ku chwale efektywności

Miałem przed laty wielokrotną możliwość i przyjemność toczyć na tokarce. Potwierdzam jako naoczny świadek i użytkownik tego urządzenia, że niezbędne w procesie toczenia jest tzw. chłodziwo, czyli płyn chłodzący tokarski nóż. Bo teoretycznie, to bolid F1 jeździ szybciej od ciągnika. Spróbować jednak zaorać nim pole będzie wyzwaniem. Możemy sprawdzić też jak często są wymieniane części w obu wymienionych przypadkach, a zawężając przykład do samych bolidów najprawdopodobniej inny wynik "wykręci" zawodnik F1 z pełną obsługą niż ten, który koła będzie zmieniał osobiście. To jest może niedoskonała, ale wystarczająco dobra analogia do lansowanej idei "work-life balance", gdyż "balance" u każdej osoby znaczy coś innego, albo ma inną "wagę" podyktowaną wieloma zmiennymi. Inną prędkością biegnie też zawodnik w biegu na 100 m, a inną w dystansie maratonu wraz z jego iron-mutacjami. Przykładów można znaleźć więcej. 

„zakładka”, czyli świadomość drugiej nogi

Na skróty, czy naokoło? Windą, czy schodami? Lepiej otrzymać darmo, czy na to zapracować? Co lepiej będzie docenione i szanowane? Podobne pytania można postawić w wielu aspektach życia, by uzyskać odpowiedzi różne, bo zależą od sytuacji. Właściwie odpowiedź zawsze może brzmieć tak samo. Zależy. Schodami dłużej, ale zdrowiej. Ciężko natomiast bez windy, gdy dźwigamy wózek z dzieckiem na siódme piętro. Przemiana z poczwarki w motyla musi nastąpić o sile własnych jego mięśni, jednak u ssaków nowonarodzony jest w 100% zdany na matkę. Istnieją sytuacje w życiu człowieka, w których samemu bardzo ciężko, a wręcz niemożliwie ciężko.  

Dużo nauki wyciągnąć można bawiąc się z dziećmi klockami. Najsolidniejsza i najtrwalsza budowla z klocków powstanie, gdy układać mur będziemy "na zakładkę", więc kładąc klocki naprzemianlegle, aby nachodziły na siebie w taki sposób, by łączenia klocków nie tworzyły długich linii zwiastujących możliwość runięcia misternej budowli pod wpływem fizyki, które nazwę siłami natury. Zwrot "na zakładkę" jest czymś na kształt synonimu naprzemienności i nieodłączności jak noc i dzień, jak trudno i łatwo, jak ból i przyjemność, jak skupienie i rozluźnienie, jak wzburzenie i uspokojenie, jak wysiłek i odpoczynek. Podobnie nie bez przyczyny wygląda chód zwierząt, w tym ludzi. Na przenoszeniu ciężaru ciała z jednej strony na drugą, powtarzalnie z każdym krokiem. Po równo na każdą stronę. Na tym polega stabilność chodu i stabilizacja postawy ciała u zwierząt, co nazwę roboczo świadomością drugiej nogi.  

Przeniesienie ciężaru z jednej strony na drugą uczy nas tego, że wymaganie od siebie nieustannie podnoszenia wydajności i stałego poprawiania wyników nie bacząc na "drugą nogę" czyli odpoczynek, wytchnienie i świadome zwolnienie tempa kłóci się z zasadami stabilnego chodu. Każdy kto tego nie wie, nie pamięta, albo nie chce świadomie na to zwracać uwagi musi spodziewać się podczas swojego marszu potknięcia, albo dotkliwego w skutkach upadku. Powinien o tym myśleć planujący drogę kariery składającą się głównie (lub w większości) z pracy na najwyższych obrotach dopalonych "nitro" dla efektu i wyższych, coraz to lepszych i lepszych wyników oraz statystyk. Czyż nie jest prawdą, że niektórzy są skłonni powiedzieć do maratończyka, gdy ten dobiega do mety, by obrócił się na pięcie o 180 stopni i biegł z powrotem równie szybko? Czyż nie są niektórzy skłonni powiedzieć mistrzowi rajdowemu jadącemu na granicy przyczepności do drogi, by wykręcił wynik 20% lepszy? Proponuję spróbować wycisnąć owoc z soków do cna i założyć, że ma być soku więcej o 30%. Cisnąć więc wyciśnięte już ze wszystkiego na miazgę wytłoczyny po to, by znów założyć przyrost ilości soku o kolejne X%. Z jednego jabłka załóżmy w tabelce excela 50 litrów soku, albo co tam, niech owoc będzie bardziej efektywny i skuteczny dając 60 litrów. Ku chwale efektywności.

30 minut Jamiego Oliviera

O tym jak ważna jest tzw. efektywność usłyszymy w niejednym miejscu. Jest natomiast jedno "ale", chyba ważne, z którego zetrę być może nieco kurzu. Dobrze jest mieć świadomość, że dania Jamiego Oliviera z słynnego cyklu "30 minut Jamiego" to nie wyłącznie "najbardziej efektywne" dla oka obserwatora/ widza "30 minut" przyrządzania potrawy, a godziny niezaprzeczalnie niezbędnych zakupów, przygotowań i szeregu innych, koniecznych, teoretycznie "nieefektywnych" czynności sztabu ludzi w niewidocznej dla kadru kamery "fabryce". Bez tych "nieefektywnych" czynności w tle tytułowe i chwytliwe "30 minut" nie miałoby miejsca.

Można i dziki las ocenić i posądzić o skromną efektywność, bo grzyby wydaje tylko na jesieni zostawiając odłogiem resztę pór roku jako "nieefektywne" w produkcji dla grzybiarzy. Czemuż jest jeszcze dziki? Zróbmy go efektywniejszym. Wspomnę sokoła wędrownego, który rozwija najbardziej efektywną dla siebie prędkość ok. 350-380 km/h (niesamowite!) nie stale, a w locie nurkowym. Czemuż nie częściej? Być może dlatego, że wspaniała i mądra przyroda planuje długoterminowe (współ)istnienie z uniknięciem/ wykluczeniem (samo)zagłady. A ponieważ uważam, że pasują tematycznie bo cel jest ważny nie tylko dzisiaj umieszczam w tym miejscu kilka amatorskich wersów.  

Król „Już” miłościwie (dziś) panujący w swojej wyprostowanej postawie niczym przystojny tancerz z wzorową i wzorcową zarazem „ramą” nie zdaje sobie sprawy, że jest Królem tylko „już” i że jutro atrybutów władcy nie będzie dzierżył on, a „Już 2”, by pojutrze ustąpić miejsca następującemu po nim „Już 3”. Gdyby Król "Już" obejrzał się jeden dzień za siebie zobaczyłby, że wczoraj nie było go na tronie, a jutro… nieważne Jednodniowy Bohaterze, uspokajam Cię. Liczy się wyłącznie "już". W lodówce i tabelce excela. Wszyscy hołdujący Królowi „Już” należymy do religii jednego dnia. Ave "Już"! 

|Ave "Już"| © Janusz Zacharewicz 

A można biec szybko idąc na rekord życiowy i nic w tym zdrożnego. Chwała wręcz za ambicję i cel. Ale dobrze robić to stabilnie, miarowo, rozsądnie i z pokorą, zgodnie też z biologią, chemią i fizyką przenosząc ciężar z jednej strony na drugą. Ciężar ciała, ducha oraz umysłu. Po to, by intensywnie pracując zadbać o równie sowity odpoczynek, sprawiedliwie rozdzielając czas i wysiłek na każdą stronę. Na pracę i "nie-pracę". By pracując ciężko dobrze i adekwatnie wypoczywać. Niezwykle też ważne jest, by w pędzie do celu zachować smak, umiar i sens. Zawsze też na ów sens patrzeć. Bo jaki sens działać, gdy sens działania zgubimy. Można bowiem rzeźbić ciało ciężką pracą fizyczną drwala, dorabiając się figury atlety niejako "przy okazji". Pracując. Można przyspieszyć proces spędzając wielogodzinne treningi na siłowni. Można też iść na skróty stosując sterydy, aż wreszcie też można na granicy śmieszności wszczepić silikony pod 8-paki na brzuchu i imitacje mięśni klatki piersiowej, by udawać kulturystę nie mając siły, by wejść na drugie piętro. Jaki jest sens działać, gdy sens działania zgubimy. Sztuczny miód to miód sztuczny, nawet jeśli przykleimy nalepkę "naturalny".

Na skróty, czy naokoło? Windą, czy schodami? Wiele lekcji życiowych użyczyć nam może prosta zabawa klockami jak również zwyczajny spacer. Stabilny chód polegający na miarowym przeniesieniu ciężaru ciała z jednej strony na drugą. Wiele też uczy pokora. Do ciała i własnych ograniczeń. A kto z nas nie słyszał "kochaj bliźniego jak siebie samego"? Tak. Siebie kochać znaczy po pracy odpocząć. Poniżej kilka wersów (równie amatorskich co powyżej). O czasie, którego to potrzebuje człowiek, ale i sama efektywność. 

Wybrałem się na grzyby, wyprawą trochę nieplanowaną, choć była ona w planie "wyśnionym", w czasie bliżej nieokreślonym. Ile czasu zleciało tam, nie wiem, zegarek (nie)chcący został w domu, a i bez niego z jakiejś przyczyny, godziny trwały dokładnie godziny. Minuty minutami zostały, choć bardzo inaczej się chciało, jedynie w zapachu runa leśnego, "dużo" mi się z "mało" zmieszało. Po powrocie napotkałem wskaźniki i sugestie zwiększenia skuteczności i efektywności. Nie ta ilość grzybów w stosunku do czasu, plus ten czas, na odległość z domu do lasu. Zakładając zegarek na rękę, nie myślałem, o grzybów ilości, podobno zbyt małej, o zużyciu butów i stracie czasu. Idąc na grzyby, chciałem do lasu.

|moja wyprawa| © Janusz Zacharewicz 

Biorąc pokorną lekcję z prostych i wydawałoby się dostępnych czynności jak zabawa i spacer pozwólmy temu wybrzmieć, iż proste jest nie bez przyczyny proste, a po to, by było łatwe i przystępne od "już" i dla ogółu. Po to, by w ciężkiej pracy oraz parciu ku wynikom i lepszym statystykom nie zapomnieć o drugiej nodze. O "nie-pracy", o życiu "na zakładkę" i o nie rozrywaniu pracy od systematycznego i świadomego odpoczynku. Dla zdrowia ciała, zdrowia ducha i umysłu, a przez to dla dobra statystyk i wydajności w perspektywie nadchodzących dni, miesięcy i lat. Ku chwale efektywności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz