nieprzemijalność z ponadczasowością

Przyjdzie i po mnie "zegarmistrz światła purpurowy", a że póki co jestem otrzymałem (jak my wszyscy) czas, nie wiem jedynie (jak my wszyscy) ile. Rok, kwartał, miesiąc, dzień mija kolejny, czasu zatrzymamy, chyba że Kobieta swoim wyglądem posadzi go na czas jakiś "do kąta". A czas jest względny i psotny. Bywa czasem, że oszukuje czasem. Byłem świadkiem jak w sznurze nowoczesnych, niemal bliźniaczych samochodów przykuwało uwagę i zachwyt gustowne auto sprzed kilkudziesięciu lat. Potomstwo innowacyjności przemija i tak będzie z prawie wszystkim co jest szczytem techniki i technologii również dzisiaj, będących pochodną ludzkiej mądrości oraz wygody. 

 

Przesunięcie czasu o godzinę wstecz (już za chwilę) nie przeszkadza cofnąć go w pamięci znacznie więcej. Wielu z nas jako dziecko chciało być dorosłym, co u części n-latek z warkoczem objawiało się malowaniem ust i przymierzaniem szpilek mamy, a u n-latków z wytartymi kolanami w spodniach popalaniem papierosów za śmietnikiem. Jako dorośli trochę odwrotnie, chcemy czasem lub wręcz często na powrót być dziećmi, wracając wspomnieniami do "tamtych lat", dopiero z perspektywy czasu doceniając beztroskę dzieciństwa. Tak oto dzieci z rozumem dzieci chcą być dorosłymi, a dorośli z rozumem dorosłych - dziećmi. Wchodząc w skórę Benjamina Buttona, bo choć to postać fikcyjna, w żadnym razie nie uniemożliwia, by "wejść w jej skórę", wydaje się że chyba tylko on miał to, czego pragnęli wszyscy, jako dziecko będąc dorosłym, a jako dorosłym - dzieckiem. Jednocześnie tylko on chyba odczuł dosłownie i do końca, że to nie do końca prowadzi do szczęścia. Wiedział to bardziej lub mniej świadomie już jako kilkuletnie dziecko z rozumem dorosłego i jako starzec z rozumem dziecka. Być może „postawienie spraw na głowie” paradoksalnie układa niektóre z nich na swoim miejscu. Nic innego jak czas to pokaże, chyba że już to uczynił. Czas jest w większości spraw jedynym uprawnionym Jurorem.

 

46 lat po premierze S.W./ep.4/ Nowa nadzieja (1977) oraz w 24 lata po pierwszej emisji S.W./ep. 1/ Mroczne widmo (1999) stwierdzam co podpowiadają mi oczy, że starsze efekty specjalne się mniej "zestarzały" od tych młodszych. To subiektywna ocena natomiast pokazuje być może nie tylko mi siłę argumentu Twórcy pokonującą nowszą o ponad 2 dekady technologię, obwieszczając widzowi, że nowsze nie musi okazać się lepszym. Być może nadzieja ("nowa") zgodnie z powiedzeniem ma "umrzeć ostatnia". Podobne odczucia mam z 58-letnim już (prod. 1965) musicalem pt. "Dźwięki muzyki" (The Sound od Music), który zwraca uwagę nie tylko z powodu imponujących przychodów oraz otrzymanych statuetek i nagród, a dlatego, że (wg mnie) przewyższa ponadczasową wartością tworzone obecnie w greenromach produkcje, będąc przed laty kręconym w pięknych plenerach bez użycia FX. Jeśli nie mieli Państwo okazji widzieć "Dźwięków muzyki", polecam. Za kolejne 50 lat już nie ja, a ktoś inny zauważy być może kunszt w 108-letnim dziele, bo tyle będzie liczył wówczas lat. Talent oraz pomysł Twórcy, ale i przekaz oraz treść się nie starzeją, natomiast efekty specjalne bez wsparcia wspomnianych atrybutów (nie)stety tak, a pozostając przy filmie i użytym w nim kontekście czasu nie mogę nie zauważyć tej oczywistej zależności. Zmieniają się czasy, podobnie jak modele aut oraz efekty specjalne, jednak gra aktorska najwyższej próby się nie starzeje. Szczególnym przykładem nadającym się w całości do zobrazowania nieprzemijalności i znaczenia ludzkiego talentu jest niezastąpiony Michael J. Fox, który był i chyba na zawsze zostanie kręgosłupem filmu „Back to the future”, niezaprzeczalnie wizjonerskiego, ale przede wszystkim (w przenośni i dosłownie) ponadczasowego. Do dzisiaj świat filmu odnosi się do tego właśnie obrazu, który w swojej kategorii i tematyce nie został zdeklasowany.

 

Wyciągam przy okazji na wierzch wersy sprzed lat, ponieważ pasują tematycznie. Zostały napisane w TYM CZASIE, znalezionym i włożonym między sprawy ważne i ważniejsze. Nie jest to liryka, czy nawet jej namiastka, a kilka słów wyciągniętych spośród innych "na ochotnika", których zadaniem głównym jest przesłanie. Potomstwo innowacyjności przemija i tak będzie z prawie wszystkim co jest szczytem techniki i technologii również dzisiaj, będących pochodną ludzkiej mądrości oraz wygody. 

 

Leżą sterty rzeczy, 
rzeczy "stare" i "nowe", 
jedne są "jeszcze", 
inne "już" gotowe. 
Sterty ułożono 
jakby "od niechcenia" 
i "która którą" jest, 
jest nie do odróżnienia. 
 
"Stary" chce być "nowym", 
analog - cyfrowym, 
"nówka sztuka" się stara, 
zostać "stara, ale jara". 
"Stary dobry", a dlatego, że jest 
"dobry", a nie "stary", 
poszukuje "nowego", by był 
"dobrym" z nim "do pary". 
 
"Nowa" przy śniadaniu 
"spod igły" oddana, 
w okolicach kolacji 
wymaga aktualizacji. 
"Nowa" więc, czy "stara"?
- rozprawiają zegary,
w których czas, choć "nowy" 
zamienia się w "stary". 
 
Leżą sterty rzeczy, 
rzeczy "stare" i "nowe", 
jedne są "jeszcze", 
inne "już" gotowe. 
Sterty ułożono 
jakby "od niechcenia" 
i "która którą" jest, 
jest nie do odróżnienia. 
 

|sterty| © Janusz Zacharewicz


PS. Przyjdzie i po mnie "zegarmistrz światła purpurowy" i trochę niechcący poza perfekcyjnymi kadrami klatek filmowych oraz słowami wiecznie aktualnej ballady Tadeusza Woźniaka (1972) również powyższymi amatorskimi wersami zespalają się nieprzemijalność z ponadczasowością ludzkiego wkładu w twórczość, choć odnajdziemy te wartości w wielu dziedzinach życia, jeśli tylko poświęcimy na to uwagę i czas. Tymczasem czas kończyć refleksję o czasie, by wrócić do przyszłości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za komentarz