Przechodzę, choć tego nie planowałem obok legendarnej we Wrocławiu hali targowej, w której bywałem kiedyś w miarę często, a ostatnio około 20 lat temu. Wchodzę, obserwuję, czuję gwar, choć nie do przesady, a ludzie pracują nie mniej, niż w tej chwili moje zmysły. Niewiele się zmieniło, może z wyjątkiem ludzi, bo sporo dzisiaj turystów, których nie pamiętam z kiedyś. Patrzą po raz pierwszy na to, co ja znam, choć już nie odwiedzam tego miejsca na co dzień. Klimat pozostał, w różnorodności produktów, kolorów, zapachów i cen, nie za wysokich, ale nie na tyle niskich, by kierować sprzedających do upadku. Nie przykładałem do tego wagi dwie dekady temu, choć może było podobnie. Widzę, jak stare przyciąga uwagę nowego, które to nie pozostaje dłużne i bezczynne, wchodząc z tym, co widzi w sprzedażowy związek. Kupiłem prawie to, co planowałem, a oprócz paragonu dostałem uśmiech i życzenia dobrego dnia. Odwzajemnione. W powietrzu zapach jedzenia zmieszanego z kwiatami na ostatnie pożegnanie. Smacznego wszystkim tym, co jeszcze zdążą się posilić po tej stronie, a wieczny odpoczynek tym, co jeść już nie potrzebują. Tak pachnie Sprzedaż, nierozłącznie związana z człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za komentarz