Ponieważ mamy
coraz więcej czasu, to mamy go mniej. Komputery w porównaniu z tymi sprzed
kilku[nastu, -dziesięciu] laty są o drogę mleczną dalej na skali szybkości, a
wysłanie maila angażuje wysyłającego dużo mniej, niż niegdyś wysyłka np. faksu.
Powszechny brak czasu na własne życie i pasje, to klasyczny przykład Paradoksu
Jevonsa, gdyż czas "zaoszczędzony" na przyśpieszeniu w jednej
czynności, zostaje "zagospodarowany" przez czynności inne.
Przykładem
przywołanego paradoksu jest to, że kilka lat temu ta sama ilość transferu w
pakiecie internetu w smartfonie wystarczyła, a dzisiaj, taka sama lub może
wielokrotnie wyższa, bez mrugnięcia okiem „schodzi” dużo szybciej, choćby i
przez zwiększone rozdzielczości ekranów.
Paradoks Jevonsa nie jest samotny. Ma
przyjaciół, którzy nie opuszczają go na krok
Wypada
wspomnieć "korek", który może rzadziej dzisiaj widać z przyczyn pracy
w domach, to jednak każdy raczej doświadczył niejednokrotnie, że
"zaoszczędzony" na szybkości jazdy czas, tracimy w sznurze aut
stojących, albo poruszających się na „jedynce”, może jednocześnie obserwując
przez szybę wyprzedzających nas rowerzystów, by nie wspomnieć o pieszych.
Kolejnym z
przyjaciół Paradoksu Jevonsa jest kontakt z bliską osobą, mieszkającą np. niedaleko
lub w innej miejscowości, który to teoretycznie powinien być lepszy i częstszy,
bo przecież wokół na wszystkim "oszczędzamy" dzisiaj czas w tym
świecie hołdującym prędkość/ wydajność/ efektywność. I powinniśmy go mieć
"na pęczki". Niestety w teorii. Czyż "zaoszczędzony” na wysyłce
tradycyjnego listu na poczcie czas (wielu z nas tę czynność pamięta),
przerodził się w lepszy/ częstszy/ intensywniejszy/ bardziej szczery i zażyły
kontakt z osobą, do której się ów list pisało? Czas, który nie spożytkowało się
na pisanie listu, wessały i anektowały inne czynności, często, a może
najczęściej mniej ważniejsze od przywołanej intymnej i bardzo indywidualnej
wysyłki papierowej, zaklejonej w kopertę z napisem Nadawca / Odbiorca.
Wszystko
byłoby "w miarę" w porządku, gdyby czas "zaoszczędzony" był
czasem zagospodarowanym dla siebie. Nikt chyba jednak nie zmierzył, ile na
"nie pisaniu" tradycyjnych listów tego czasu dla siebie zaoszczędził.
A jeśli już to policzył i odnotował, to nie odmierzył tej samej ilości czasu i
zaangażowania jakąś „wirtualną wagą”, czy chochlą, by tyleż samo czasu obecnie
dzięki temu np. wędkować nad jeziorem. I ileż powinien (każdy z nas?) mieć
dzięki temu złowionych ryb? Boję się, że zakłóciłoby to bilans w przyrodzie.
Przepis na "życiowy chleb"
Nie jest
prostą, ale też nie jest bardzo trudną czynnością, upiec chleb smaczny, a
wie to każdy, kto tego próbował. Natomiast z całą pewnością łatwo jest upiec
chleb nie nadający się do jedzenia. Można takie „coś" stworzyć choćby
wrzucając do ciasta losowo "co i ile popadnie". A przepis na
"życiowy chleb" ma swoje proporcje i składniki. Napiszę to niewinne
zdanie jeszcze raz:
przepis na "życiowy chleb"
ma swoje proporcje i składniki
Zabierając
jeden składnik lub zaburzając proporcje między składnikami, możemy wyciągnąć z
pieca nie to czego oczekiwaliśmy. Być może dlatego, zabierając czas kontaktu,
który kiedyś był przeznaczony na pisanie i wysłanie listu do konkretnej osoby,
powinniśmy go zostawić dokładnie na ten sam cel, czyli kontakt z tym dokładnie człowiekiem,
w innej formie, ale w miarę możliwości jednak w takiej samej ilości. Inaczej
być może, trochę (nie)świadomie, zaburzamy równowagę w naszym indywidualnym
przepisie na "życiowy chleb", podobnie jak zaburza się równowagę w
proporcjach składników ciasta.
Na ryby!
Biorąc wdech
sarkazmu w płuca, w najbliższym czasie, zaraz po pracy - znów widzimy się na
rybach. Posiedzimy, poadorujemy drgający spławik. Milcząco powędkujemy.
Podobnie zresztą jak wczoraj i przedwczoraj siedzieliśmy, bo na wszystkim „zaoszczędziliśmy”
szybkim sprzętem i nowoczesnością mnóstwo czasu. I ja osobiście dzisiaj łowię
na ciasto, które przygotowałem (tak, pamiętałem!) z odpowiednich proporcji i
składników, ale na jutro - nakopię robaków. Trochę krzyżówek się porobi. Ciężko
w ogóle znaleźć ostatnio dobre miejsce, pełno ludzi dysponujących wolnym
własnym czasem.
Bywa, że przy
wędkowaniu nucę "Im więcej ciebie, tym mniej" Natalii Kukulskiej, bo
to kolejny "przyjaciel" Paradoksu Jevonsa, nadający się chyba na jego
hymn. Nucę cicho, by nie spłoszyć ryb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz