w każdej sytuacji mają możliwość oddać co najlepsze ze swoich możliwości. Są wyjątkowo wytrzymałe, choć do pewnych granic. Ogranicza je wspomniana fizyka oraz zdrowy rozsądek. Czas pokaże co dobrego jeszcze wyjawi do końca z pewnością nieodkryty potencjał strun.

 

Struny są inspirujące również dla mnie. Przyczyniły się do powstania tej krótkiej refleksji, którą mógłbym opatrzyć opisem „wszelkie podobieństwo przypadkowe”. Pisząc o strunach nie dało się nie myśleć o ludziach. Mamy tu łudzące podobieństwa i analogie. Niezaprzeczalnie człowiek jest inspirujący. Patrząc na aspekt fizyczny, uczuciowy i duchowy, jest jednocześnie mocny i delikatny oraz w tym samym czasie miękki i twardy. Posiada zdolność funkcjonowania samodzielnie oraz grupie. W każdej sytuacji ma możliwość oddać co najlepsze ze swoich możliwości. Jest też wyjątkowo wytrzymały, choć do pewnych granic. Ogranicza go fizyka oraz zdrowy rozsądek. Czas pokaże co dobrego jeszcze wyjawi do końca z pewnością nieodkryty potencjał człowieka, który również dzięki strunom ma możliwość tworzenia piękna i przestrzeni o nazwie Muzyka. Całkiem możliwe, że ta ostatnia będzie towarzyszyć człowiekowi do końca istnienia jego gatunku.

nie tylko w Dzień Wody

Z racji Światowego Dnia Wody 22 marca zapewne niebawem pojawi się sporo publikacji, ale że jej "dzień" jest codziennie, bo bez niej nie byłoby ludzkości, ode mnie kilka zdań dzisiaj, trochę „po mojemu” i z lekkim akcentem sprzedażowym. Woda nie potrzebuje PR-u i reklamy. Tego potrzebuje jej sprzedawca. Niezależnie od dyskusji nt. zmniejszenia ilości plastiku w plastiku, czy eliminacji go na poczet „zero waste”, sercem każdej butelki jest niezmiennie ona i jeśli wspomniałem o znaczeniu wody dla ludzkości to dlatego, że człowiek do przetrwania nie potrzebuje oranżady, toniku, soku, nektaru, piwa i innych kombinacji smaku, procentosmaku i bezprocentosmaku w wodzie. Potrzebna jest mu woda. Tylko i aż woda. Mamy więc wodę i tzw. resztę świata, bo jest filarem w medycynie, turystyce i [...] i długo by wymieniać, a z pewnością krócej trwają napisy końcowe Gwiezdnych Wojen. Nie umniejszając Sprzedaży, bynajmniej, a raczej uwypuklając znaczenie bohaterki tych kilku zdań uważam, że to co dzieje się wokół wody, jak działania sprzedażowo-marketingowe, zmiany, liftingi, rebrandingi, które nazwę "pączkowaniem przez podział" na produkty uatrakcyjniające wodę w wersji saute, to w większości raczej szum sprzedażowy, mający skutkować niezaprzeczalnie potrzebnym szumem banknotów, co dla samej wody jednak jest raczej sztucznym szumem. Jedyny naturalny szum związany z wodą jaki odnajduję, to szum jej samej w rwącym strumieniu leśnym lub na polanie, w wartkim potoku górskim, w wodospadzie i w "morza szumie", jak zaśpiewają niezastąpione i niepodrabialne od dziesięcioleci Czerwone Gitary. Czas się napić. Tak dzisiaj, jak wczoraj i jutro. Nie tylko w Dzień Wody.

obrana droga

Kiedy zaplanowałem swego czasu fryzurę á la Piotr Cugowski i w miarę się udało, mój Wzorzec zmienił tzw. look. Postanowiłem wówczas pozostać w założeniu pierwotnym, bo gdyby mój Wzorzec zechciał wrócić do poprzedniego wyglądu, miałby Wzorzec. Ależ wszystko się zmienia, choć chyba nie wszystko, jak na przykład to, że mam potrzebę spojrzeć na dane zagadnienie z boku i z dystansu. Pomaga mi w tym poczucie humoru (stąd powyższa dygresja), bez którego ciężko. Zostawiając na chwilę półżart, kilka słów już całkiem serio. Wsłuchuję się w każdą nutę OXYMORE [2022] JMJ i zadziwia mnie kreatywność prawie 76-letniego artysty, który pokazuje (nie)chcący, że powiedzenie "im starsze, tym lepsze" nie dotyczy wyłącznie wina i aut zabytkowych. Jestem mu wdzięczny, że w czasach fastfoodowej muzyki wciąż tworzy zgodnie z obraną drogą. Mam potrzebę wyrazić szacunek dla wszystkich ludzi, którzy idą drogą swojej pasji, niezależnie od sprzyjających lub nie okoliczności. Oby wniosło to jak najwięcej różnorodnego dobra do naszej codzienności.

 

PS. Powyższe zdjęcie przedstawia człowieka, który oddala się do swojej samotni. Gdy się uważnie przyjrzymy, możliwe że tak naprawdę się dzięki temu przybliża.

psotne ulotne

Czasem przyjdzie do głowy myśl, którą spisuję. Być może z tego samego powodu strona posiada margines. Obok głównej drogi, którą codziennie idziemy istnieją ścieżki. Na jednej z nich znalazłem poniższą myśl. Zauważyłem, że trawa na ziemi była mocno wydeptana. Nie szedłem tędy pierwszy i zapewne nie ostatni.

 

Psotne bywają codzienne zdarzenia,

przybierając znaczenia intencjom odwrotne.

Nieważne decybel w priorytet zamienia,

a milczy istotne i trwa, choć ulotne.

 

|psotne ulotne| © Janusz Zacharewicz

 

PS. Zapraszam do zwiedzenia miejsca z osobliwym eksponatem. Mimo że byłem tam niejednokrotnie, za każdym razem dostrzegam coś nowego. Zainteresowanych odsyłam do refleksji „Nowa teoria względności” dostępnej od kilku lat na tym blogu. To jedyny tekst, któremu pozwoliłem ewoluować i sam nie wiem co lub kto się jeszcze w nim pojawi.

oda do Algorytmu

Wracam do tej myśli po kilku latach, by zdmuchnąć z niej kurz i pozwolić osiąść kolejnej warstwie. Zabrałem swego czasu pod rękę na spacer grę słów, moją przyszywaną bratnią duszę. Z tego milczącego spotkania zrodził się zbitek słów, w których mniej o lirykę chodzi, a o zawarte między słowami przesłanie. Zapewne nie zyskam przychylności P.T. Bohaterki tych amatorskich wersów, mimo to z jakiegoś powodu je zapisałem. W wielu miejscach i funkcjach jest dobra, w niektórych może nawet niezbędna. W pozostałych wydaje się natomiast zależeć od indywidualnej decyzji człowieka.

 

Gdy „ej-aj” wybierze,

co [chcemy] oglądać,
czym i gdzie jeździć,
gdzie odpoczywać
i z kim warto bywać.
Jak kiełbasę ręcznie robioną
i ludzką relację błędem skażoną,
jak utracimy, to docenimy.
Decyzja „humana” to jeszcze,
choć może już „bota”,
czy zwrot „ręczna robota”,
znaczy ręczna,
czy robota.

 

|oda do Algorytmu| © Janusz Zacharewicz

 

Zostawiając powyższe słowa, bo mają sporo już lat, wracam do dzisiejszej rzeczywistości. Nie da się odejść od stwierdzenia, którego często używam. Wszystko oceni czas, nie inaczej jak po swojemu, więc po czasie. W większości przypadków to on jest jedynym uprawnionym jurorem. Odnosząc się do „sztucznej”, która wyjątkowo ostatnio zajmuje ludzkość mam jedno zdanie refleksji. Wchodząc na margines tego złożonego tematu myślę, że poza podsumowaniem zysków i strat, które w perspektywie czasu może okazać się zaskoczeniem pozytywnym lub odwrotnie, mimo wszystko dobrze, że świat stara się rozwijać inteligencję, nie głupotę.
 

ciąg dalszy

Sporo lat minęło, jak proponuję w tym miejscu co niekoniecznie oczywiste lub tak oczywiste, że aż niezauważalne. O Sprzedaży, choć nie wyłącznie. Surowy podpis (bez hasztagu), którego używam oznacza w założeniu indywidualny tok komunikacji, mniej lub bardziej udolny, ale mój. Po części właśnie taki oddaje obraz tego co i w jaki sposób chcę przekazać. Trochę obok trendów i głównego nurtu. Póki co trzymam się tej drogi, a czy warto, oceni czas, nie inaczej jak po swojemu, więc po czasie. Celowo urywam tę refleksję kwadratowym nawiasem, bo mam nadzieję ciąg dalszy nastąpi [...].

nie do odróżnienia

Idę o zakład, że za kilka miesięcy część obecnych hitów z pierwszych dziesiątek radiowych wyparuje w niebyt, podczas gdy wielu z nas wciąż będzie czuć podwyższone tętno słysząc "You" zespołu Ten Sharp, który to utwór kończy za kilka dni 33 lata. Trochę to smutne, bo podskórnie czuję, że powinno być inaczej. Być może jest tak dlatego, że utwór ma się przede wszystkim sprzedać, a kunszt i dobro samej Muzyki niekoniecznie musi grać w reprezentacji. Czyż ona na tym nie traci? Wspominam obraz "Jersey Boys" genialnego Clinta Eastwood'a, przypominający w pełnych humoru i dźwięku kadrach, że nie zawsze i nie wszystko w świecie Muzyki przychodzi łatwo, a mimo to można tworzyć zgodnie z własną drogą. Jak w wielu przypadkach, tak i w tym sprawdza się alegoria do naczyń połączonych. Przesuwając elementy przypisanej każdemu z nas układanki uwagi, która jest ograniczona oraz czasu, którego nie da się cofnąć, przynajmniej w niewielkim stopniu wpływamy na to co słyszymy z fal eteru i widzimy w kinie. Mamy wpływ też na to czego nie usłyszymy i nie zobaczymy. To chyba odpowiedzialność. Kto wie, być może oddając wszystkiemu sprawiedliwe i należne miejsce uda się dostrzec co jest złotem, a co tombakiem, mimo że są z daleka nie do odróżnienia.

 

PS. powyższa myśl koreluje z refleksją „czy umarło już tworzenie?” (zainteresowanych odsyłam do jego źródła na tym blogu)

tryby

Pracują tryby Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych. Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie. Praca trybów w założeniach przewidziana jest długoterminowo, choć jak wszystko inne, tak i ona podatna jest na niekorzystne oddziaływanie.

 

Sporo tu można poprawić, podobnie jak zepsuć. Sprzedaż dzisiejsza, z reguły postrzegana jako ważniejsza od jutrzejszej, w ciągu kilku godzin staje się wczorajszą, podobnie jak jutro, będąc za chwilę nowym dzisiaj, objuczone zostaje zaniechaniem dnia poprzedniego. Priorytety na dziś stają się jutro nieaktualne, a co jutro będzie najważniejsze, dziś jest mało istotne. Tryby jednak pracują i niezależnie od człowieka wymieniają się znaczeniami. Znaczeniami określonymi w założeniu. Przypomina to inne zjawiska samonaprawiające się występujące w przyrodzie. Dobrze, że takie istnieją.

Ma to miejsce również dzisiaj, choć dostrzegane jest rzadziej, niż częściej. Bywa że rutynę krótkowidza zachwyci dalekowzroczność.

 

Mimo ludzkiego oddziaływania pracują tryby Sprzedaży nieustannie, sklasyfikowane od mniej ważnych do priorytetowych. Klasyfikacji ważności dokonał człowiek, który pojawił się długo po tym, jak sprawnie działały i który podczas nieustającej ich pracy odejdzie.

milczenie, złoto i niedzisiejsze

Gdyby trzymać się litery znanego powiedzenia i prawdą by było, że milczenie jest złotem, jeden człowiek byłby od dwóch tysięcy lat w czołówce TOP 100 najlepiej zarabiających, możliwe że w skali świata. Ponieważ on wciąż milczy, ja o nim wspomnę w tym niemilczącym świecie. Św. Józef w biblii nie wypowiada ani jednego słowa zyskując tym niepisane i oryginalne jednocześnie miano "milczący święty". Zamykając dygresję pół żartem, całkiem poważnie wracam do dzisiejszej rzeczywistości. Obserwuję jak konstruuje się obecnie zapowiedzi filmów oraz same filmy, w tym te kierowane do dzieci, potocznie zwane bajkami. W kontrze chcę pokazać poniższe zdjęcie, które obrazuje, uzmysławia i po części udowadnia, że do przekazania treści, sensu i emocji nie potrzeba koloru, ruchu i niemalże efektu stroboskopu klatek filmowych. Wydaje się, że niekonieczny jest także dźwięk, a tym bardziej modny, przez co szeroko stosowany ciąg, wręcz potok słów, by tak zredukowanymi prawie do końca środkami oddać możliwie najwięcej informacji. To jest wykonalne, choć nieproste i niełatwe, a prawie wszystko dzisiaj "chce" lub/ i "musi" być proste i łatwe. Skromnym jestem pomysłodawcą, ale być może któryś twórca reklamy telewizyjnej lub kreskówek (określenie dziś archaiczne) podejmie rękawicę.

Kontynuując temat milczenia i przestrzeni, w której dostrzegam jego niezagospodarowane miejsce mam potrzebę wspomnieć przełom w kinematografii, jakim okazał się film Avatar. Wyobrazić sobie tę produkcję w opcji "level wyżej" wymaga bez wątpienia wizjonerskiego spojrzenia nielicznych jednostek, ale gdyby zatrzymać się na chwilę w pędzie za nowościami i wrócić do czegoś, co było dobre, jest sprawdzone i genialne, mógłby narodzić się Avatar w wersji kina niemego z orkiestrą "na żywo". Skromnym jestem pomysłodawcą, ale czyż damy sobie "uciąć głowę", że by się właśnie taki widzom nie spodobał, a inwestycja nie okazałaby się trafiona również z punktu widzenia portfela producenta? Poniżej ciąg dalszy refleksji o potencjale milczenia, tym razem w reklamie, choć nie wyłącznie.

Milczenie nie ma łatwej misji jednak wypełnia ją jak potrafi. Musi zabiegać o uwagę odbiorcy dużo bardziej niż jego odwrotność, która przebija się zewsząd ze swoim ZRÓBCIE HAŁAS! Mimo wszystko zagospodarowuje niektóre przestrzenie i wartości perfekcyjnie. Milczenie znalazło miejsce w tytule filmu najwyższej próby z Anthonym Hopkinsem oraz w powiedzeniu o srebrze i złocie. Towarzyszy wydarzeniom do tego stopnia ważnym, że najwyższą możliwą formą wyrażenia uczuć okazuje się minuta ciszy. Na pięciolinii pauza pokazuje, że cisza również tworzy Muzykę. Milczenie wypełnia wewnętrzne wyciszenie pielgrzyma oraz wypoczynek po ciężkiej pracy. Cisza przysłuży się Sprzedaży wskazując zalety domu z dala od zgiełku miasta. Wspomoże też w milczeniu reklamę. Być może potrzeba wiosny i świeżego powietrza w zatęchłym pomieszczeniu, w którym od lat nie wietrzono. Milczący spot reklamowy 15/ 30 sekund (kto bogatemu zabroni) z celowo surowym napisem/ wypowiedzią lektora "kupiliśmy tę chwilę ciszy wszystkim. Nie tylko naszym Klientom [logotyp/ nazwa Sponsora]". I cisza. W natłoku wszechobecnego hałasu w reklamowym patchworku docierającym do ucha odbiorcy istnieje potencjał ciszy. 

 

Mimo że nowonarodzone dziecko oznajmia życie krzykiem, jego sen, wzrastanie i prawidłowy rozwój będą wymagać po części ciszy. W literaturze, w świecie Śródziemia genialnego J.R.R. Tolkiena jest szczególna postać psa Huana z osobliwą przypadłością. Poza przypisanymi mu cechami, jak wierność, czy oddanie Huan ma zdolność przemawiania ludzkim głosem, choć maksymalnie trzy razy podczas całego swojego życia. Sam musi ocenić i wybrać czy oraz kiedy z tej zdolności skorzystać. Zastanawiam się jak takie piętno i przywilej jednocześnie sprawdziłyby się nie w fikcyjnej literaturze, a w świecie realnym dzisiaj. Myślę o ludziach, nie pomijając siebie. Jakież to niedzisiejsze. Nie pamiętałbym odkąd mam "szlaban" na mówienie. 

 

Kończąc myśl (być może ją w pewnym sensie rozpoczynam) nawiązuję do Muzyki, z którą z jakiegoś powodu łączy mnie więź szczególna. Możliwe, że niektórzy z czytających te słowa pamiętają „Wołanie przez ciszę” śpiewane w niepowtarzalny sposób przez Mirosława Bregułę [UNIVERSE] w latach 80. ubiegłego wieku. Cisza może wołać podobnie jak milczenie. Przechodząc od Hopkinsa poprzez Tolkiena, próbując dotknąć po drodze funkcji i znaczeń ciszy zakończę myśl powiedzeniem Brata Alberta „Nisko siadać, mało gadać, dużo robić, mało jadać”. Jakież to niedzisiejsze.