Choć nie zawsze to widać w repertuarze wciąż istnieje rzeczywistość, w której widzowie/ pieniądze szukają filmu, a nie odwrotnie. Podobnie jest w przypadku Muzyki, nawet jeśli trudno o takie wrażenie na co dzień. Dotyczy to również literatury i innych możliwości realizacji ludzkiej pasji oraz specyficznego rodzaju przekazu, w tym intymnego, indywidualnego, przez to unikalnego kontaktu twórca - odbiorca. W tym wszystkim jest człowiek, po jednej i drugiej stronie "transakcji" i podczas gdy miliony tworzą dla jednostek, a jednostki dla milionów warto nie zapominać o niezmiennej prawdzie. Co piękne i wartościowe takim zostaje, nawet jeśli za to piękno i tę wartość nie otrzyma zapłaty. Nawet jeśli.
Janusz Zacharewicz - blog o Sprzedaży, reklamie, ludzkim potencjale, tworzeniu i nie tylko. Nie wszystko MOŻNA mówić wprost, ale i nie wszystko TRZEBA. Obserwacje przynosi codzienność, która jak się przyjrzeć jest niecodzienna. Wszystkie treści na blogu © Janusz Zacharewicz
czy, kiedy, co i ile
Jeśli miałbym
wymienić to co uważam za fascynujące w Sprzedaży znalazłoby się sporo punktów/
podpunktów, choć dzisiaj chcę zwrócić uwagę na jedną, szczególną właściwość
procesu/ zjawiska przenikającego codzienność człowieka, nawet jeśli odbywa się
bezwiednie. W dobie automatyzacji i wyręczania ludzi w różnych aspektach, z
pewnością nie we wszystkich przypadkach, jednak z reguły to wciąż człowiek ma
(powinien mieć) władzę i kontrolę nad tym czy, kiedy, co i ile kupić. Nie jest
to właściwość zagrożona wyginięciem, nawet jeśli przyzwyczajenie, wygoda oraz
komunikat sprzedażowy mają za cel wybrzmiewać inaczej.
części pierwsze
Trzymając w rękach produkt (odnosi się to także do usług) obcuję z całością i jednocześnie z każdym detalem z osobna. Jako konsument/ Klient często bardziej lub mniej świadomie biorę pod uwagę historię, która doprowadziła wspomniany produkt/ usługę do aktualnej wersji. Czy stan ulegał/ uległ w drodze modyfikacji do systematycznego polepszenia walorów oraz części składowych produktu/ usługi, czy może przeciwnie. Biorę pod uwagę obsługę reklamacyjną, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie użytkowanie. Sporo elementów wpływa na decyzję kupić, czy odłożyć na półkę. Oprócz ceny, która jest najgłośniejszym pisklęciem w gnieździe. Czasem uda się przywiązać Klienta do marki na lata i choć nie jest to łatwe, warto. Trochę podobnie jest z Muzyką, która ma zdolność ubogacania potrzebnej człowiekowi przestrzeni. Ja jej potrzebuję. Rozbierając na części pierwsze utwór "You" (Ten Sharp) słyszę ludzki głos ubarwiony kamerą pogłosową, organy Hammonda, syntezator, pianino, gitarę basową, ksylofon oraz perkusję. Wszystko doskonałe i zespolone w około 3-minutową całość, która pokonała 33 lata istnienia, a to myślę dopiero początek tej historii. Historii, której jako słuchający jestem częścią. Wymienione części składowe utworu uważam za równoważne i dopełniające się, bo nie jestem w stanie powiedzieć z której mógłbym zrezygnować. Każdy element ma niezbędny wkład, ma też swoją historię związaną z konkretnym człowiekiem, być może od obserwacji innych, poprzez wzrastanie zainteresowania i żmudne szlifowanie muzycznej umiejętności. Zespół Ten Sharp nie komponował "You" z myślą o mnie, choć jednocześnie dla mnie. W całości i przez wszystkie jego części pierwsze.
wciąż tam jestem
Wiem, że wciąż tam jestem. Ja w wersji saute. Bez „must have” docierającego wzrokiem, słuchem i węchem od kiedy pamiętam. Przez marki, zwyczaje, nowinki techniczne, gadżety, przez to co i jak wypada względem otoczenia. Myślę o tym co wypada dla mnie. Otoczony kablami i mnożącymi się ładowarkami patrzę na góry. Gołe, piękne, doskonałe. Doskonałości nic nie trzeba dodawać, nawet jeśli znajdziemy powód i nazwiemy go koniecznym. Czy pokuszę się we własnych wymaganiach oraz filtracji bodźców docierających do mnie wzrokiem, słuchem i węchem uruchomienia przycisku „ustawienia fabryczne”, nie wiem. Wiem, że wciąż tam jestem. Ja w wersji saute.
wprzód i wstecz
Czas jest przestrzenią względną. Dotyczy to również Sprzedaży. Można sprzedawać/ kupować coś czego jeszcze nie ma, jak mieszkanie w budynku, który ukaże się w pełnej gracji za rok lub dwa. Można sprzedawać/ kupować to co widzimy, dotykamy, wąchamy, smakujemy tu i teraz. Można sprzedawać/ kupować przedmioty z przeszłości, jak płyty, książki, obrazy, czy ewoluujące w kształcie i wykonaniu klocki. Sprzedaż ma możliwość sięgania na osi czasu zarówno wprzód i wstecz, o czym dobrze wie inwestor oraz kolekcjoner. Ze związku czasu i Sprzedaży narodziło się potomstwo, jak powiedzenie "stare dobre", o którym przypomnimy sobie kupując obecne sprzęty AGD, jak też określenie "innowacyjny", wprowadzające do stanu obecnego danej branży coś nowego. Piszę te słowa w roku 2024 mając świadomość, że to tylko punkt na osi czasu, a spoglądając na oś Y odnotowującą aktualną wartość Sprzedaży wiem że dzisiejsza zostanie określona wstecznie, po zaksięgowaniu wszystkich transakcji oraz zwrotów wadliwych produktów. Świadomość sięgania Sprzedaży wstecz oraz wprzód pieczętuje w mojej głowie Muzyka, między innymi utwór „Cold Heart” [Elton John, Dua Lipa], serwując wysmakowane Kiedyś połączone z Dzisiaj, przywołując przy tym potomstwo, czyli wspomniane określenie "stare dobre". A ja? Choć pamiętam co nieco całkiem dobrze z osi czasu za mną i spoglądam przed siebie, obserwuję, sprzedaję i żyję dzisiaj, wpływając na wartość Sprzedaży określoną na osi Y. Czy zaliczy mnie ktoś kiedyś do kategorii "stare dobre", czas pokaże. Patrząc w bok dostrzegam przy sobie czytających te słowa. Czas jest przestrzenią względną.
wybieram ciebie
Tak jak Christopher Nolan wybiera do kolejnego projektu Hansa Zimmera i tych samych aktorów, podobnie Tarantino, lgniemy celowo i podświadomie do ludzi sprawdzonych, którzy pasują naszym wartościom, poglądom, wizjom i planom na dzisiaj oraz tym odleglejszym. Gdzie tylko mamy możliwość, bo świat nie jest idealny wymieniamy sprzęty z tym a nie innym fachowcem, naprawiamy fleki u tego a nie innego szewca. W przywiązaniu do marki samochodu oraz w przyjściu po raz n-ty po usługę do tego samego człowieka istnieje niewypowiedziany i bezcenny komplement zawarty w dwóch słowach. Wybieram ciebie. To krótkie stwierdzenie, nawet jeśli zawoalowane w inne nazwy, mierniki i wskaźniki jest celem wielu firm oraz marzeniem ludzi, choć oprócz pozytywnego znaczenia niesie zagrożenia. Podobnie jak zbyt duża ilość balastu na łodzi lub w balonie ma zdolność zatopienia lub uniemożliwienia lotu w wymarzonym kierunku. Pewność skupienia na sobie uwagi oraz zadowalająca prognoza na wykresie sprzedaży zawiera pokusy zachowań monopolisty i popadnięcia w pychę, zacierających powód pierwotnego przyciągania innych do firmy, marki, a może ludzkiej osobowości. Czy pamiętam dlaczego n lat temu pojawiło się skierowane do mnie ze strony Klienta, a może najbliższej osoby niewypowiedziane "wybieram ciebie"? Czy doceniam ten fakt, bo może stał się oczywisty jak powietrze. Czy wciąż jako firma, usługodawca, człowiek chcę te dwa słowa usłyszeć i czy magnes z tamtych dni/ lat wciąż ma siłę, czy może obrócił go czas o tyle stopni, że zamiast przyciągać odpycha. Kierunek deklaracji/ zwrotu "wybieram ciebie" ma dwa wektory i tak jak lgniemy celowo i podświadomie do ludzi sprawdzonych, którzy pasują naszym wartościom, poglądom, wizjom i planom na dzisiaj oraz tym odleglejszym, tak inni lgną do nas. Jeśli wciąż ma to miejsce. Nie usłyszymy ich, bo są niewypowiedziane, choć gdy wyostrzymy uwagę zauważymy w reakcjach ludzkich dwa szczególne słowa. Będą widoczne w wyborach zakupowych, w ustaleniach przy negocjacyjnym stole, w przypadkowych spotkaniach w tramwaju oraz w milczącym spojrzeniu małżonka.
niememorandum
Nie napiszę memorandum w stylu Jerrego Maguirea, choć jak on zawrę w słowach i między nimi własne zdanie. Co nieco o niej wiem, właściwie udało mi się dotknąć tajemnic Sprzedaży i znam swoje miejsce w tym fascynującym zajęciu, czy jak kto woli zawodzie. Mamy do dyspozycji sporo książek sprzedażowych, dużo przeczytałem, choć część uważam nie pasuje do realiów w naszym kraju i specyfiki unikalnej rzeczywistości. Każdy Handlowiec ma inną. Inaczej sprzedaje się jednorazowo na zasadzie handlarza w Egipcie, inaczej przez lata tym samym Klientom, proponując po raz kolejny, kolejny i n-ty ten sam lub podobny produkt, czy usługę. Inaczej działa się na rynku wysyconym, inaczej przy braku konkurencji. Nie da się przełożyć/ stosować jeden do jednego wszystkich technik z niewątpliwie potrzebnych książek, raczej przesiać je przez sito własnego ogródka. Co zostanie każdy sprawdzi na żywym organizmie od 8 do 16, choć Sprzedaż nie zna się na zegarku. Zauważyłem, że inspirację można czerpać z książek niekoniecznie sprzedażowych, choćby z biografii ludzi, którym udało się zostawić pozytywny ślad w historii, przy tym na sprzedażowym wykresie. Polecam najnowszą biografię Astrid Lindgren pokazującą że nie jest łatwo, a wręcz mozolnie trudno dojść do tego, w którym ona znalazła się miejscu. Stało się tak z uporu i osobowości, które w sprzedaży są kluczowe. Inspirować może i film, jak choćby wspomniany Jerry Maguire, czy wiele innych, a także obserwacja samego cyklu życia filmu, bo wnioski czy opłaca się/ jest zasadne robić kolejne części Piły, czy Matrixa tylko dlatego, że "jedynka" wypaliła każdy oceni indywidualnie. Sprzedaży uczę się słuchając rozmów dzieci oraz ich negocjacji z rodzicami. Uczę się jej widząc szyldy reklamowe, z których znaczna część zrobiona odręcznie jakby "na chwilę" przewyższa sprzedażowo te wysokobudżetowe. Sporo wokół nas Sprzedaży, być może da się zauważyć ją wszędzie i niezależnie od tego czy nazwiemy coś lejkiem, czy prospectingiem wiem że będzie istniała zawsze. Towarzyszyła człowiekowi w biedzie i w dostatku, więc jestem o nią spokojny. Sprzedając już prawie ćwierć wieku uważam też, że nigdy nie przestaną mieć znaczenie ludzkie relacje. Tak jak zawsze były tak pozostaną kluczowe, a kończąc to niememorandum chciałbym, by pozostała po nim nieobowiązkowa refleksja zawarta w ostatnim zdaniu. Dotyczy mnie, choć może nie wyłącznie. Tak jak wielu z nas zjem dzisiaj chleb, niezależnie od tego czy mąkę do wypieku Sprzedaż nazwie poznańska, wrocławska, tortowa, czy babuni. Użyję przy tym soli, którą Sprzedaż nazwie morska, kamienna, jodowana, niejodowana, niskosodowa, himalajska, grubo i drobnoziarnista. Stół oświetli światło, które Sprzedaż nazwie naturalne i sztuczne, zimne i ciepłe, ostre i łagodne, intensywne i słabe, retro i nowoczesne. Tak jak minęły poprzednie miesiące i lata, tak mam nadzieję przyszłość przyniesie kolejne. Będę się temu przyglądać. Będę też wyciągać wnioski i odkurzać co pewien czas niemodne słowo pokora.
ujarzmienie
Czasem ujarzmienie jest możliwe. Oby inspiracją działań były dobre intencje. Gdybym miał wskazać najbardziej spektakularną reklamę, która krzyczy w mojej pamięci niczym najgłośniejsze pisklę w gnieździe wskazałbym Red Bull Stratos, mimo że to po części reklama, bo raczej zbiór okoliczności, znaczeń i zdarzeń, które dzięki pracy, wyobraźni ludzkiej oraz „budżetowi” dokładnie 12 lat temu (14.10.2012) dopełniły podprogowo lub wprost obietnicy zaciągniętej u obserwatorów trzymających kciuki za powodzenie oraz tych pozostałych osób, obojętnych, sceptyków i niedowiarków. Gdybym miał wymienić bohatera/ów tego projektu mógłbym wskazać głównego "aktora", bo Felix Baumgartner skoczył mimo nieprzewidywalności zdarzeń, ale mógłbym też mówić o sponsorze/rach, czy o naukowcach, bo dla nauki był czas istotny. Mógłbym wspomnieć o konstruktorach specjalistycznego skafandra, który przetrwał ponad 4 minuty ekstremalnej temperatury i tarcia przy prędkości "obiektu" dochodzącej do 1342 km/h. Postawię jednak na "jedynce" tego podium pomysłodawcę/ów wydarzenia i jego/ich umysł oraz wyobraźnię przesuwającą granice. Gdybym miał też opisać po swojemu co myślę o Red Bull Stratos 2012 (data z braku gwarancji, że był to skok ostatni), skupię się na tym co po upływie czasu zostało. Poza wyeksponowaniem odwagi, nauki, roli przekazu medialnego, technologii i pieniądza, bo bez tych elementów by się to nie udało wskazałbym znaczenie ludzkiej chęci rozwoju, bo zespoliła całość przedsięwzięcia. Chęć rozwoju doprowadza tlen do organizmu każdej branży.
PS. Myśl ilustruję zdjęciem piłki ujarzmionej przez człowieka w pożytecznym celu. Do złudzenia przypomina kulę ujarzmianą przez człowieka od początków jego dziejów. Oby inspiracją działań były dobre intencje.
zajęta bez reszty
Jesień bez reszty zajęta jest przypisanej sobie roli. Nie waha się pokazać swoich możliwości i w miarę przewidywalnie, jak to w przyrodzie ochłodzenie nastało. Skoro jest chłodniej, być może potrzeba bliskości drugiej osoby. Oby nie nastało ochłodzenie w relacjach międzyludzkich, w tym tych szczególnych - sprzedażowych. Niezależne od pogody wydają się gesty i wartości od zawsze towarzyszące człowiekowi. Spojrzenie w oczy, podanie ręki, życzliwość, rozmowa lub wspólne milczenie, przejście przez powodzenie, ale i sprawę kłopotliwą razem. Uczciwość patrząca dalej, niż na dzisiaj. To co proste i ważne, a może najprostsze i najważniejsze w życiu oraz w Sprzedaży jest czasem tak oczywiste, że aż niezauważalne. Z jakiegoś powodu część z tych spraw przykrywa kurz, choć nie jest temu winna jesień. Ona bez reszty zajęta jest przypisanej sobie roli.
powiernik
Sprzedaż ma różne twarze. Widzę ją w zawiłości zdań umowy oraz w treści na wskroś przejrzystej. Zawiera się w abuzywnej klauzuli oraz uścisku dłoni i słowie honoru. Obserwuję ją w płatności na czas oraz w przeciąganiu jej do upadku podwykonawcy. Jest obecna w logotypie globalnej marki oraz usłudze sąsiedzkiej bez identyfikacji wizualnej. Daje się poznać w celowym zmniejszeniu wagi produktu bez zmiany jego ceny oraz w kilkudziesięcioletniej stałości i przewidywalności producenta. Dostrzegam ją w podbijaniu ceny produktów bez uzasadnienia oraz w odstąpieniu nieodpłatnie tych samych produktów potrzebującym. Przejawia się w oficjalnej informacji o promocji z wykorzystaniem wielkich napisów oraz równie oficjalnych warunkach skorzystania z promocji z ledwo widocznym drukiem. Występuje w komunikacie z megafonu informującym o otwarciu marketu oraz w milczącym wzroku starszej osoby proponującej czosnek z własnego ogrodu. Odnajduje swoje miejsce w codziennym bytowaniu człowieka. W uczciwości i oszustwie, w szczerości spojrzenia oraz pogardliwym uśmiechu. Niewinna jak nóż jest w ludzkich rękach wyłącznie narzędziem. Z definicji dobrym, bądź przeciwnie. W całości sprzężona z jej powiernikiem ma różne twarze. Jeśli sprzedajesz, ma także twoją.
chciałbym się mylić
Obserwując przekorę natury ludzkiej mam czasem wrażenie, że gdyby oznaczenie nutri-score na paczkach pożywienia odwrócić, skutkiem czego mus owocowy otrzymałby notę E, a chipsy A, dałoby to efekt bardziej pożądany od obecnego. Napis "palenie wydłuża życie twoje oraz palaczy biernych" też ma potencjał niestety, podobnie jak "nie dotykać" na wartościowej książce. Błądzić jest rzeczą ludzką (Errare humanum est, Seneka Starszy), choć bardzo chciałbym się w powyższych przypadkach mylić.
forma
Działo się to lata
temu, choć możliwe że wczoraj. Przechadzała się Sprzedaż nie pierwszy raz bez
celu, a ten ostatni zwykle czekał w miejscu nieumówionym. Obserwowała budynki
różnych epok, z których część wykonano solidnie wg dopracowanego projektu, a resztę
jakby tylko na chwilę. Forma konstrukcji bardzo często uzależniona była od jego
zastosowania i przeznaczenia. Sprzedaż spojrzała w niebo, na którym okazały
balon transportował kogoś z punktu A do punktu B. Nie planowała żadnych
rozmyślań, a tym bardziej działań, ale przechadzka zostawiła w Sprzedaży jakby
w zawieszeniu sporo pytań, które co pewien czas kiełkowały. Ukazała też jej
drzwi, których wcześniej nie widziała.
Forma
dostrzeżona w budynkach przysłużyła się Sprzedaży. Wskutek pojawiających się po
przechadzce myśli Sprzedaż postanowiła próbować co pewien czas proponować
klientom ten sam produkt/ usługę w innej formie. Zastosowana czcionka w
logotypie, użyty materiał, rozmieszczenie i pomysł instalacji zmieniały wiele,
a bardzo często wszystko. Odpowiednio zaprojektowany napis „garbarnia” mógł
zdobić zakład obróbki skór, choć równie dobrze sprawdzał się w innych branżach,
odległych od podstawowej, wynikającej z pierwotnej nazwy i domyślnej. „Hmm, a
jeśli wyraz podświetlić?”, pomyślała Sprzedaż chwilę przed powstaniem neonów.
Balon sprawdzający się jako środek transportu na niebie w innej formie mógł
uatrakcyjnić dekorację pokoju lub sali podczas urodzin. Ten sam strój
gangsterski w innej, lekko zmienionej formie mógł być sprzedawany jako
indywidualne przebranie na szkolną zabawę lub jako obowiązkowy outfit na 18.
urodziny oraz imprezę integracyjną. Sprzedaż zauważyła, że odpowiednie
opakowanie prezentu mogło przynieść wyraźnie inny i pożądany efekt, mimo że
obdarowana osoba otrzymywała w nim dokładnie ten sam podarunek. Z formą
wykonania książki było podobnie, a że umożliwiało to wpływ na jej cenę, było
bardzo intrygujące.
Kończąc spacer, podobnie jak wiele innych bez celu, choć ten ostatni zwykle czekał w miejscu nieumówionym Sprzedaż zauważyła grupkę ludzi przy sklepie z banerem „już otwarte”. Patrząc na logo zainstalowane na szyldzie pomyślała, że gdzieś już je widziała. Spojrzała w górę i zrozumiała, że balon, którego już tam nie było tym razem nie stanowił środka transportu ludzi, a reklamy. Balon z tym właśnie logotypem przybrał niecodzienną formę promocji. Mimo że tego nie planowała, zainspirowała się Sprzedaż tego dnia do czegoś jeszcze. Ona sama mogła przybrać różne formy, od przedsprzedaży po wyprzedaż, od dotarcia aktywnego po bierne, od transakcji jednorazowej do powtarzalnej, a nawet wieloletniej, połączonej z przywiązaniem do marki. Forma dostrzeżona w budynkach przysłużyła się Sprzedaży, a drzwi których wcześniej nie widziała można było otwierać, z czego co pewien czas korzystała. Do kilku jeszcze nie podeszła. Zrobi to podczas kolejnej przechadzki.
biegiem
W jednej z nadmorskich miejscowości w Polsce do toalety przy plaży kieruje znak z napisem "WC 100m, biegiem 20m". Dobry to przykład zakrzywienia czasoprzestrzeni, choć mniej imponujący, niż zbliżanie się w okolice czarnej dziury. Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że ta sytuacja w pewnym stopniu przypomina hołdowanie sukcesu widoczne w wielu miejscach. Z pewnością łatwiej się mówi o tym co wyszło, choć jeśli nie ma w tym równowagi całego tła i większości nie tyle niepowodzeń, co zwykłej, codziennej i nie bójmy się stwierdzić niezbędnej szarości, wychodzi że biegiem jest 20m.
recepta
Podobno twórca
techniki sztuki walki Aikido Sensei Morihei Ueshiba miał tylko jednego ucznia.
Ten ostatni (i zarazem pierwszy) osiągnął najwyższy poziom wtajemniczenia 10.
stopień dan. Próba znalezienia w dzisiejszej rzeczywistości schematu/ sytuacji
skupienia na jednym człowieku całości własnej uwagi nie będzie może jak Aikido
sztuką walki, ale z pewnością sztuką. W świecie fikcyjnym, np. w filmie jest
łatwiej, przykładowo Mistrz Jedi (Star Wars) może jednocześnie uczyć tylko
jednego adepta, właściwie pozostając w konwencji i nomenklaturze tego
wspaniałego uniwersum podawana. Wychodząc w rzeczywistość nie jest to już takie
proste. Sporo poświęca się uwagi, by czyjąś, w tym naszą uwagę zająć, jeśli nie
w całości, to w jej znaczącej części. Swój tzw. kamyczek do ogródka dorzuca
niestety i Sprzedaż.
Sensem
reklamy bezpośredniej, takiej jak outdoor, druk, radio, TV, czy reklama display
online oraz pośredniej, jak np. content marketing jest zwrócenie uwagi Klienta
i skierowanie go na usługę/ produkt/ markę. Reklama kosztuje, przez co domaga
się efektu, skuteczności dotarcia, przełożenia się na kliknięcia, telefony,
zamówienia. Takie są prawa rynku. Patrząc na drugą stronę medalu natomiast
pojawia się pytanie ile w człowieku/ Kliencie zostanie jego przydzielonej
naturą i niezagłuszonej przekazem zewnętrznym przestrzeni. Tej ostatniej nie da
się (póki co) precyzyjnie określić żadnym wzorem z błahego i najważniejszego
zarazem powodu (sporo w codzienności rzeczy powszechnie uważanych za błahe,
które są jednocześnie ważne). Mimo że komunikat reklamowy/ sprzedażowy można z
większym lub mniejszym powodzeniem kierować/ targetować do grup odbiorców
wprost lub podprogowo, człowiek to wciąż podmiot. Zostaje indywidualnością i
jednostką unikalną, którą nie jest łatwo zaszufladkować w 100% poprawnie. Oby
nigdy to nie uległo zmianie. Taki stan jest pożądany dla Klienta i
paradoksalnie dla samej Sprzedaży. Choć o tę ostatnią się nie obawiam, bo
istniała niemal od początków dziejów człowieka na ziemi (odsyłam do tekstu
„genesis” skromnego autorstwa piszącego te słowa) i poradzi sobie bez „psucia”
jej ludzkim wsparciem, zostaje w tej handlowej relacji wciąż człowiek i jego
autonomiczna przestrzeń.
Pytam w imieniu swoim, Klienta i czytających te słowa, czy istnieje recepta na zachowanie jak największej części swojej uwagi dla własnych upodobań, zainteresowań, czy myśli. Wg mnie tak, choć nie ma jej spisanej w formie fizycznej. Łatwa do zastosowania nie jest, choć wystarczy że jest możliwa. Być może i ona należy do gatunku błahych i jednocześnie ważnych. Nie mam możliwości zapytać o tę sprawę Senseia Moriheia Ueshiby, choć całkiem możliwe, że odpowiedź zostawił po sobie dość czytelną. W świecie rzeczywistym, kilka lat przed narodzinami sagi Star Wars. Nie zadbał jedynie, by trafić z tym subtelnym przekazem do ludzi, bezpośrednio lub przynajmniej nie wprost. Chociaż?
wsparcie
Obserwując dwoje starszych ludzi, którzy idą przez przejście dla pieszych trzymając się za rękę wiem, że tak samo potrzebne są im wskazania zewnętrzne w postaci zielonego światła, co wzajemne wsparcie w drodze.
tabela mistrzów
Poniższa refleksja jest być może mało znacząca, jednak z jakiegoś powodu tzw. kropla w morzu do złudzenia przypomina tę drążącą skałę. W słowniku języka polskiego znajduje się wytłumaczenie znaczenia przedrostka "para", jako "[...] pierwszy człon wyrazów złożonych, oznaczający: niby, prawie, wyrażający podobieństwo do tego, co jest określane drugą częścią złożenia [...]". Nie rozumiem, bynajmniej oczywiście tej prostej definicji, a użycia tego przedrostka w wyrazie paraolimpiada. Trwająca obecnie dyskusja dotycząca stosowania słowa paraolimpijskie vs. paralimpijskie, spowodowana różnicą w tradycji oraz wynikającą z tłumaczenia języków nie wyklucza i nie tłumaczy pytania, które postawię w kolejnym zdaniu. Dlaczego "niby" oraz z jakiej przyczyny "prawie". Sam nie wiem co bardziej tu nie pasuje. Patrzę na współzawodnictwo w wykonaniu ludzi sprawnych oraz z niepełnosprawnością i nie dostrzegam różnicy w pasji, w zaangażowaniu, w woli walki, w chęci rywalizacji, wiec w tym co stanowi istotę Sportu w najczystszej jego formie. Wydaje się to przejrzyste i widoczne. Jeśli kryterium jakiejkolwiek tutaj kategoryzacji jest jak najlepsza liczba w tabeli wyników, to w każdej olimpiadzie mają miejsce najlepsze. Idąc konsekwentnie dalej, być może wszystkiemu czym się zajmujemy na co dzień w różnych sferach i dziedzinach życia, co nie ląduje ostatecznie w alegorycznej tabeli mistrzów należy nadać przedrostek "para". Również w tym przypadku, mimo braku różnic w tradycji oraz wynikających z tłumaczenia języków nie wyklucza i nie tłumaczy nikt pytania dlaczego "niby" oraz z jakiej przyczyny "prawie". Mam wrażenie, że nie jest tak jak być powinno, a ponieważ życie przeciętnego człowieka jakim jestem odbywa się zdecydowanie poza wspomnianą tabelą mistrzów, należałoby mu nadać ten sam przedrostek. PS. Wielki szacunek dla wszystkich sportowców. Wszystkich.
wspólne organy
Patrzę na wiatrak dzisiaj,
w zaawansowanym już XXI. wieku i myślę, czy jest tym, do którego zdążał Don
Kichot z La Manchy, zakochany bez pamięci w Dulcynei z Toboso. Nie mam możliwości
ich zapytać, podobnie jak wiernego niczym Samwise Gamgee Sancho Pansy. Postrzegam
w tym pięknym obiekcie ludzkiej myśli inżynieryjnej symbol stałości i
aktualności wartości oraz prawdy, która nie poddaje się próbie czasu, podobnie jak
myśli Lucjusza Anneusza Seneki.
„
Ustawiczne pijaństwo powoduje zdziczenie umysłów.”
„
Nie spuszczamy z oczu cudzych błędów, a własne chowamy za plecami.”
„
Obawiacie się wszystkiego jako śmiertelni, a pożądacie wszystkiego, jakbyście
byli nieśmiertelni.”
„
Owoce są najsmaczniejsze, kiedy się kończą. Dzieciństwo najpiękniejsze jest,
kiedy się z niego wyrasta. Pijakom największą przyjemność sprawia ostatni
kielich wina, ten, który ich pogrąża, który wieńczy pijaństwo. Wszelka rozkosz
odsuwa na sam koniec to, co ma w sobie najmilszego. Najprzyjemniejszy jest wiek
już podeszły, ale jeszcze nie podupadły. A nawet i ów, uważam, stojący na samej
krawędzi życia, ma swoje przyjemności. Albo już samo to zastępuje przyjemności,
że wcale się nie odczuwa ich braku.”
Nie da się nie zauważyć, że powyższe, wybrane losowo myśli Seneki nie uległy dezaktualizacji. Trochę jak wiatrak, na który patrzę dzisiaj, w zaawansowanym już XXI. wieku. Z ostatnią myślą dość mocno się identyfikuję, zapewne z racji zaawansowania mojej osobistej osi czasu, która zakończy się w dniu dla mnie zakrytym. W wiatraku widzę jeszcze siłę i stałość Miłości, nawet tej bez pamięci, cechującej Don Kichota. Dostrzegam też znaczenie wierności wspomnianych towarzyszy drogi, jak Samwise Gamgee i Sancho Pansa. Nie wiem, czy wierność i Miłość są jednym organizmem, ale mają wspólne organy. Wspólne, jak codzienność z ludźmi idącymi z nami krok w krok, których być może spycha na dalszy plan uwagi rutyna oraz sprawy pozornie ważniejsze […]. PS. myśl urywam celowo, niech ma szansę trwać, przynajmniej chwilę. Trochę jak wiatrak, na który patrzę dzisiaj, w zaawansowanym już XXI. wieku.
spalone mosty
Czasem przychodzi refleksja nieplanowana. Bywa zbiorem pojedynczych myśli, które pojawiały się na przestrzeni lat, choć innym razem przypomina akt strzelisty w postaci samodzielnego samorodka. Poniższa jest czymś pomiędzy, zawierając cechy ich obu. Wyciągam z szuflady zapomniany przez 40 lat ołówek. Działa jakbym kupił go wczoraj, choć patrząc na dostępne dzisiaj w sklepach nie wiem czy taki bym kupił. Podobnie jest z młotkiem i większością narzędzi z mojej narzędziowej skrzyni. Działają. W piwnicy w domu dziadka jest imadło, które pół wieku istnienia obchodziło szmat czasu temu. Działa. Otwieram laptopa sprzed 10 lat i brak oznak życia. Płyt z grami na CD sprzed kilku zaledwie lat nie mam gdzie włożyć. Nie będę udawał, że układają się w tym kontekście dość wyraźne pytania, nawet jeśli ktoś bardzo stara się je ukryć. Czy konieczne jest palenie mostów w pędzie za zmianą. Zapewne nie wszystkich, ale aż tylu mostów. Czy rozwój musi zostawiać za sobą aż tyle gruzu i odpadu, którego ostatnią destynacją jest półka w muzeum. Dziadka nie mam możliwości zapytać, zrobię to po tamtej stronie. Po tej zostało imadło, które poza tym że wciąż działa, mam wrażenie swoim milczeniem daje odpowiedź wyraźną, nawet jeśli była w zamierzeniu ukryta. Jeśli istnieją wynalazki ludzkiej myśli i potrzeby, być może istnieje potrzeba myśli o wynalazkach. Myśli dalekowzrocznej i uwzględniającej coś więcej, niż doraźną wygodę, czy zysk. Dzisiaj także mamy przypisane naszym czasom mosty. Myślenie człowieka wciąż działa.
nie rób, czyli rób
Na trawniku przy placu zabaw zainstalowano w niedalekiej od siebie odległości dwie tabliczki, „zakaz wyprowadzania psów” oraz „posprzątaj po swoim psie”. Nie da się nie zauważyć w przekazie niekonsekwencji, choć przypomina do złudzenia instalowanie popielniczek w samolotach, w których nie wolno palić. Komunikację tego typu nazwałem schematem "nie rób, czyli rób", a przypadkowa obserwacja sprzed lat pokazała mi, że można taką wykorzystać w reklamie. Slogan, który zobaczyłem na naklejce wiele lat temu na stacji benzynowej z jakiegoś powodu zapadł mi w pamięć i był dokładnie tego przykładem. "Jeśli już musisz pić i jechać, pij Pepsi”. PS: treść nie zawiera lokowania produktu, raczej idei, a kończąc życzę wszystkim, nie pomijając siebie przewagi wzajemnych zachowań międzyludzkich biorących pod uwagę dobro wspólne. Niezależnie od komunikatów i schematów.
ona tego nie chce
Spotkałem ją na zakupach, trochę z zaskoczenia, choć jak się zastanawiam, nieświadomie widzimy się dość często. Rozmawialiśmy chwilę, choć słów nikt nie wypowiadał. Zapytała dlaczego promocyjną cenę produktu widzi z odległości kilku metrów, a jak podejdzie do napisu, dopiero z bliska dostrzega warunki skorzystania, niekoniecznie łatwe do spełnienia. Przy kupowaniu kuchenki zobaczyłem w jej oczach coś jakby zawód i kolejne niewypowiedziane pytanie, dlaczego kupuję. Odpowiedź była najprostsza z prostych, w mojej dotychczasowej po 20 latach przepaliły się grzałki. To powód oczywisty. Zrozumiałem jednak drugie dno tej sytuacji, gdy od sprzedającego usłyszałem "już takich nie robią”, a nowa kuchenka z pewnością tak długiego okresu nie wytrzyma. Pytań było więcej, choć słów nikt nie wypowiadał. Usłyszałem też kilkukrotnie z jej ust wypowiedź, że ona tego nie chce. Wierzę, bo dostrzegam na co dzień podobne zjawiska, niekoniecznie kupując. Obserwacja Sprzedaży odbywa się w sposób czynny i bierny, często w sytuacjach nieplanowanych. Zastanawiam się jednak, czy stwierdzenie „ona tego nie chce” nie było analogią dużego napisu promocyjnego, który widzę z odległości kilku metrów, a jak podejdę bliżej, dostrzegam drobny druk na dole. Czyżby i tutaj zainstalowano drugie dno, a Sprzedaż, z którą rozmawiałem, choć słów nikt nie wypowiadał należała do gatunku „już takich nie robią”? Możliwe. Uwiodła mnie wnioskami łudząco podobnymi do moich, choć być może i ona chciała mi coś sprzedać. Nie pierwszy raz. Spotkamy się niedługo na zakupach, trochę z zaskoczenia, w sposób czynny lub bierny, więc zapytam. Słów zapewne nie wypowiem, bo choć mam uzasadnione wątpliwości, podskórnie czuję, że ona tego nie chce.
nieświadomie
Czas płynie tak samo,
jak zawsze, choć nieraz wrażenie człowieka wskazuje inaczej. W codziennej
rutynie czasem przychodzą inne, niż rutynowe myśli. Kwiaty kaktusa Echinopsis
kwitną tylko jeden dzień, co po ludzku, w świecie kultury efektywności
uznalibyśmy za błąd. Nie wszystko jest wytłumaczalne logiką, co uważam jest
informacją po części pozytywną. Być może zbyt często chcielibyśmy wiedzieć,
jeśli nie wszystko, to zbyt wiele. Wspomniany kwiat kwitnie nieświadomie i
myślę, że sporo w życiu tak się właśnie odbywa.
gdybym był, nie będę
Sporo spraw w życiu odbywa się między słowami, a czasem możemy mieć wrażenie, że samo życie umyka między palcami. Nie ma gwarancji, że to co dzieje się niejako przy okazji lub obok spraw głównych, uznanych za najważniejsze nie ma równoważnego znaczenia do spraw pozostałych. Gdybym miał ubrać w zwięzłe słowa to co uważam za ważne i pożądane dzisiaj, w roku 2024, musiałbym dotknąć sprzeczności. Po pierwsze byłaby to opinia moja, przez to z definicji niewiele dla ogółu znacząca. Każdy ma też indywidualną wizję oraz definicję tego co ważne i pożądane. Ma do tego prawo. Świat płaci dzisiaj niekoniecznie za to co naprawdę cenne. To kolejna sprzeczność. Piszę te słowa siedząc przy biurku, choć Ziemia, cała nasza galaktyka i wiele innych pędzą z niewyobrażalną prędkością w kierunku niezbadanego do tej pory przez człowieka Wielkiego Atraktora. To także sprzeczność. Poniższa refleksja jest podana nie wprost, choć wg mnie na wskroś czytelnie. I to jest sprzecznością między słowami. Gdybym był marką, jedną z tych najdroższych na świecie, miałbym słuszne powody prężyć się z dumy, choć znając siebie obejrzałbym się za siebie. Mam nadzieję ujrzałbym ludzi i ich decyzje, te kluczowe, niczym kamienie milowe rozwoju, ale i te codzienne, w pewnym sensie mechaniczne. Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich odzwierciedlałaby ciężką pracę, systematyczność, uczciwość i dbałość o dobro wspólne. Wartości stanowiące podwaliny wspomnianych milowych kamieni rozwoju. W idealnym świecie. Nie będę taką marką, a oglądając się za siebie spektakularnych kamieni milowych nie dostrzegam. Widzę natomiast ludzi i wartości. W nieidealnym świecie. Niczego się też póki co nie wstydzę. Ja, w roku 2024, mając nadzieję, że nie jest to sprzecznością.
"experienced"
Potocznie przyjęte pojęcie "zjeść na czymś zęby" ma wiadome znaczenie, sugerujące doświadczenie w określonej dziedzinie życia. Chcę zaprosić czytających te słowa do zaznajomienia się z drugim sensem tego stwierdzenia, zdecydowanie rzadziej używanym od potocznego. Być może nie wszyscy mamy świadomość, że słonie nie tyle umierają z tzw. starości, co z powodu braku uzębienia, co prowadzi w prostej drodze do niemożności spożywania przez nich pokarmu. Oto słoń, który mógłby pożyć jeszcze życiem słonia, bo pozwala mu na to jego postura, siła i umiejętności niestety szóste z rzędu zęby już starł i okazało się, że to były ostatnie. Więcej nie będzie zębów, więc ich właściciel osłabnie, doprowadzając się do wycieńczenia i przewidzianej naturą śmierci. W tym kontekście stwierdzenie "zjeść na czymś zęby" jest mniej pozytywne i smutniejsze, niż w znaczeniu zawodowym u ludzi, w którym "zjeść na czymś zęby" znaczy być znawcą tematu, czyli ekspertem, może nawet unikalnym, czy nawet tym jedynym. Słoń oprócz "zjedzenia” własnych zębów, zgryzienia ich przez lata, robi to również w tym drugim znaczeniu. Słoń jest doświadczony życiowo, potrafiąc wykorzystywać mądrość, którą nabywa, a jakby mógł i chciał (bo przecież mógłby móc i nie chcieć), na profilu własnym w social mediach napisałby o sobie "experienced", choć przez skromność, bo należałby się mu opis "very experienced" lub "extremely experienced". Poniżej kilka słów dlaczego. Słoń potrafi wyczuć burzę oddaloną o 100 km, a któż z nas ma taką zdolność bez patrzenia w aplikację w smartfonie, sprawdzalną tylko z ograniczonym prawdopodobieństwem. Słoń wie, że jest odpowiedzialny za stado i mimo grubej skóry nie jest "gruboskórny". Nie jest bynajmniej, bo wie co to czułość, wierność i stałość. Potrafi bawić się, a także płakać i śmiać się oraz przeżywać w cichości swoje wyjątkowe oczekiwanie na macierzyństwo, w najdłuższym okresie ciąży u ssaków, tj. ok. 22 miesięcy. Słoń przeżyje niejeden atak drapieżników i wie co to strata, podobnie również wie jak smakuje głód ("smak głodu" to dość dobra mutacja oksymoronu). Słoń w swojej cichej inteligencji potrafi, będąc rannym udać się po pomoc do ludzi, świadomy, gdzie może znaleźć ratunek. Wie też co znaczy solidarność, gdyż jakimś sposobem wywalczył w kalendarzu 12 sierpnia (to dzisiaj) Światowy Dzień Słonia, mimo że nie potrzebuje takiego dnia w naturze. Kto wie, zrobił to być może dla swoich braci w ZOO. Słoń uda się też sam na miejsce, w którym zamknie oczy po raz ostatni. Słoń "zjada zęby" w obu opisanych znaczeniach, a czyni to przez całą długość swojego długiego życia, nie myśląc o tym nic. Myślenie zostawił człowiekowi, by myślał, że "zjadł na czymś zęby".
jaskółka
Trafiam dzisiaj w radiu mainstreamowym na "Lubię wracać, tam gdzie byłem" [Wojciech Młynarski/ Zbigniew Wodecki]. W innej znanej stacji również. Cieszę się, prawie wszystkimi zmysłami. Czy to może coś oznaczać? Podobno jedna jaskółka wiosny nie czyni, choć również podobno nadzieja umiera ostatnia. Moja wciąż żyje. Dziękuję niezastąpionym twórcom tego utworu, nie zapominając o wynalazcach/ konstruktorach instrumentów muzycznych w nim użytych. Prostych i nieprostych, bo wymagających znacznie więcej, niż dzisiaj chce się poświęcić. Być może zwrot "lubię wracać" da o sobie jeszcze znać, w postaci innej jaskółki. Być może moja nadzieja nie będzie jedyną. Życie jest zaskakujące.
"jasny i gotowy"
Minął miesiąc, jak przyszedł "Zegarmistrz światła" po Pana Tadeusza Woźniaka. Taka kolej rzeczy, przyjdzie po każdego człowieka. Czas zdołał przykryć tę informację innymi już kilkukrotnie. Taka kolej rzeczy. Zawsze można jednak do czegoś wrócić i się odnieść. Niech mi będzie wolno, po to mamy pamięć. Ciężko określić, co ten artysta zostawia po sobie, dlatego skupię się wyłącznie na piosence, właściwie piosence - pomniku, do tytułu której się odnoszę na wstępie. Jest inna, niż inne. Jedyna w swoim rodzaju. Prosta, choć wręcz przeciwnie. Z jakiegoś powodu blisko mi do Muzyki, a Muzyce do mnie i jeśli miałbym opisać jej kwintesencję jednym utworem, ten byłby idealny. Poza tym, że przetrwał swojego twórcę, przetrwa niejedną muzyczną woltę. Wierzę, że Tadeusz Woźniak miał, jak wyśpiewał. Był "jasny i gotowy".
rosną od wieków
spłaszczone
W świecie pików popularności (czytaj Sprzedaży) jestem wdzięczny za te spłaszczone, rozciągnięte w dziesięciolecia. Odnotowane są w dolnych partiach analizowanych tabel. Słucham Seweryna Krajewskiego i dziękuję za wartość Muzyki, która nie płowieje z czasem.
docierają do mnie
Coraz więcej spotów reklamowych z muzyką mojej młodości. Chcę tego czy nie, docierają do mnie. Obracam tabliczkę czekolady i widzę napis 80g, zastępujący poprzedni 90g, który przed laty odesłał w niepamięć 100g. Niepamięć nie moją. Jestem targetem, jednym z milionów, choć jednocześnie człowiekiem odbierającym informacje świadomie. Chcę tego czy nie, docierają do mnie. Bodźce sprzedażowe/ zakupowe bywają zamierzone i te drugie, podobnie jak trafione i te drugie. Plan - przekaz - Klient. Kupi teraz, kupi jutro, czy może ominie. Sporo bodźców w codziennej rzeczywistości, gdzie się rozejrzeć bardziej lub mniej świadomie. Pod osłoną nocy i w biały dzień sprzyjają planowanym bardziej lub mniej decyzjom. Póki co jestem, póki co myślę, jeden z milionów, człowiek - target. Trafiony, niezatopiony.
przypadkiem
Trafiam czasem przypadkiem na hasło reklamowe, które potwierdza niewidzialną pieczęcią, że co genialne, niekoniecznie sygnowane jest nazwiskiem celebryty, nie musi być wyszukane w formie, a napisane często flamastrem lub kredą, jakby tylko na chwilę, oddaje w tej skromności miejsce swoim następcom. Sporo tego "na mieście", jak się rozejrzeć, nawet przypadkiem. Jedno z ostatnich haseł ["Za dużo książek, czy za mało półek..."] dostrzegłem na szybie księgarni. Trafiło tam, gdzie miało. Nie dziwi mnie to, choć jednocześnie trochę tak. Kilka słów to tak niewiele, a jednocześnie wszystko. Być może również ktoś z czytających te słowa spotkał napis sprzedażowy z kategorii "tylko na chwilę", choć przerastający w wielu aspektach te, nazwijmy to oficjalne. Ja często nieświadomie szukam. Przypadkiem.
aż się [...]
Niniejszą myśl
ilustruję zdjęciem szklanki wody, która jest niezbędna człowiekowi do życia. Oprócz
tej oczywistości jednak doskonale sprawdza się w studzeniu emocji oraz jako
toast, do czego wrócę kilka zdań poniżej. Co jakiś czas w kontaktach handlowych
spotykamy się z sytuacją, w której zmuszeni jesteśmy do "świecenia
oczami" niekoniecznie za siebie, a za sprawy od nas niezupełnie lub w
ogóle niezależne. To nas jednak Klient kojarzy w pierwszej kolejności z
negatywnym zdarzeniem przy użytkowaniu produktu, czy korzystaniu z usługi,
która sprzedajemy. Jesteśmy na pierwszej linii frontu i na nas spada odium
sprawy źle wystawionej faktury, nieterminowej dostawy, awarii w działaniu
usługi itp. Sporo tego może się wydarzyć. Bywa jednak, że udaje się przy okazji
rekompensowania czegoś Klientowi uszczknąć coś dla siebie. Jest tym wartość
dodana w postaci zażyłości, gdy Klient zapamięta sytuację, od której się nie
uciekło schować „za firankę”, podając pomocną rękę.
Trochę
podobnie jest w przypadku otarcia się o śmierć w wypadku. Zdarzenie takie
uzmysławia poszkodowanemu, co tak naprawdę jest w życiu ważne i jak być może
marnotrawił do tej pory czas. Wydaje się, że do dobrego poznania spektrum
zagadnień związanych z pogodą, należy poznać wszystkie zjawiska atmosferyczne,
a jakbyśmy czasem nie złapali tzw. gumy, nie dowiedzielibyśmy się jak działa
lewarek, pompka nożna i klucz to śrub, które to cały czas wozimy w bagażniku.
Kto wie, być może zauważymy, że opony, które służyły nam wiele lat, wypadałoby
wymienić. Chcemy czy nie, sporo prawdy jest we fraszce „Na zdrowie” Jana
Kochanowskiego, którą wszyscy znamy. Była aktualna od zawsze. „Szlachetne
zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się […]”. No właśnie, oby jak
najmniej tego, co zastąpiłem kwadratowym nawiasem.
Zauważam
w tym jednak szansę, która zdążyła otrzymać kilka pieczątek potwierdzenia w
moim handlowym życiu. Dzięki niefortunnemu incydentowi, który nie powinien się
zdarzyć (oby ich było jak najmniej), Klient docenia, jak dobrze jest
traktowany/ obsługiwany przez miesiące, a może długie lata. Znam swoje miejsce
w zestawieniu z Janem Kochanowskim, choć dopiszę swoją sprzedażową dygresję do
wiadomej fraszki. Jeśli Klient może na nas liczyć nie tylko wtedy, gdy
jest dobrze, to jest dobrze. A skoro jesteśmy przy tym ostatnim,
niezmiernie ważnym, bo nieodzownym w świecie Sprzedaży - Kliencie, warto nie
zapominać, że też jest człowiekiem, bynajmniej nieomylnym. Niech tak zostanie,
z pewnością nie czuję się kompetentnym, by to zmieniać. Zdarzają się
niefortunne pomyłki po tej drugiej stronie, czyli u mojego Klienta i za takie
sytuacje powinienem być w pewnym sensie wdzięczny, może wręcz za nie dziękować.
Nie dlatego, by Klient poczuł się dobrze lub nie czuł się niestosownie. Takie
zdarzenia przypominają, że mam do czynienia z człowiekiem. Niech mi będzie
wolno wznieść osobliwy toast, do którego szklanka wody nada się idealnie, bo w
pracy, poza nią i praktycznie wszędzie. Świadom własnej niedoskonałości, z
którą borykają się na co dzień ludzie obcujący ze mną chciałbym zacytować
Ryszarda Rynkowskiego jego melodyjną zachętą "wypijmy za błędy".
Ludzkie błędy.
swoje własne
Różowe okulary miałem chyba na nosie, jak rozmarzyłem się pewnego razu na zakupach, że gdyby zrobić na reklamach zachętę/ cenę promocyjną napisem tej samej wielkości, co informację o warunkach, które trzeba spełnić, by móc z niej skorzystać, to Sprzedaż dalej będzie istniała, być może zyskując w podświadomości mnie-Klienta bezcenną wartość dodaną. Po powrocie do domu spojrzałem jednak w lustro i okulary miałem swoje własne.
powiązani
W okresie 1497-1498 Albrecht Dürer wykonał techniką drzeworytu obraz "Czterech jeźdźców Apokalipsy". To jedno z bardzo wielu dzieł tego artysty, ale z jakiegoś powodu wybieram właśnie to, by dotknąć wartości sztuki powiązanej z osią czasu. Drzeworyt, podobnie jak miedzioryt wymagał nie tylko artystycznej wizji, ale wkładu ciężkiej, żmudnej wręcz pracy. By uzyskać efekt końcowy trzeba było znacznej ilości czasu, czego dowodem jest wskazany wyżej zakres dat powstania "jeźdźców". Dzisiaj, ponad 500 lat później możemy poszczycić się technologią pozwalającą na tworzenie znacznie szybciej. Czas jednak wydaje się tak samo cenny, jak kilka wieków temu. Być może ma taką samą wartość od zawsze. Oby skrócenie procesu twórczego, jaki serwują dzisiejsze możliwości nie okazało się rozleniwiającym elementem tworzenia, eliminującym konieczność powtarzalnej i żmudnej pracy. Ta ostatnia z pewnością jest potrzebna sztuce i wg mnie samemu artyście. Życzę obecnemu pokoleniu, ale i ludziom, którym przyjdzie żyć za kilkaset lat, by mieli okazję oglądać zachwycające dzieła powstałe obecnie. Chcemy czy nie, jesteśmy powiązani z osią czasu. Podobnie jak Jeźdźcy Apokalipsy.
nie wszystko
Zespół De Mono stworzył 25 lat temu utwór "wszystko jest na sprzedaż", w przekazie dość smutny i wydaje się na wskroś prawdziwy. Sporo w tym racji, choć wszystko zależy od człowieka, ten dokonuje wyborów, a Sprzedaż jest zjawiskiem/ narzędziem jak wiele innych dobrym wówczas, gdy jest dobrze wykorzystane. Życzę wszystkim, nie pomijając siebie wyłącznie dobrych transakcji. Tych oczywistych i między słowami. Być może czas pokaże, że jednak nie wszystko.
wyrzucony kamień
Właśnie mija (27.06.2024) 39 lat, jak została wypisana z listy Autostrad Stanowych i zaliczona w rejestr dróg zabytków. Zepchnięta na boczny tor przez ludzkie plany, z upływem czasu stała się kultową marką i legendą. Prawie 4.000 km z Chicago do Santa Monica / Los Angeles, nazwana również "Drogą Matką", Route 66. Zdarzy się czasem, że tzw. wyrzucony kamień okaże się ważniejszy, niż zakładano. Nie da się chyba wykazać w jednej tabeli ile alegorycznych Route 66 istnieje w różnych branżach i miejscach, choć każdy człowiek ma swoje obserwacje. Dobrze, że nie wykluczono z produkcji ołówka, mimo że ma znamienitych następców.
mam dużo pytań
Nie zwracałem na to uwagi, ale pytania mnożyły się w mojej głowie od
dziecka. Nie uważam jednocześnie, żeby wyróżniało mnie to spośród ogółu. Myślę,
że to naturalna i pospolita wśród gatunku ludzkiego, choć nie wyłącznie
przypadłość. Wątpliwości uczą. Jak, ile, który, gdzie, kiedy, skąd, po co i co
jeśli [...]. Podobno "kto pyta, nie błądzi", a choć powiedzenie to
jako prognostyk ma wg mnie niską sprawdzalność, pytania uważam za więcej niż
potrzebne. Nie inaczej było, gdy zaczynałem przygodę zawodową w Sprzedaży. Ta
ostatnia trwa do dzisiaj. Od pierwszego dnia, podobnie jak w życiu na większość
pytań odpowiedź wychodziła w tzw. praniu, choć nie musiała być podana na
przysłowiowej tacy. Dostrzeżenie jej wymagało czasem chęci i uwagi. Bywało, że
odpowiedzią na pytanie było pytanie kolejne.
Czas biegnie miarowo i przewidywalnie, choć wydaje się
momentami, jakby wsiadł w jakiś rodzaj komunikacji miejskiej, by przejechać
kilka przystanków, zostawiając w człowieku wrażenie i kolejne pytanie
"kiedy to zleciało". Minęło sporo lat i po upływie tego czasu
zauważyłem pewne zjawisko. Całkiem możliwe, że istniało zawsze, tylko ja
potrzebowałem dojrzeć, by je dojrzeć. Jest trochę niezgodne z trendem, bo
niewygodne w dzisiejszej rzeczywistości, w której dobrze wszystko wiedzieć,
mieć doświadczenie, receptury, tzw. skille i sprawdzone kejsy. Dzisiaj dobrze
być ekspertem. Ten ostatni jednak, jeśli chce być w samoocenie uczciwy, nie
powinien przestać zadawać pytań, również podważających własne kompetencje. Czy
aby na pewno mam rację. Każdy ma swoją drogę i kto wie, być może znak zapytania,
zwany również pytajnikiem nie jest wyłącznie znakiem interpunkcyjnym, a również
drogowym.
Jeśli rozpoczynając pracę prawie ćwierć wieku temu
miałem pytania, mam je również dzisiaj. Nic się nie zmieniło. Po latach
niezliczonych telefonów, rozmów, spotkań, uścisków dłoni, zdartych butów, po
nieokreślonej ilości odmów, ale i podpisanych umów, w tym wieloletnich,
przypieczętowanych dobrymi relacjami, po czasie budowania mojego osobistego
spojrzenia na Sprzedaż wciąż nie znam wszystkich recept, gwarancji i
sprawdzalnych w 100% scenariuszy. Mam czasem wrażenie, że stoję na życiowej
planszy na miejscu z napisem "Start". Kolejny raz. Mimo że nie uważam
się za laika, wiem na co mogę liczyć i co sprawdziłem na własnym, póki co żywym
organizmie. Podobnie jak "n" lat temu, na większość pytań odpowiedź
wyjdzie w tzw. praniu, choć nie będzie musiała być podana na przysłowiowej
tacy. Dostrzeżenie jej będzie wymagało chęci i uwagi, a czasem odpowiedzią na
pytanie będzie pytanie kolejne. To budujące. Dostrzegam w tym pozytywną
wartość, być może nie tylko dla siebie. Wątpliwości niezmiennie uczą, również
pokory. Jeśli są pytania, znaczy świat, w tym dotyczący Sprzedaży nie jest taki
prosty. Jeśli uznamy, że to prawda, jest szansa na przyznanie w pokorze, że
człowiek nie jest gatunkiem wszechwiedzącym. Jestem tego dowodem.
Dzisiaj idę dalej, gromadząc z upływającym czasem swoje przemyślenia. Nie uważam jednocześnie, żeby wyróżniało mnie to spośród ogółu. Każdy je ma. Wiem na pewno, że chcielibyśmy myśleć inaczej, ale nigdy nie będziemy wiedzieć wszystkiego. To niemożliwe. Zawsze będą towarzyszyć człowiekowi niewiadome i przestrzenie nieodkryte. Jak, ile, który, gdzie, kiedy, skąd, po co i co jeśli [...]. Podobno "kto pyta, nie błądzi", a choć powiedzenie to jako prognostyk ma wg mnie niską sprawdzalność, pytania uważam za więcej niż potrzebne. Piszę to jako 49-latek. Mam dużo pytań.
matemaTYka
Być może to przypadek, że ścisłe z humanistycznym łączy się we wspólnym
przekazie. Być może nie przypadek. Być może ma to znaczenie. Być może.
Chcemy czy nie, istnieje
nienachalna matemaTYka.
Nowa-stara jednocześnie, bo
niezmienna odkąd zegar Ziemi tyka.
Bynajmniej to nauka, raczej
czynność i zachowanie,
i znów, chcemy czy nie,
mamy spory wpływ na nie.
Jeśli pierwiastek wyciągnąć
z codziennego dnia rutyny
i odjąć coś sobie, mimo
nieukontentowanej miny.
Można komuś tego dodać,
z kimś tym czymś się podzielić,
przez co dobro pomnożyć,
ludzką twarz rozweselić.
Chcemy czy nie, istnieje
nienachalna matemaTYka.
Nowa-stara jednocześnie, bo
niezmienna odkąd zegar Ziemi tyka.
Podobno umożliwia konwersję
łez rozpaczy w szczęścia łzy.
Podobno w nazwie nie bez przyczyny
ma wyróżniony wyraz TY.
|matemaTYka| © Janusz Zacharewicz
jednakowo niezbędne
Całkiem możliwe, że wszystko jest względne i z tego powodu nie inaczej jest ze Sprzedażą. Wartość transakcji nie mówi o niej wszystkiego, czego uczy niechcący przypowieść o wdowim groszu. Wydaje się, że bez względu na to, czy sprzedajemy jacht, mieszkania, obrazy, czy truskawki, dotykamy tajemnic i zjawisk podobnych, przenikających się i nie do końca poznanych. W wymienionych wybiórczo przykładach bez wątpienia Sprzedaż odbywa się zawsze, niezależnie od liczb, ilości i wartości, zwłaszcza że dla sprawiedliwego rozpatrywania większości spraw potrzebujemy perspektywy czasu oraz szerszego kontekstu. To moja opinia i może nie mieć obiektywnie pojmowanego znaczenia, jednak uważam że to dobrze, że świat Sprzedaży jest otwarty dla każdego. Dla specjalisty i dla laika. Być może stoją za nami godziny/ dni/ tygodnie szkoleniowe, albo wieloletnia praktyka. Są niezbędne w Sprzedaży. Może dopiero rozpoczynamy handlową drogę mając do zaoferowania nadzieję, optymizm i świeże spojrzenie. Są niezbędne w Sprzedaży. Czasem teoretyczne oczywistości przestają nimi być, a wiele sprzeczności istnieje symultanicznie. Wszystkie są jednakowo niezbędne. Kto jest specjalistą, a kto laikiem też jest sprawą względną i niełatwą w ocenie, bo jeśli mamy być w tej ostatniej uczciwi, określenie który jest którym nie zawsze będzie oczywiste. Zauważam to codziennie. Całkiem możliwe, że wszystko jest względne, tak było wczoraj, jest dzisiaj i myślę pozostanie jutro. Mam możliwość i chyba szczęście tego doświadczać. PS. na zdjęciu doświadczenie i świeżość. Jednakowo niezbędne.